Odwiedziliśmy "najlepszą szkołę na świecie". Nauka tutaj to spełnienie marzeń
Bez dzwonków czy podręczników, ale z piłkami zamiast krzeseł i nowoczesnymi metodami nauki – tak w wielkim skrócie można opisać podwarszawską szkołę No Bell. Odwiedziłam to niezwykłe miejsce i szybko przekonałam się, że edukacja naprawdę może wyglądać inaczej.
- Odwiedziliśmy podwarszawską szkołę No Bell, która w 2018 roku wygrała międzynarodowy konkurs Edumission i dzięki temu została nazwana "najlepszą szkołą na świecie".
- Bez dzwonków, podręczników i zbędnego nadzoru, za to z wolnością, odpowiedzialnością i… piłkami zamiast krzeseł – tak dzieci uczą się w szkole No Bell.
- Izabella Gorczyca, dyrektorka szkoły, opowiedziała mi, jak zrodził się pomysł na stworzenie placówki "przyjaznej uczniowi" i dlaczego w planie obok języka polskiego i matematyki znalazła się także inteligencja emocjonalna.
Pierwsze kroki
To tutaj, Konstancin-Jeziorna. Wyskakuję z autobusu numer 251 na przystanku "Mirków – Szkoła". Jeszcze tylko parę kroków i zobaczę niepozorny szaro-niebieski budynek. Przekraczam jego próg i już wiem, czemu No Bell nazwano "najlepszą szkołą na świecie". Tutaj hasło "edukacja to relacja" widać jak na dłoni.Wszystko dzieje się bardzo szybko. Nauczyciele i dzieci prześlizgują się między korytarzami, jest gwarno i od samego początku widać tutaj rodzinną atmosferę. Nie ma chodzenia w szeregu, ustawiania się przed klasą, są z kolei rozmowy nauczycieli z uczniami na korytarzach, a w powietrzu czuć twórczy chaos – ten ostatni element będzie towarzyszył mojej wizycie aż do ostatniej sekundy.Może cię zainteresować także: Znaleźliśmy polską szkołę na fińskich zasadach. Jej założyciel zdradza, jak uzdrowić system edukacji
Spotykam się z Izabellą Gorczycą – dyrektorką szkoły No Bell. To serdeczna, ale też bardzo konkretna kobieta, która na edukacji zna się, jak mało kto. Pytam, skąd trzydzieści lat temu pojawił się pomysł na stworzenie tak innowacyjnej szkoły.
fot. Maciej Stanik
Po chwili dodaje: – Duchem jestem rewolucjonistką. Zgodziłam się pomóc w zarządzaniu szkołą, ale do razu powiedziałam, że potrzebuję wolnej ręki, by móc rozwalić system. Miałam świadomość, że szkoła musi wyglądać inaczej.
To "inaczej" widać w No Bell już na korytarzach, ale także podczas lekcji. Jedną z nich mam szansę obserwować.
"Turlane opowieści" i pirackie przezwiska
Biorę sobie jedną z piłek i siadam na końcu sali. Część uczniów siedzi na krzesełkach, a część właśnie na piłkach – każdy może sobie wybrać, w jaki sposób będzie się mu wygodnie siedziało. Skakanie i przechylanie się nie jest zakazane – niektórzy właśnie tego potrzebują, by lepiej przyswajać wiedzę.Ósmoklasiści nie mają ze sobą podręczników, ale szybko się okazuje, że wcale nie są one potrzebne. Wszystko znajduje się na platformie classroom – w przestrzeni internetowej. Nauczycielka tłumaczy uczniom, czym będą się zajmować przez najbliższe dni na zajęciach z języka polskiego. Cały cykl edukacyjny przyjmuje formę gry, podczas której dzieci zdobywają punkty za określone zadania.
fot. Maciej Stanik
Do rozgrywki nauczycielka stworzyła specjalną stronę internetową, która ma pomóc uczniom w realizacji zadań: – Znajdują się tam rozmaite zakładki, między innymi taka, która informuje "Odkrywców Zaginionego Archipelagu Radomia" o postępach. Rodzic również może śledzić, jakie zadania jego dziecko już wykonało – podkreśla polonistka. – Taka forma zajęć sprawia dzieciom dużo radości, skłania do kreatywnych komentarzy oraz wpływa korzystnie na motywację.
I rzeczywiście. Radosnych i kreatywnych komentarzy nie brakuje. Widać szczególną więź między nauczycielką a grupą uczniów. Toczy się rozmowa na temat benefitu, który uczniowie mają otrzymać po zdobyciu określonej liczby punktów. Dzieci żywo dyskutują, przedstawiają swoje racje, nie obawiając się, że powiedzą coś nie tak.
