Pozwól dziecku się odważyć. Zdania, które zawsze mówię dzieciom, gdy panikują
Odwaga i strach to dwaj najlepsi kumple. Ta pierwsza wystąpi tylko wtedy, gdy dogada się ze strachem, że razem dadzą radę zmierzyć się z postawionym przed nimi zadaniem.
Mój starszy syn zakochał się w swoim pierwszym rowerze, ale porażała go myśl, że któreś z rodziców mogłoby odjąć swoją rękę z jego pleców, która dawała mu wsparcie. Bał się, że brak kontaktu fizycznego z dorosłym sprawi, że nie zapanuje nad rowerem.
Miał rowerek z doczepianymi bocznymi kółkami, za każdym razem, gdy rozglądał się i ruszał kierownicą, pozostawał w bezpiecznej pozycji. Strach był tylko w jego głowie. Odpinając kółka, musiał się z nim zmierzyć.
Zamiast zachęcać go do skoku na głęboką wodę, najpierw pracowałam nad docenieniem tego, w którym miejscu się znalazł.
"Świetnie sobie radzisz na rowerze. Podziwiam to, jaką prędkość jesteś w stanie rozwinąć" - bo syn bardzo lubi wyścigi.
Druga rzecz to wspomnienie chwil, gdy on sam czuł się dumny ze swoich osiągnięć.
"Pamiętasz, jak zjechałeś z tej górki koło placu zabaw? Zrobiłeś to zupełnie sam".
Pokazuję w ten sposób, że na małą skalę pozwolił już sobie uwierzyć w to, że rodzic nie zawsze musi być blisko niego, aby czuł się odważny.
W odcinku "Przyjaciół", w którym Chandler i Monica biorą ślub, Joey przekonuje najlepszego przyjaciela do robienia małych kroków, skoro przerażony jest samym małżeństwem. Najpierw załóż spodnie, potem przejdź przez próg i drzwi...(Owszem, Chandler ucieka, ale chodzi mi o sam proces).
Podobnie robię z moimi dziećmi. Niezależnie od tego, czy to mój syn na rowerze, czy córka jeżdżąca na rolkach. Stawiam im małe cele do osiągnięcia.
"Dojedź do tego znaku. Będę trzymać cię za plecy/rękę".
A potem powtarzamy przejazd z tym, że tym razem idę z dzieckiem w pewnej odległości. Potem pozwalam mu samemu podjechać do celu i zawrócić, jeśli jest na to gotowy.
Gdy się przewróci, zdenerwuje, uzna, że nie da rady, zawsze daję dziecku możliwość wyrażenia frustracji. Gniew bywa motywujący, wykrzyczenie: "głupia kałuża" albo "beznadziejne kółko roweru" pozwala na wyrażenie gniewu oraz poradzenie sobie z trudnymi emocjami. Nie pomagam dziecku na siłę.
"Przewróciłeś się i przestraszyłeś, rozumiem to. Co chciałbyś teraz robić?".
Jeśli dziecko nie jest gotowe, aby znowu wsiąść na rower albo zapiąć rolki, robimy przerwę. Forsowanie dziecka do tego, by obudziło w sobie odwagę na siłę, nie przyniesie nikomu korzyści.
Co ważne, nie używam przy dzieciach słowa: "uważaj!". Ma ono dość wątpliwą jakość w przestrzeganiu przed zagrożeniami. Pozwalam dzieciom samym obmyślić plan dotyczący pokonywania przeszkód.
"Przed tobą jest duża dziura w chodniku. Jak uważasz, co powinieneś zrobić, gdy do niej dojedziesz?".
Jeśli podejmie decyzję o przejechaniu jej, w przypadku wywrotki, będzie wiedział, że popełnił błąd. Jeśli powie, że zatrzyma się przed nią i poczeka na mnie, da mi szansę na pokazanie mu bezpiecznej trasy.
Wiem, że ciągły głęboki dialog z dzieckiem może być męczący. Tym bardziej, jeśli dziecko pędzi na rowerze i głuche na słowa rodzica. Dlatego ważne, aby rozmawiać z nim przed i po wydarzeniu.
Nie przytłaczajmy dzieci wskazówkami, jak jeździć, co robić w przypadku niebezpieczeństwa, czy porażki. Ono tego nie zapamięta, dopóki samo nie doświadczy upadku albo nie poczuje odwagi kiełkującej w brzuchu.
Proponuję cztery zasady rozmowy z dzieckiem, by nabrało odwagi:
- chwal za to, co już potrafi;
- stawiaj małe cele do osiągnięcia;
- pozwól samemu decydować, co chce robić;
- daj się wypłakać i zdenerwować.
Pamiętaj o tym, że to dziecko uczy się jazdy na rowerze. Rodzic już to potrafi i jego wspomnienia i wskazówki będą zniekształcone przez lata. Nikt z nas nie pamięta już tego strachu przed przejechaniem pierwszym metrów. A nasze dziecko właśnie się z nim mierzy. Nie pokonamy za niego tej niepewności, ale możemy pomóc mu w odkryciu odwagi, która już w nim drzemie.