Antycovidowe podziemie rodziców: za skierowanie na test zemsta. To się dzieje naprawdę
Do czego są zdolne matki-koronasceptyczki, by chore dziecko mimo wszystko nie poszło na test na koronawirusa? Wolą, by dziecko brało antybiotyk, bo same diagnozują im daną chorobę, dzielą się sposobami na uniknięcie skierowania na badanie. A jeśli okaże się, że dziecko rzeczywiście ma COVID-19? Mogą zrobić tak jak ta mama: zamiast podziękować, zemszczą się na lekarce.
- Niektórzy rodzice nie wierzą w koronawirusa i nie pozwalają testować w tym kierunku swoich dzieci. Wolą, by mimo braku zakażenia bakteryjnego, na objawy brały antybiotyki.
- Rodzice ci dzielą się swoimi sposobami na uniknięcie testów na koronawirusa w internecie. Działają jak podziemie.
- Jednym z ich sposobów na uniknięcie testowania jest m.in. nieprzyjmowanie skierowań od lekarzy. Jak jednak podaje strona rządowa, nie można nie przyjąć skierowania na test.
Test? Nie, dziękuję
Nie trzeba daleko szukać, by w internecie trafić na wpisy koronasceptyków i antyszczepionkowców. Jednak kiedy pomysły i domysły dorosłych ludzi odbijają się na dzieciach i ich zdrowiu, ciężko przejść obok tego obojętnie.A w mediach społecznościowych nie brakuje rodziców, którzy bez skrupułów dzielą się metodami na uniknięcie testowania ich chorych dzieci w kierunku koronawirusa. Dlaczego? Bo w niego nie wierzą, uważają że pandemia jest spiskiem branży farmaceutycznej, sami zdiagnozowali u swoich pociech anginę albo po prostu chcą uniknąć kwarantanny – powodów jest wiele.
By chore dziecko, z objawami wskazującymi na koronawirusa, skierowania na test nie dostało, internauci kombinują, jak mogą. Jedni polecają wizytę tylko u prywatnych lekarzy, którzy skierowań na testy nie dają, inni te skierowania ignorują, a są też tacy, którzy zalecają odmowę ich przyjęcia. To, jak podaje rządowa strona gov.pl, jest niezgodne z obowiązującym prawem, choć niektórzy internauci twierdzą, że działa. Inni zaczęli leczyć się wyłącznie prywatnie.
To musi być jakiś wirus
Na jednym z mediów społecznościowych swoją historią podzieliła się internautka, która poszła z córką do lekarza w ramach NFZ. Była przekonana, że jej córka dostanie antybiotyk – sama zdiagnozowała u niej anginę.Lekarka wykluczyła zakażenie bakteryjne, więc antybiotyku przepisać nie mogła. A że objawy takie jak gorączka i ból gardła pokrywają się z tymi, które wywołuje koronawirus, wręczyła mamie pacjentki skierowanie na test na koronawirusa. Na co kobieta poskarżyła się w internecie – bo wolała, by jej dziecko brało antybiotyk, niż poszło na wymaz.
Ta sytuacja wywołała dyskusję na forum. Większość komentujących post rodziców także oburzyła "postawa" lekarki, która postanowiła poszerzyć diagnozę dziecka o COVID-19. Twierdzili, że przez takich ekspertów pandemia nigdy się nie skończy, a inni zarzucali medykom przyjmowanie pieniędzy za wypisywanie skierowań na testy. Swoją drogą, podważanie kompetencji lekarzy wydaje się ulubionym sportem "zaradnych" koronasceptyków.
Na wieść o tym, że wiele dzieci boli teraz gardło, dużo osób choruje i ma podobne objawy, internauci wyrokują, że "to musi być jakiś wirus". Ale nie koronawirus, bo tego istnieje podważają.
Test pozytywny - zemszczę się na lekarzu?
Na tym jednak nie koniec tej historii. Wynik testu córki internautki okazał się pozytywny. Co więc zrobi? Będzie wdzięczna lekarce za trafną diagnozę? Ależ skąd, przecież chciała, żeby była to angina. Doniesie na lekarkę do sanepidu. Bo przecież miała kontakt z zakażonym, prawda?Czego się boją? Wszystkiego
O ile wiadomo, ze w kwestii szczepień dzieci rodzice są podzieleni, to okazuje się, że nie tylko one budzą strach u koronasceptyków. Ci twierdzą, że osoby które przeprowadzają testy w kierunku koronawirusa są źle przeszkolone, więc robienie samego testu to też ryzyko.Jednak ryzyko związane z COVID-19 u dzieci, o którym od dawna alarmują eksperci, nie robi na nich wrażenia. Na początku pandemii wydawało się, że najmłodsi przechodzą zakażenie łagodnie, ale już nikogo już nie dziwią pełne dziecięce oddziały covidowe i długa lista powikłań takich jak cukrzyca, czy nawet udar. Taką cenę dzieci płacą za irracjonalne decyzje dorosłych – którzy gdyby mogli, leczyliby u nich koronawirusa antybiotykiem na anginę.