Zdjęcie dowodem, jak dzieci odreagowują stres i silne emocje. Ten post wywołał ogromne poruszenie
Iza Orlicz
26 stycznia 2022, 12:51·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 stycznia 2022, 12:51
Nadal niewiele się o tym mówi, a problem staje się coraz powszechniejszy. Mowa o samookaleczeniach, które są obecnie jedną z najczęstszych form autodestrukcji stosowanej przez dzieci i młodzież. Stefania Rudnik, psycholożka i psychoterapeutka, zamieściła na swoim Facebooku mocny post na ten temat, by uświadomić wszystkim rodzicom, z czym mogą się zmagać ich dzieci.
Reklama.
Samookaleczenia u dzieci to coraz powszechniejszy problem, tymczasem wciąż zbyt mało się o nim mówi.
Psycholożka Stefania Rudnik zamieściła mocny post o samookaleczaniu się dzieci, który wywołał ogromne poruszenie.
O samookaleczeniu trzeba rozmawiać i szukać dla dziecka pomocy u specjalisty.
Samookaleczenia to zachowania autodestrukcyjne, świadome ranienie swojego ciała i zadawanie sobie bólu. Najczęstszą formą samookaleczeń są nacięcia za pomocą ostrego przedmiotu na nadgarstkach, udach, biuście, biodrach czy brzuchu.
Samookaleczanie się to forma radzenia sobie z trudnościami
"Tak wiem, prezentowany widok jest dość drastyczny, ale i problem prezentowany przez ten widok szalenie istotny! Stwierdzenie, że statystyki dotyczące samookaleczenia u dzieci są niepokojące, to zdecydowanie za mało – są one wręcz fatalne! Szacuje się, że nawet 1 na 10 dzieci regularnie samookalecza się przynajmniej raz w tygodniu.
W zasadzie już co drugi nastolatek trafiający do mojego gabinetu samookalecza się. Można śmiało stwierdzić, że obecnie taka forma 'radzenia sobie' z trudnościami stanowi najczęstszą formę prezentowanych zachowań autodestrukcyjnych u coraz młodszych dzieci” – pisze w swoim poście na Facebooku Stefania Rudnik, psycholożka i psychoterapeutka.
"Osoba samookaleczająca się nie ma na celu odebrania sobie życia, a jedynie zadanie sobie bólu w różnej formie. Najczęstszą formą samookaleczeń są nacięcia za pomocą ostrego przedmiotu na nadgarstkach, udach, biuście, biodrach czy brzuchu. Warto wiedzieć, że również inne zachowania noszą znamiona samookaleczeń i wśród nich możemy wymienić: wyrywanie sobie włosów, rozdrapywanie naskórka, gryzienie.
Rodzice często przypadkiem odkrywają dziwne rysy na ciele swojego dziecka, ranki lub blizny. Oszołomieni swoim odkryciem nie mogą uwierzyć, że ten problem dotyczy ich dziecka. Co gorsza równie często krzykiem i karami próbują wyegzekwować obietnicę zaprzestania stosowanej autodestrukcji. Jedyne co uzyskują, to pogorszenie często i tak już słabej relacji i zwiększony poziom niechęci do kontaktu z nimi ze strony dzieci” – pisze Stefania Rudnik.
Poprzez samookaleczanie się chcą zagłuszyć poczucie winy lub zwrócić na siebie uwagę
Dodaje, że autodestrukcja jako taka zawsze stanowi objaw, a nie przyczynę trudności. Owa przyczyna leży głębiej i skupia się na bardzo niskich umiejętnościach radzenia sobie naszych dzieci z negatywnymi emocjami czy rozwijającymi się w tle zaburzeniami nastroju.
"Nie pomagają tutaj jeszcze wymagania stawiane przed młodymi ludźmi ze strony szkoły i przeciążenie obowiązkami z nią związanymi, presja rówieśników czy często zaburzone relację z rodzicami. W efekcie tego narasta potrzeba odreagowania/ ucieczki od silnych emocji poprzez chęć zrobienia sobie krzywdy, w której to dzieciaki widzą ,'ratunek dla siebie'.
Młodzi ludzie czerpią wiedzę o tym zjawisku z internetu, bardzo często również podpowiadają sobie wzajemnie, że warto spróbować przekonując o szybko doświadczanej uldze. W rzeczywistości samookaleczanie się ma różne formy, jak również ma w założeniu dostarczyć różnych odczuć z pozoru pozytywnych. Mowa tu o wspomnianym powyżej uczuciu ulgi, chęci ukarania się, zagłuszenia poczucia winy czy zwrócenia na siebie uwagi, aż do potrzeby okaleczania dla samego okaleczania, jeśli już zjawisko to przyjmie formę uzależnienia (...)” – pisze w poście psychoterapeutka.
Jak powinni zachować się rodzice, kiedy ich dziecko się samookalecza?
Stefania Rudnik przyznaje, że jej wpis na Facebooku spotkał się z szerokim odzewem ze strony rodziców. Co powinniśmy zrobić w sytuacji, gdy okaże się, że problem dotyczy naszego dziecka?
– Nigdy wolno krzyczeć na dziecko, bo odsunie się od rodziców i zniechęci się do mówienia o swoich trudnościach. Może to także wywołać poczucie winy, a w konsekwencji doprowadzić do ponownych okaleczeń się celem kompensowania sobie tych negatywnych odczuć – mówi Stefania Rudnik dla Mamadu.pl
– Nie potępiaj swojego dziecka i nie moralizuj. Należy okazać mu współczucie. Pamiętajmy, że autoagresji towarzyszą nieprzyjemne emocje: poczucie bezradności, lęk przed oceną, złość na siebie i innych. Trzeba pamiętać, że samookaleczenie jest dla dziecka doraźną metodą radzenia sobie z problemami i na tę chwilę nie potrafi inaczej. Nie naciskaj też i nie zmuszaj do rozmowy na siłę. Nastolatki mogą nie chcieć rozmawiać o tym, co się dzieje i może to rodzić poczucie bezsilności.
Warto jednak wiedzieć, że często dla dziecka, które się samo okalecza, może to być wstydliwy temat, którego wolałaby nie poruszać wprost i porozmawiać o tym z osobą postronną. Jeśli dziecko chce rozmawiać, okazujmy mu zrozumienie, mówmy wprost o tym, że zależy nam na jego dobru i że chcemy mu pomóc. Co ważne - nie wymuszaj obietnicy, że nigdy więcej tego nie zrobi, ponieważ jest to często poza jego kontrolą, a jej złamanie może mu dać poczucie, że jest nieskuteczne i pogłębić tylko problemy z nastrojem i samooceną.
Przede wszystkim zgłoś się do specjalisty psychologa i w razie konieczności psychiatry. Celem terapii powinna być nauka konstruktywnego rozwiązywania problemów - komunikowania swoich potrzeb w społecznie akceptowany sposób (a nie przez samookaleczenia), a także - co równie ważne - bezpiecznego wyrażania negatywnych emocji – mówi dla Mamadu.pl Stefania Rudnik.