"Świąt nie będzie. Nie mam ich za co wyprawić. Sama rata kredytu wzrosła nam o 600 zł"

Aneta Zabłocka
13 kwietnia 2022, 15:49 • 1 minuta czytania
"Już w ubiegłym roku było nam ciężko i zacisnęliśmy pasa, ale ostatnie miesiące to totalna katastrofa" - pisze do nas Anna. Kobieta mówi, że nie wyprawia w tym roku świąt, bo po prostu nie ma za co. W ostatnim czasie horrendalnie wzrosły jej rachunki za prąd, przedszkole oraz rata kredytu.
"Świąt nie będzie. Nie ma za co ich wyprawić". Ogromne koszty życia Polaków Fot. Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Dwa lata pandemii były ciężkie. Mój mąż stracił pracę, choć ma już nową, a ja żyłam w zawieszeniu, bo pracuję w zakładzie kosmetycznym" - pisze Ania. Wtedy, dzięki pomocy rodzicom zdołali z mężem poradzić sobie z kosztami życia. Ich córka nie chodziła jeszcze do przedszkola, zajmowała się nią babcia oraz mama, która czekała, aż otworzą na nowo kosmetykę.


Jednak z nastaniem nowego roku szkolnego i wysłaniem dziewczynki do przedszkola publicznego, okazało się, że potrzebuje opinii poradni pedagogiczno-psychologicznej. Asperger. Została przez rodziców przeniesiona do prywatnego przedszkola integracyjnego.

"To był cios. 1300 złotych miesięcznie plus wyżywienie. Myślałam, że się zapłaczę. Znów musieliśmy wyciągnąć rękę do rodziców" - wyznaje Ania.

Gdy jej mąż znalazł drugą pracę, wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Jednak niemal w tym samym momencie, gdy otwierali butelkę szampana, pojawiła się informacja z banku o wzroście raty kredytu.

"600 złotych. A przecież to jeszcze nie koniec. Rachunek za prąd wzrósł o 200 złotych. Czuję, że tonę. Wszystko, co dała nam praca mojego męża, właśnie zostaje zaprzepaszczone. Przy czym nie korzystamy z życia, a jedynie utrzymujemy się przy nim".

Dlatego Ania mówi, że nie wyprawia w tym roku świąt. Na Boże Narodzenie jeszcze się spięli, ale Wielkanoc ograniczają do zjedzenia żurku.

Podejrzewa, że to jedna z najmądrzejszych decyzji, jakie podjęła w życiu. Gdy wychodzi na zakupy, lustruje ceny produktów kilka razy. "Zastanawiam się, co jeszcze zostało w domu i jak nagotować z tego kilka obiadów. Szczęście w nieszczęściu, że córka je w przedszkolu, więc kupuję produkty na obiad dla siebie i męża. A nam w gruncie rzeczy wszystko jedno, czy przez cały tydzień jemy to samo".

Wiele osób w obecnej sytuacji ekonomicznej w Polsce martwi się rosnącymi w zastraszającym tempie kosztami życia. Nie ma się, co dziwić. Mamy wrażenie, że podczas, gdy zarobki stanęły w miejscu, ceny wywindowały w górę, a szczytu podwyżek nie widać.

Czy Ania ma rację, że rezygnuję z organizacji świąt? Tak, jeśli jest to zgodne z jej pragnieniami i potrzebami. Celebracja Wielkanocy nie musi być wystawnym śniadaniem ani gęsiną na obiad. Świętowanie zaczyna się w głowie. Czas spędzony z rodziną znaczy o wiele więcej niż prezenty od Króliczka i fura czekoladowych jajek.

Jeśli jednak święta Wielkiej Nocy są dla niej ważne, powinna postarać się o zrobienie jednej świątecznej rzeczy, która zaspokoi jej potrzebę emocjonalną. Spotkania świąteczne z rodziną mają w Polsce długą i silną tradycję, jednak nikt nie powiedział, że trzeba się "postawić i zastawić", aby kogokolwiek ugościć. Składkowe śniadanie wielkanocne czy kolacja to świetny sposób na zaoszczędzenie pieniędzy i dzielenie się "magią świąt" z tymi, którzy zawsze nas wspierali.

Czytaj także: https://mamadu.pl/161746,swieta-wielkanocne-we-wlasnym-domu-nie-musimy-sie-z-tego-tlumaczyc