Nikt was tam nie zapraszał! Oto do czego posuwają się rodzice na kinder party
- Czytelniczka w weekend była z dziećmi na trzech przyjęciach urodzinowych ich kolegów. Nie ma najlepszego zdania o gościach.
- Elwira zauważa, że choć zaproszenia kierowane są wyłącznie do dzieci, często rodzice zostają na miejscu całą imprezę, niejednokrotnie przyprowadzają też młodsze rodzeństwo gości.
- Jednak za absolutny nietakt kobieta uważa chodzenie bez zaproszenia po domu gospodarzy czy niepilnowanie własnego dziecka przez mamy, które zostają na przyjęciu.
Wiecznie niezadowoleni
"Zadzwoniła do mnie mama koleżanki córki z pytaniem, czy Aśka też dostała zaproszenie na urodziny kolegi. Potwierdziłam, bo rodzice Mateusza zaprosili całą klasę. Kobieta była oburzona, bo jak to, znów kupować prezent, a na w weekend miała zaplanowane prace porządkowe w ogrodzie. Zaproponowałam, że znajdę coś i się złożymy, jej córkę mogę też zawieźć i odebrać" - zaczyna swój list Elwira.
Tak się złożyło, że w ten konkretny weekend dzieci kobiety miały w sumie trzy zaproszenia na urodziny. "Na jednych wiedziałam, że muszę zostać, bo mama solenizanta poprosiła, żebym pomogła pilnować dzieci i robiła zdjęcia, ale dwa pozostałe przyjęcia miały kosztować mnie kupienie prezentu i transport dzieci. Zaproszenie było kierowane do nich, a nie do całych rodzin..." - kontynuuje opowieść.
Jednak mama, z którą Elwira rozmawiała, była zniesmaczona jej propozycją, stwierdziła, że nie zostawi córki samej z obcymi ludźmi. Warto dodać, że to 10-latka, a wśród gości byli tylko koledzy i koleżanki z klasy. "Zaskoczyło mnie to, bo przyjęcie odbywało się w dostosowanym do tego miejscu, pod czułym okiem dwóch animatorek i rodziców solenizanta" - czytamy w liście.
Loża obserwacyjna
Kobieta była zszokowana, kiedy pojechała zawieźć córkę i weszła się przywitać. "Dziesięć kobiet z rękoma splecionymi na piersi stało i patrzyło, jak dzieci się bawią. Mama solenizanta zapytała, czy napiję się kawy, grzecznie podziękowałam i powiedziałam, że przyjadę po Aśkę za trzy godziny. Ona już bawiła się z dziećmi" - jak zaznacza, kiedy wychodziła, loża obserwatorek zmierzyła ją chłodnym wzrokiem.
Kiedy przyjechała po córkę, te same kobiety stały dokładnie w tych samych miejscach. "Zabrałam córkę, podziękowałam za gościnę i wyszłyśmy. Dopiero w aucie Asia stwierdziła, że całe szczęście, że nie zostałam, bo te dzieci, których mamy zostały, cały czas biegały spocone w bluzach, bo mamy nie pozwoliły im się rozebrać. Były 23 stopnie..." - jednak najlepsze Asia zachowała na później.
"Kiedy powiedziała, że połowa dzieci strasznie rozrabiała i nie reagowała na upomnienia organizatorów imprezy i animatorów, automatycznie zapytałam, które to dzieci. Córka odpowiedziała ze śmiechem, że te, których matki były na miejscu. Rodzice, jeśli 10-latka widzi, że wasze dzieci przy was zachowują się słabo, a wy nie reagujecie, to myślę, że to powinno dać wam do myślenia" - podsumowuje Elwira.
One są wszędzie
Elwira wspomina, że na pozostałych dwóch przyjęciach wcale nie było lepiej. "Koleżanka, która prosiła mnie o pomoc, ma pięcioletniego syna, mieszkają w nowym miejscu od kilku miesięcy. Zaprosiła wszystkie dzieci w przedszkolnej grupy, uznała, że to fajna okazja do integracji z rodzicami. Mamy, owszem, chętnie przyjęły zaproszenie na kawę, ale choć było to garden party, co chwila spotykałam jakąś w domu" - wspomina kobieta.
"Szłam po sok czy z dzieckiem do toalety, a tu co chwila wycieczka wytacza się to z sypialni gospodarzy, to z pokoju ich nastoletniej córki... Delikatnie mówiąc - bardzo to nietaktowne w momencie, kiedy gospodyni zabawiała ich dzieci w ogrodzie" - Elwira zaznacza, że żadna z tych osób nie wyglądała na skrępowaną swoim wścibstwem.
"One nie przyszły się integrować, tylko przeglądać kąty. Mało tego, kiedy dziecko jednej z nich upadło i się rozpłakało, mama nawet nie zadała sobie trudu, żeby do niego podejść, bo akurat komentowała narzutę w sypialni gospodarzy. Masakra..." - podsumowuje Elwira.
Coś wam powiem
Elwira postanowiła, że podzieli się swoimi doświadczeniami, jeśli chodzi o przyjęcia urodzinowe dzieci. Sama jest mamą piątki i jak zauważa, ma doświadczenia zarówno organizatora, jak i uczestnika takich imprez. Jej lista w swej prostocie jest tak piękna, że publikujemy ją bez zmian.
- Jeśli ktoś zaprasza twoje dziecko na urodziny, podziękuj i zrób, co w twojej mocy, żeby dotarło na imprezę. To zaproszenie jest dowodem sympatii, jeśli nie pozwolisz maluchowi (czy starszakowi) pójść, będzie mu przykro, że coś go omija.
- Zapytaj organizatorów, czy obecność rodziców jest wymagana. Jeśli są animatorzy i bezpieczna przestrzeń w miarę możliwości zostaw dziecko samo.
- Dzieci bez rodziców bawią się lepiej, dla organizatora to lepsze rozwiązanie, bo łatwiej dyscyplinować dzieci, które zachowują się źle. Jeśli koniecznie chcesz chwilę pobyć, wypij kawę i wyjdź. Doceń, że możesz zrobić zakupy, umyć podłogę czy pójść na spacer.
- Prezenty na urodziny naprawdę nie muszą być drogie. Jeśli koniecznie chcecie kupić coś fajnego (i kosztownego), zamiast złorzeczyć, znajdźcie kogoś, z kim się złożycie. Albo kupcie/zróbcie drobiazg.
- Nie łaźcie gospodarzom po domu bez wyraźnej potrzeby. Zaglądanie do sypialni, zlewu i lodówki jest bardzo niekulturalne.
- Wychodząc, podziękujcie, pożegnajcie się z solenizantem i jego rodzicami, w bliższych relacjach można zapytać, czy gospodarze potrzebują pomocy przy sprzątaniu. Jeśli to obcy ludzie, to po oficjalnym zakończeniu imprezy wyjdźcie.
- Nie obgadujcie ani organizacji, ani jedzenia, ani wyglądu, ani bałaganu.
- Jeśli już jesteś na miejscu, to pilnuj swojego dziecka, organizatorzy mogą czuć się skrępowani, zwracając mu uwagę w twojej obecności.