Spójrz na swoje stopy. Też tak robisz? W ten sposób możesz wpłynąć na relacje z partnerem
- W codziennym pędzie z partnerem zmieniamy komunikację na szybką, żeby załatwić jak najwięcej spraw w możliwie krótkim czasie.
- Przybierając zniecierpliwioną postawę, czy poirytowany tembr głosu dajemy mu jasny komunikat - nie jesteś ważny.
- Warto się uśmiechnąć, opuścić gardę i czerpać przyjemność z rozmowy z najbliższą ci przecież osobą.
Kto to dzwoni
Znajoma odbiera w czasie spotkania telefon "Co się stało?" - rzuca poirytowana do słuchawki, kiedy na wyświetlaczu widzi numer męża. "Ach, cześć kochanie, jak było w przedszkolu" - jej ton zmienia się zupełnie, kiedy odkrywa, że to nie mąż, a syn do niej dzwoni. Nagle ma czas, nagle ten dzwonek, który przerwał babskie pogaduchy, nie jest tak irytujący.
Myślę sobie, że obok synka siedzi jego tata, jej mąż, którego przecież kocha, są świetną parą, a jednak dla niego nie miała tego słodkiego głosu, mimo że nie powiedział nic niewłaściwego, słychać było, jak irytuje ją ten telefon.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak brzmi nasz głos, kiedy rozmawiamy z partnerem. Nie mamy nic złego na myśli, ale jesteśmy poirytowane, kiedy mąż czyni zbyt długi wstęp do swojej wypowiedzi i zamiast z uśmiechem potakiwać, mówimy "no!", które ma na celu go pospieszyć. Albo dzwonimy, żeby w drodze do domu kupił mleko i nie witamy go słodkim szczebiotaniem, tylko wydajemy chłodne polecenia.
Wydaje nam się, że po tylu latach razem, nie musimy już słodzić, ale czy zaraz powinniśmy popadać w skrajności? Warto spróbować posłuchać swojego tonu i uśmiechnąć się do partnera, nawet jeśli akurat w tym momencie nie mamy czasu na pogaduchy, zapytać "Kochanie, czy to coś pilnego, czy mogę oddzwonić za 20 min?". Ten uśmiech i miły ton naprawdę sporo zmieniają.
Zapanuj nad mimiką
Czasem staramy się skupić na rozmowie, ale odciąga nas coś na bok, bo na maila trzeba odpisać, bo dziecko czeka na kanapkę, albo zwyczajnie, chciałabyś już iść pod prysznic, a on mówi i mówi. Stoisz i słuchasz. Ale jeśli przewracasz przy tym oczyma, krzyżujesz ręce na piersi, albo tupiesz nogą, to twoja postawa przeczy temu, co mówisz. Dajesz jasny sygnał, że nie masz ochoty na tę rozmowę.
Byłam przekonana, że nic takiego nie robię, ale znajoma psycholożka powiedziała kiedyś: spójrz na swoje stopy. Okazało się, że cała moja mowa ciała sugerowała chęć jak najszybszego zakończenia tej rozmowy. Nie byłam zwrócona w stronę rozmówcy, moje stopy były ustawione w kierunku, w którym chciałam odejść.
A jeśli dołożyć do tego bogatą mimikę, którą ma wiele z nas, to szybko można się zorientować, że ponad odbycie rozmowy z partnerem cenimy sobie, jak najszybsze odejście na bok, do swoich spraw. Nawet jeśli on świadomie tego nie analizuje, to wyczuwa pośpiech, którym emanujemy, a ten nie sprzyja komunikacji, która szybko przybiera formę telegraficznych skrótów.
Kiedy te historie się powtarzają, ta forma suchych komunikatów wchodzi nam w nawyk. Nagle okazuje się, że już nie toczycie rozmów, mimo że się kochacie, staliście się ludźmi, którzy załatwiają razem wspólne sprawy, a nie idą razem przez życie.
Zmień nastawienie i postawę
Te znikające z głosu przyjemne tony i niecierpliwa postawa przychodzą same. Ale zawsze można z tym zawalczyć i warto to zrobić. Bo inaczej owszem szybko, sprawnie i na chłodno załatwicie sprawy najpilniejsze, ale zapomnicie, jak fajnie jest ze sobą rozmawiać.
Nasza postawa mówi partnerowi więcej niż najczulsze słówka, warto się jej przyjrzeć i lekko ją skorygować. Bo inaczej nadejdzie dzień, kiedy mleko na kolację dla dzieci nie będzie już potrzebne i po co wtedy do niego zadzwonisz?