"Świąt nie będzie. Nie mam ich za co wyprawić. Sama rata kredytu wzrosła nam o 600 zł"
"Dwa lata pandemii były ciężkie. Mój mąż stracił pracę, choć ma już nową, a ja żyłam w zawieszeniu, bo pracuję w zakładzie kosmetycznym" - pisze Ania. Wtedy, dzięki pomocy rodzicom zdołali z mężem poradzić sobie z kosztami życia. Ich córka nie chodziła jeszcze do przedszkola, zajmowała się nią babcia oraz mama, która czekała, aż otworzą na nowo kosmetykę.
Jednak z nastaniem nowego roku szkolnego i wysłaniem dziewczynki do przedszkola publicznego, okazało się, że potrzebuje opinii poradni pedagogiczno-psychologicznej. Asperger. Została przez rodziców przeniesiona do prywatnego przedszkola integracyjnego.
"To był cios. 1300 złotych miesięcznie plus wyżywienie. Myślałam, że się zapłaczę. Znów musieliśmy wyciągnąć rękę do rodziców" - wyznaje Ania.
Gdy jej mąż znalazł drugą pracę, wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Jednak niemal w tym samym momencie, gdy otwierali butelkę szampana, pojawiła się informacja z banku o wzroście raty kredytu.
"600 złotych. A przecież to jeszcze nie koniec. Rachunek za prąd wzrósł o 200 złotych. Czuję, że tonę. Wszystko, co dała nam praca mojego męża, właśnie zostaje zaprzepaszczone. Przy czym nie korzystamy z życia, a jedynie utrzymujemy się przy nim".
Dlatego Ania mówi, że nie wyprawia w tym roku świąt. Na Boże Narodzenie jeszcze się spięli, ale Wielkanoc ograniczają do zjedzenia żurku.
Podejrzewa, że to jedna z najmądrzejszych decyzji, jakie podjęła w życiu. Gdy wychodzi na zakupy, lustruje ceny produktów kilka razy. "Zastanawiam się, co jeszcze zostało w domu i jak nagotować z tego kilka obiadów. Szczęście w nieszczęściu, że córka je w przedszkolu, więc kupuję produkty na obiad dla siebie i męża. A nam w gruncie rzeczy wszystko jedno, czy przez cały tydzień jemy to samo".
Wiele osób w obecnej sytuacji ekonomicznej w Polsce martwi się rosnącymi w zastraszającym tempie kosztami życia. Nie ma się, co dziwić. Mamy wrażenie, że podczas, gdy zarobki stanęły w miejscu, ceny wywindowały w górę, a szczytu podwyżek nie widać.
Czy Ania ma rację, że rezygnuję z organizacji świąt? Tak, jeśli jest to zgodne z jej pragnieniami i potrzebami. Celebracja Wielkanocy nie musi być wystawnym śniadaniem ani gęsiną na obiad. Świętowanie zaczyna się w głowie. Czas spędzony z rodziną znaczy o wiele więcej niż prezenty od Króliczka i fura czekoladowych jajek.
Jeśli jednak święta Wielkiej Nocy są dla niej ważne, powinna postarać się o zrobienie jednej świątecznej rzeczy, która zaspokoi jej potrzebę emocjonalną. Spotkania świąteczne z rodziną mają w Polsce długą i silną tradycję, jednak nikt nie powiedział, że trzeba się "postawić i zastawić", aby kogokolwiek ugościć. Składkowe śniadanie wielkanocne czy kolacja to świetny sposób na zaoszczędzenie pieniędzy i dzielenie się "magią świąt" z tymi, którzy zawsze nas wspierali.