"Miesięcznie na korepetycje wydajemy około 2 tys. zł". Ceny szybują w górę w całej Polsce
- Całą trzecią klasę Jadzia spędziła na zdalnych lekcjach, tych kilku tygodni w szkole nie liczę. Efekt, od początku tego roku szkolnego chodzi na korepetycje, bo nauczyciele wymagają więcej, niż dzieci w zeszłym roku się nauczyły - mówi Patrycja. Korepetycje jej dzieci kosztują miesięcznie około 2 tys. zł.
- Za dobrego korepetytora trzeba słono zapłacić, ale najpierw trzeba znaleźć takiego, który jeszcze ma czas, bo grafiki najlepszych nauczycieli są wypełnione po brzegi.
- Ceny w dużych miastach i na prowincji nie różnią się znacząco, bo większość lekcji pozaszkolnych odbywa się zdalnie.
- Zarabiają więcej niż w szkole i windują ceny, bo chętnych jest coraz więcej. Korepetycje stają się elitarną usługą.
Korepetytor desperacko poszukiwany
Do dobrego korepetytora tuż przed wystawieniem ocen nie ma szansy się dodzwonić. Ich kalendarze są przepełnione, a numer do takiej osoby można dostać tylko z polecenia. Za jego usługi trzeba słono zapłacić. Zapotrzebowanie na usługi korepetytorów lawinowo wzrosło w poprzednim roku szkolnym, kiedy dzieci zaczęły uczyć się zdalnie.
"W tym roku, po okresie zdalnej nauki, dostaję dużo zapytań. Widać, że problemy mają i młodsi, i starsi uczniowie. Nawet ci najlepsi, najbystrzejsi uczniowie opuścili się w nauce, bo odzwyczaili się od systematyczności i myślenia" – mówiła w Uwadze TVN Dagmara Bednarek, nauczycielka, która udziela prywatnych lekcji z chemii.
Zapotrzebowanie na wsparcie wpływa bezpośrednio na wysokość cen. Wielu rodziców mówi, że najwięcej kosztują ich lekcje języków obcych. - W zeszłym roku do moich dzieci przychodziła dziewczyna mieszkająca w okolicy, ma licencjat z angielskiego, wtedy 45 minut jej pracy kosztowało 40 zł, po wakacjach za ten sam czas zażyczyła sobie 70 zł. Płacę, bo wiem, że to i tak niedrogo - mówi Magda, która mieszka z rodziną w niewielkiej podwarszawskiej miejscowości.
Wielu rodziców zwraca uwagę, że znalezienie kogokolwiek, kto za rozsądne pieniądze zechciałby uczyć ich dzieci, jest w zasadzie niemożliwe. - My płacimy 120 zł za angielski, pani przyjeżdża dwa razy w tygodniu, najpierw ma 45 minut z synem, potem 45 minut z córką, normalnie za jedno dziecko bierze 70 zł. Ale te ceny obowiązują nas tylko dlatego, że umowę podpisaliśmy w czerwcu na cały ten rok szkolny. Umawiając się dziś z panią Beatą, trzeba za jedno dziecko zapłacić 90 zł, za dwójkę - 170 zł - mówi mama Jadzi.
To nie koniec wypadków
Najczęściej, poza językami, dzieci korzystają ze wsparcia przy nauce przedmiotów ścisłych. Za matematykę, fizykę czy chemię trzeba zapłacić od 60 do 150 zł. - Bez korepetycji Jadzia miałaby jedynkę na semestr. Pani przychodzi do domu dwa razy w tygodniu, w zasadzie uczy córkę od nowa, żałuję, że dopiero od dwóch miesięcy ją wspiera, ale już widać wielki postęp. Na semestr będzie dwójka - przyznaje kobieta.
Matematyka to dla tej rodziny z Wołomina koszt 60 zł za zajęcia, niby niewiele, ale miesięcznie robi się tego prawie 500 zł. Jadzia jest w czwartej klasie, jej brat w drugiej, poza wcześniej wspomnianym angielskim korzysta także z reedukacji. - 2 razy w tygodniu 90 zł. Ale prawda jest taka, że bez tego nie pójdzie naprzód, więc płacimy. Łącznie w miesiącu korepetycje dzieci kosztują nas około 2 tys. zł, a to dopiero podstawówka.
