Zamieszkałam z rodziną męża. Teściowa nie traktuje mnie jak wroga, ale robi coś dużo gorszego
Wiem, co mówi się o mieszkaniu z teściami — że teściowa to nie rodzina, że lepsze ciasne, ale własne. A nawet "przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej". Jednak mama mojego męża od początku miała do mnie pozytywny stosunek. Może nawet zbyt pozytywny. Nie traktuje mnie jak wroga to na pewno, ale jak nieporadne dziecko. A mam 30 lat!
W domu teściowej jestem dzieckiem
Oczywiście mieszkać z teściami mieliśmy na chwilę, na czas budowy domu. Nie wiem, co sobie wtedy myślałam, ale budowa domu trwa już 2 lata, jej końca nie widać, a ja chcę się już od teściów wyprowadzić. Mąż nie chce o tym słyszeć, bo nie ma zamiaru wydawać pieniędzy i na budowę, i na wynajem mieszkania, ale ja tego dłużej nie zniosę.Problemem tradycyjnie jest teściowa. Ale nie wredna teściowa. A raczej mama, która chciałaby mnie zagłaskać. Od razu, gdy się wprowadziła, uznała, że będziemy sobie urządzać kawki, ploteczki, spędzać razem czas.Może cię zainteresować także: Zamieszkałam z teściową i wiem jedno: dla niej zawsze będę jedynie dodatkiem do synusia
Szukała koleżanki, ale jednocześnie zauważyłam, że traktuje mnie bardzo z góry. Gdy ustalali coś rodzinnie, mój głos nie był brany pod uwagę. Zawsze mówiła do mnie zdrobniale. Patusia.
Nie umiałam gotować tak wybitnie jak teściowa, ale bez problemu robiłam kilka moich sprawdzonych dań, które wszystkim smakowały. Gdy ktoś przy stole zachwalał jej obiad i pytał, która z nas to zrobiła, ona odpowiadała, że "Patusia takich rzeczy nie umie".
I to powtarzało się regularnie. Wymyśliłam, że przemaluję sypialnię bez pomocy męża, bo on dużo pracuje. Teściowa zaczęła krzyczeć, że nie mam o tym pojęcia i że narobię zacieków. Zabroniła mi.
Chciałam zrobić ciasto, a ona wiedziała, że nie jestem dobra we wszelkich wypiekach. Naszykowałam kuchnię, włączyłam filmik na YouTube z przepisem. Teściowa weszła do kuchni i zaczęła mnie... wyśmiewać.
Bo przepis na proste ciasto to ja powinnam znać na pamięć! Mało tego, usiadła w kuchni i patrzyła mi na ręce. Pouczała mnie, podchodziła, wyrwała mi miskę z ręki, bo źle mieszałam. Cały czas mówiła do mnie "dziecko".
Mało tego, chociaż doskonale wie, że jestem raczej pedantyczna, to w trakcie kilka razy mi powtórzyła, że po "tych moich eksperymentach" kuchnia ma lśnić czystością. Tak jakbym była dzieckiem, które porozrzucało zabawki po jej pokoju.
Dowiedziałam się, że rozmawiając o mnie, podkreśla, jakbym była zupełną ofermą. "Wiesz, Patrycja tego nie zrobi, Patrycja nie ma do tego głowy, co ja się będę prosić Patrycji!".
Zabolało mnie to, więc zapytałam ją, czemu tak mówi. Nigdy nie odmówiłam jej pomocy, jeździłam z nią na zakupy, gotowałam obiady, sprzątałam, kiedy trzeba. Powiedziała mi, że ja nic takiego wielkiego nie robię. Czasem poodkurzam, czasem ugotuję zupę z proszku, ale sama w domu bym zginęła!
Zdenerwowałam się nie na żarty i porozmawiałam o tym z mężem. On oczywiście chciał wszystko załagodzić, a ona zaognić. Przyszła do mnie na drugi dzień z pytaniem, czemu skarżę jej synowi. Gdybym była dorosła, to rozmawiałabym z nią! Znowu sytuację obróciła przeciwko mnie.
Gdy próbuję robić coś, co się teściowej nie podoba, zabrania mi (bo to jej dom, a ja coś popsuję) albo wyręcza (bo ja i tak zrobię to źle). Potem śmieje się ze mnie przy ludziach, tłumacząc, że mam dwie lewe ręce, że co ja tam potrafię, że sami w domu byśmy sobie nie poradzili. Nie bez pomocy teściów.
Mam tego dość. Przez to psują się także moje relacje z mężem, on chce odkładać na dom, ja nalegam na wynajem. Teściowa nie jest dobra ani jako wróg, ani jako matka. A najgorsza jest jako... współlokatorka.
Może cię zainteresować także: Kto z teściową mieszkał, ten się w cyrku nie śmieje. Synowe o absurdach życia z "mamusią"