"Tam upadek oznacza śmierć". Ambicje ojca naraziły 12-latkę na śmiertelne niebezpieczeństwo

Marta Lewandowska
Kiedy dzieci zaczynają dzielić z nami pasję, mamy poczucie, że jesteśmy z nimi bliżej. Wielu rodziców stara się więc zarazić potomstwo swoim hobby. Wspólne gotowanie, wycieczki rowerowe, szachy czy wspinaczki wysokogórskie. Tylko czy zawsze dostosowujemy poziom trudności do możliwości dziecka? Dowodem na to, że niekiedy ambicje rodziców przewyższają zdrowy rozsądek, jest opisana przez portal tatromaniak.pl historia.
Tatry wymagają pokory i nie wybaczają błędów, za nie płaci się najwyższą cenę. Fot. Nina Uhlíková z Pexels/ Facebook

Z córką w góry

Portal tatromaniak.pl opisuje sytuację, kiedy to na jednym z popularnych, choć bardzo niebezpiecznych, szlaków, wspinał się mężczyzna wraz z córką w wieku około 12 lat. Dziewczynka, jak komentuje doświadczony taternik Michał Segieda, wyglądała na bardzo przestraszoną, co było uzasadnione, biorąc pod uwagę fakt, że nie miała żadnych zabezpieczeń, kasku, a na nogach miała zwykłe sportowe obuwie.


"Postanowiliśmy zapytać opiekuna dziewczynki, czy zgodzi się, abyśmy przekazali naszą lonżę z uprzężą dla dziewczynki do czasu zejścia ze szlaku, aby po prostu nie wydarzyła się jakaś tragedia – Pan odpowiedział, że dziecko się wspina w Alpach i dziękuje, ale nie skorzysta…” - czytamy w artykule.

Segieda wraz z innymi turystami zwrócili uwagę opiekunowi dziewczynki, że szlak jest bardzo niebezpieczny i odradzają dalszą wspinaczkę. Po namowach mężczyzna w końcu zszedł z córką do Doliny Pięciu Stawów. Taternik apeluje do rodziców, aby nie zabierali dzieci na Orlą Perć, bo jest to szlak bardzo wymagający i zdecydowanie nieodpowiedni dla dzieci.
Rodzi się pytanie, czy aby mężczyzna nie podszedł do wycieczki z dzieckiem zbyt ambitnie?

Orla Perć nie dla każdego

Daria Siemion, która od lat realizuje się jako wspinaczka i taterniczka, przecierała ze zdumienia oczy, kiedy czytała tę historię. - Orla Perć to szlak bardzo niebezpieczny i dochodzi na nim do wielu śmiertelnych wypadków. Powodem nie jest jego trudność, a ekspozycja. Tutaj każde omsknięcie nogi kończy się upadkiem w ogromną przepaść - zauważa.

Kobieta przyznaje, że nie odważyłaby się zabrać tam nikogo, kto nie ma odpowiedniego przygotowania, doświadczenia, a już na pewno nikt nie powinien na Orlą Perć wchodzić bez zabezpieczenia. - Zabezpieczyć przed upadkiem może uprząż oraz lonża asekuracyjna, jednak nie jest to rozwiązanie popularne wśród polskich turystów, którzy w zdecydowanej większości "żywcują" - dodaje Daria.

- Dziecko, o którym mowa, nie było sprzętowo przygotowane na wyprawę na Orlą Perć. Nie miało nawet odpowiedniego obuwia. O kasku nie wspominając. A na Orlej Perci leci wiele kamieni. Uderzenie jednym z nich może skończyć się zgonem na miejscu albo upadkiem w przepaść - kończy taterniczka.

Dlaczego ciągniemy dzieci

Rodzi się pytanie, czy sam tata, który również wspinał się bez sprzętu, miał świadomość, na jakie niebezpieczeństwo naraża dziecko? Góry są piękne, ale wymagają niezwykłej pokory, przygotowania i nie wybaczają błędów.

Jednak prawda jest taka, że rodzice często nie dostrzegają strachu dziecka, który w tym przypadku zauważyli obcy ludzie. Nie widzą też znużenia, niechęci do wykonywania różnych aktywności, które opiekunowie dla nich wybierają. - Bo współcześni rodzice na ślepo realizują swoje ambicje kosztem dzieci - mówi psycholog Magdalena Kietlińska z gabinetu Logos.

Ekspertka przyznaje, że coraz częściej obserwuje, że rodzice tak bardzo chcą, żeby dziecko było wybitne w dziedzinie, którą oni sami kochają, że nie zauważają, iż dziecka zupełnie to nie pociąga. - Trzeba mieć świadomość, że te chore ambicje rodziców mają destrukcyjny wpływ na dziecięcą psychikę. Dziecko zwykle nie powie mamie czy tacie, że nie chce spełniać ich marzeń - mówi Kietlińska.

Zdaniem psycholożki dzieci, na których rodzice naciskają, aby angażowały się w jakąś aktywność, która zupełnie nie sprawia im przyjemności, robią to, aby zasłużyć na miłość mamy czy taty. - A to przecież nie o to chodzi, żeby pielęgnować w dziecku przekonanie, że jak jest w czymś dobre, to się je kocha, a jak jest słabe, czy nie chce tego robić, to nie jest wartościowe.

Jak przyznaje Magdalena Kietlińska, takie podejście najczęściej owocuje u dziecka stanami lękowymi, a bywa, że i depresją. - Dorastając w przekonaniu, że musisz coś robić wbrew instynktowi samozachowawczemu, jak ta dziewczynka, wpływa na całe nasze życie. Bo wielu rodziców o wszystkim decyduje za dziecko, a presja, którą tworzą, bo we wszystkim trzeba być najlepszym, to fatalne środowisko do rozwoju.

Sprawdź, czy dziecko chce

Psycholog zaznacza, że dziś wielu dorosłych żyjąc w ciągłym pędzie i goniąc w wyścigu szczurów, zapomina, że dla dziecka wcale nie jest najważniejsze osiąganie szczytów, uczestnictwo w wielu dodatkowych zajęciach i posiadanie oryginalnego hobby. - To, czego dziecko najbardziej potrzebuje to czujni i dostępni mądrzy rodzice - zaznacza psycholog.

- Nie ma niczego złego w podsuwaniu dziecku pomysłów na aktywność, ale zabierzmy je na jedne, drugie zajęcia, czy mniej wymagającą trasę górską i obserwujmy, czy jemu to odpowiada - mówi Magdalena Kietlińska. - Jeśli dziecko lubi swoje dodatkowe zajęcia, to to widać, ono samo się rwie, nikt nie musi nastawiać zegarka, żeby poćwiczyło grę na skrzypcach.

Ekspertka poleca, aby schować własne ambicje do kieszeni, bo takie historie, jak ta opisana powyżej są dowodem na to, że łatwo posunąć się o krok za daleko i narazić dziecko na niebezpieczeństwo.