Monika pracuje na co dzień w szkole średniej, uczy języka polskiego, po pracy - drugi etat z korepetycji. - Głównie pomagam maturzystom, opracowałam własny kurs, dzięki któremu jestem w stanie przygotować do egzaminu każdego. Ale to musi kosztować, daję nie tylko swoją wiedzę, ale całe know how. Koszt 130 zł za zajęcia, minimum dwa spotkania w tygodniu.
Ceny nie tylko w wielkim mieście
Monika rozwiewa wątpliwości skąd te ceny. Sama mieszka i pracuje w mieście wojewódzkim, ale ceny zajęć z korepetytorami z prowincji też poszły w górę. - Zdalna nauka pokazała, że korepetycje też można prowadzić w tej formie. To ogromna oszczędność czasu, ale na pewno nie pieniędzy.
- Rynek wielkomiejski otworzył się również dla tych, którzy mieszkają w zupełnie innych częściach kraju. Ostatnio w Uwadze widziałam, że tylko 1/3 takich zajęć odbywa się stacjonarnie, więc co za różnica, gdzie siedzisz przy komputerze? To mocno wyrównało ceny - zauważa polonistka.
- 2-3 lata temu, jeszcze na studiach, sama udzielałam korepetycji z języka polskiego. Wtedy za godzinę brałam 40-50 zł, zainteresowanie było ogromne - mówi Agnieszka, polonistka z Sochaczewa. - Teraz ceny zaczynają się od 60 zł, a za matematykę czy angielski trzeba zapłacić jeszcze więcej - dodaje.
W sieci nie trudno znaleźć ogłoszenia, gdzie godzina korepetycji z języka obcego kosztuje nawet kilkaset złotych. - Wszystko zależy od kwalifikacji nauczyciela i potrzeb ucznia. Taniej jest nadrobić zaległości przed klasówką, drożej i to znacznie, jeśli dziecko przygotowuje się do studiów poza granicami Polski - mówi Katarzyna, która za 45 minut zajęć z języka angielskiego bierze od 170 do 450 zł.
- Chętnych nie brakuje, windujemy ceny, żeby zarabiać adekwatnie do wiedzy, którą oferujemy, a trafiają do nas tylko ci, których na to stać. Z pracy w szkole zrezygnowałam rok przed pandemią, już wtedy nie narzekałam na brak zainteresowania, choć byłam jedną droższych w Słupsku, gdzie wtedy mieszkałam. Dziś lekcje prowadzę zdalnie z domu na Kaszubach. W lokalnym domu kultury prowadzę darmowe zajęcia dla lokalnych dzieci, więc nie myślcie, że chodzi tylko o pieniądze - zaznacza.
- Dzięki wysokim cenom zajęć komercyjnych opłacam ZUS i stać mnie, żeby pracować 20 godzin tygodniowo i starcza czasu na pomoc tu, gdzie jej potrzeba, a rodziców nie stać na zapłacenie - dodaje Katarzyna.
Najlepiej z polecenia
Dziś rynek korepetycji wart jest kilkaset milionów złotych, jednak dość łatwo jest dać się oszukać. Większość moich rozmówców zwraca uwagę, że kompetencje korepetytora trzeba sprawdzić. - Kiedyś do Staśka przyszedł pan, który miał go uczyć angielskiego. W drzwiach ukazał mi się bardzo młody chłopak, który zarzekał się, że skończył studia. Sam nieźle mówię po angielsku, ale syn nie chciał się ze mną uczyć. Korepetytora powitałem w drzwiach po angielsku. Nie umiał poprowadzić konwersacji, więc go wyprosiłem - przyznaje Michał.
Mężczyzna kolejnego nauczyciela nie szukał już w sieci, popytał znajomych i trafił na panią Joannę, która przed pierwszą lekcją zgodziła się przysłać zdjęcia dyplomu i kwalifikacje, które potwierdziły jej wykształcenie i kompetencje. Ona potrafiła porozumieć się z mężczyzną przy pierwszym spotkaniu. Stasia uczy od października, za godzinę bierze 120 zł.
Może cię zainteresować także: "Piątki to ona nigdy nie przyniesie". Rodzice wybitnie niezdolnych dzieci wstydzą się swoich pociech