Brak maseczek to nie koniec pandemii. Obrażajcie się, jak chcecie, ja z dzieckiem na święta nie jadę
- Teściowa Doroty całą pandemię unikała spotkań, uznała, że zdjęcie maseczek należy świętować z przytupem.
- Ani rodzice autorki listu, ani teściowie nie chcą uszanować decyzji młodej rodziny o spędzeniu świąt z dala od tłumu.
- Relacje rodzinne ucierpiały, kiedy rodzice niemowlaka odwołali swoje przybycie na śniadanie wielkanocne.
Zdjęli maski i zapomnieli o pandemii
Dorota zwraca uwagę na nonszalanckie podejście rodziny męża do organizacji wielkiej rodzinnej imprezy. "Przez dwa lata teściowa kazała nam w czasie nielicznych spotkań rodzinnych, do których dopuściła, nosić maski, zachowywać dystans. Bardzo pilnowała, aby w domu na raz nie pojawiało się zbyt wiele osób. Bała się COVID-19" - wspomina kobieta.
"Mimo że jest zaszczepiona trzema dawkami, unikała nawet kontaktów z wnukami. I nagle, kiedy premier ogłosił zdjęcie obostrzeń, dla niej pandemia się skończyła. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ogłosiła, że w tym roku organizuje wielkie rodzinne śniadanie wielkanocne. Zaprosiła swoje rodzeństwo wraz z rodzinami i trójkę swoich dzieci, w tym mojego męża" - czytamy.
Kiedy Dorota dowiedziała się, jak duże przyjęcie się szykuje, powiedziała mężowi, że nie jest entuzjastką tego pomysłu i proponuje, aby pojechać do jego rodziców na godzinę przed innymi gośćmi, podzielić się jajkiem i wyjść.
"Trzy tygodnie temu urodziło nam się drugie dziecko, nie wyobrażam sobie, żeby z takim maleństwem udać się na koronaparty, które wymyśliła teściowa" - podsumowuje gorzko. "Teściowa oczywiście obraziła się na zabój. Zapewnia mnie, że przecież premier ma doradców, którzy nie pozwoliliby mu zdjąć obostrzeń, gdyby wciąż istniało zagrożenie" - dodaje Dorota.
Dlaczego najpierw tam?
Kobieta rozmawiała o świątecznych planach również ze swoją mamą, która z kolei uznała, że fakt, iż młoda rodzina chce najpierw wybrać się do teściów, świadczy o lekceważeniu własnej rodziny.
"Opadły mi ręce, jedna i druga wyobrażają sobie, że wszystko, co robimy, jest na złość im. Ani moja mama, ani mama męża nie biorą pod uwagę, że próbujemy ogarnąć całość, zachowując rozsądek" - pisze Dorota.
"Jej zarzut jest taki, że celowo próbuję uniknąć spotkania z siostrą, która zapowiedziała swoją obecność o 9.00, zdaniem mamy, nie chcę się z nią spotkać. Jednak zapomina, że sama mówiła mi, że w przedszkolu moich siostrzeńców szaleje rotawirus" - czytamy.
"Postanowiliśmy więc nie jechać nigdzie. Obrazili się wszyscy. Usłyszeliśmy, że lekceważymy wszystkich, ignorujemy tradycję i w dodatku odcinamy się od bliskich. Zanim mnie ocenicie, chciałabym napisać, że oboje z mężem jesteśmy osobami niewierzącymi, dzieci nie ochrzciliśmy, ani teściowie, ani moi rodzice nie chadzają do kościoła poza święceniem jajek" - alarmuje kobieta.
Dla niej i jej męża święta zwykle były okazją do spotkań towarzyskich. Dziś uznali, że narażanie zdrowia niemowlęcia nie jest warte podtrzymania tradycji. "Teściowie próbują wpłynąć na mojego męża, żeby przyjechał z dziećmi, choćby beze mnie, moja mama zarzuca mi, że zachowuję się jak dziecko i niepotrzebnie się obrażam".
"Telefony od nich przestałam po prostu odbierać. Obydwie więc wypisują do mnie, nalegając na zmianę decyzji" - kończy Dorota.
Idea świąt
Trudno dziwić się Dorocie, która nie chce narażać niemowlaka na stres związany z wizytą na dużym przyjęciu. Poza kwestiami zdrowotnymi warto wspomnieć, że ilość bodźców na takim spotkaniu jest dla niedojrzałego układu nerwowego przytłaczająca.
Warto jednak pamiętać o jeszcze jednej rzeczy - obchodzenie świąt nie jest obowiązkowe. Często nawet osoby deklarujące się jako niewierzące, biorą udział w obchodach katolickich świąt właśnie z chęci sprawienia przyjemności bliskim czy wykorzystania wolnych dni do spotkania z nimi. Jednak jeśli młodzi rodzice nie chcą tego robić, ich bliscy powinni pamiętać, że są dorośli i mają do tego prawo.
Z listu Doroty jasno wynika, że rodzinne stosunki są dość napięte. Obydwie babcie wydają się czuć pokrzywdzone, a może zwyczajnie są zaborcze? Tak czy inaczej, kiedy emocje opadną, warto porozmawiać na ten temat spokojnie raz jeszcze. Jednak dobro dziecka i własny komfort psychiczny młodej rodziny powinny pozostać jej priorytetem. Na uczucia innych nie mamy wpływu.