Zamiast jechać z dzieckiem na pogotowie, pytają na Facebooku, co zrobić. "Matki, ogarnijcie się"

List do redakcji
"Dziecko się poparzyło, płacze, myślicie, że powinniśmy jechać na SOR?", "Mój syn chyba zjadł kawałek bombki, co zrobić?", "Córka wczoraj połknęła śrubkę, trzeba iść do lekarza?" – nawet nie wiem, ile razy widziałam takie posty na Facebooku. Bo niektóre matki, zamiast jechać ze swoimi dziećmi do lekarza lub szpitala, zadają pytania w mediach społecznościowych. To jakaś plaga.
Niektóre matki, zamiast iść do lekarza, gdy dziecku coś dolega, stosują się do rad innych mam z internetu. fot. Pexels

Facebook jako wujek dobra rada

Odkąd jestem mamą, obserwuję kilka grup o rodzicielstwie i dzieciach w mediach społecznościowych. Sama rzadko się na nich udzielam, ale lubię czytać wpisy innych mam – traktuje je jako inspirację i dzięki nim wiem, że nie tylko ja zmagam się z konkretnym problemem czy obawą.

Ale coraz częściej widzę, że na tych grupach są matki, które te Facebookowe rozmowy traktują jako podstawowe źródło wiedzy. A swoją głupotą i naiwnością narażają zdrowie dzieci. Czasem, gdy zaczynają dzielić się swoimi przemyśleniami – nie tylko swoich.

Spanikowana matka

Niektóre z nich są dosłownie pozbawione instynktu samozachowawczego. Rozumiem pytania o sposoby na odstawienie malucha od piersi, sposoby na kolkę czy usypianie dziecka – czasem po prostu już brakuje pomysłów, a te które sprawdzają się u dzieci przyjaciółek, u nas zawodzą. Ale problem jest wtedy, kiedy internetowe mamusie pytają o radę w poważniejszych kwestiach i nie potrafią same zdecydować, czy wezwać pogotowie, kiedy ich dziecko połknęło... śrubkę.


Nawet nie pamiętam, ile razy widziałam posty w stylu "Wczoraj moja córka połknęła śrubkę, czekam aż ją wydali, dobrze robię?" czy "Mój syn chyba zjadł kawałek bombki, co powinnam zrobić?". Nie rozumiem, jak można być tak naiwnym i niedecyzyjnym, że w obliczu tak groźnych sytuacji, los swojego dziecka powierza się jakimś internetowym "ciociom".

A zawsze znajdzie się jedna czy dwie panie, w których opinii zignorowanie połknięcia śrubki czy innego ostrego przedmiotu przez dziecko, nie jest najgorszym pomysłem. Często powołują się na swoje autorytety, których przecież nikt nie sprawdzi – mąż po szkole medycznej, kurs pierwszej pomocy za sobą albo troje dzieci na koncie. I opowieści a czego to jej maluch nie zjadł, a ona z tym nie zrobiła. I żyją.

Czasem liczą się sekundy

Nie rozumiem, jak matka może nie mieć za grosz instynktu. Sama nie jestem zwolenniczką biegania do szpitala i lekarza z każdą najmniejszą przypadłością, ale zjedzenie kawałka szkła, ostrej śrubki czy poparzenie zagraża życiu i zdrowiu dziecka. Jak reakcja matki może ograniczać się do wstawiania głupich postów na Facebooka? Jakby sama połknęła szkło albo śrubę to też by czekała zaciekawiona, co się dalej wydarzy?

Popularne są też wpisy o paleniu w ciąży papierosów. Jedne panie szukają tylko porad, jak poradzić sobie z chęcią zapalenia papierosa. Ale są też takie, które przekonują inne, że nie ma w tym nic złego, że paliły cały czas, że ich dzieci są zupełnie zdrowe. I są z tego jeszcze dumne, a na słowa jakiejkolwiek krytyki czy zdziwienia, reagują agresywnie.

I wszystko pięknie, tylko tego typu historie na pewno mocno wpływają na decyzje osób, które nie potrafią same ocenić, czy palenie w ciąży jest dobre czy złe, czy po zjedzeniu śrubki trzeba to sprawdzić u lekarza czy nie. A kto tak naprawdę może zweryfikować, czy te internetowe porady są prawdziwe? Nie możemy, o czym mamy, które Facebooka traktują jak pierwszą pomoc przedmedyczną, chyba nie wiedzą.