A ponieważ akurat w tym semestrze gra oparta jest na typowo pirackich klimatach, każdy z uczniów ma wybrać sobie pseudonim, którym odtąd będzie się posługiwał. Nie ma więc już Maćków, Szymonów, Karolin czy Adamów, są za to: Ziemowit, Romello Lakaka, Zbigniew Kucharski czy Macieks.
Każdy z uczniów ma swoją teczkę, a w środku poszczególne zadania do wykonania. Dzieci podchodzą i wybierają materiał, który akurat dzisiaj mają ochotę przerabiać.
– Zależy mi na tym, by uczniowie czuli się współgospodarzami. Chcę, by mieli wpływ na to, jak, kiedy i czego się uczymy. To jest zgodne z nowy nurtem wychowania, ale także z duchem pedagogiki Marii Montessori. Bardzo ważne jest nauczanie podmiotowe, dzięki któremu uczniowie nie stają się jedynie biernymi wykonawcami poleceń nauczyciela. Każdy może sobie wybrać z, jakim materiałem będzie pracował, ma moc sprawczą, decyduje o tym, czego się będzie uczył. Nauczyciel nie dyktuje numeru strony i zadania do zrealizowania – mówi polonistka.
I dodaje: – Skoro my, dorośli, nie chcielibyśmy przez cały rok codziennie czytać tej samej książki, to dlaczego zmuszamy do tego dzieci, ucząc je w oparciu o podręcznik? Wyzwolenie z granic narzucanych przez podręcznik dzieje się z pożytkiem nie tylko dla uczniów, którzy otrzymują spersonalizowane materiały, ale również z pożytkiem dla samych nauczycieli. Tworzenie materiałów edukacyjnych może być odświeżającym doświadczeniem przygotowującym do otwierania przed uczniami przestrzeni przygód poznawczych, może być wprowadzeniem do prawdziwej wolności – zaznacza Joanna Górecka.
fot. Maciej Stanik
– Wszystko po to, by uczeń nie czuł szkolnej monotonii – dodaje.
fot. Maciej Stanik
fot. Maciej Stanik
Dzwonka nie słychać, ale lekcja dobiega końca.
Na korytarzu
Szkoła No Bell to cały kompleks edukacyjny: od żłobka przez przedszkole, szkołę podstawową aż do liceum. A ponieważ chętnych jest coraz więcej, placówka ma w planach postawienie nowego budynku, którego projekt wisi na ścianie pokoju dyrektorki. Obok projektu znajdują się podziękowania dla nauczycieli i pani dyrektor.fot. Maciej Stanik
fot. Maciej Stanik
Nietypowa lekcja geografii
Jeden z uczniów siedzi na ławce, drugi buja się na piłce, a nauczyciel z pasją opowiada i rysuje na tablicy tajemniczą krainę. Uczniowie mają zgadnąć, co to za miejsce. W końcu padają odpowiedzi: tu są Chiny, tam Indie, Syberia i Japonia.W tym roku dzieci będą uczyć się nie tylko o Azji, ale o wszystkich innych kontynentach. Od czego zaczną? To już zależy od nich samych. Zajęcia geografii w szkole No Bell pokazują, że zaliczenie konkretnego działu wcale nie musi kończyć się sprawdzianem.
Uczniowie mają do wyboru o wiele więcej innych możliwości: indywidualna rozmowa z nauczycielem, dobranie się w pary i zabawienie się w dziennikarza i eksperta, przeczytanie książki o konkretnym kontynencie – dziecko samo decyduje, w jaki sposób wykaże się wiedzą.
fot. Maciej Stanik
O tę ostatnią uczniowie podpytują z nieukrywaną ciekawością: "A będzie w tym roku gra?". Jan Czempiński wyjaśnia, że tym razem będą walczyć o bezpieczeństwo energetyczne na zajęciach dodatkowych, rywalizując z klasami licealnymi.
– Bardzo ważne jest to, by zastanowić się, czego my tak naprawdę oczekujemy od szkoły. Wyniki na egzaminie czy zdobyta przez uczniów wiedza to kwestie wtórne. Najbardziej zależy mi na tym, by zainteresować uczniów treściami, które przerabiamy. Dopiero to zainteresowanie może doprowadzić do zdobycia wiedzy czy dobrego wyniku na egzaminie – opowiada Jan Czempiński.
Widać, że geograf jest prawdziwie zafascynowany przedmiotem, którego uczy, a swoją pasją dzieli się także z dziećmi.
Szkoła marzeń
W szkole No Bell dzieci nie uczestniczą jedynie w zajęciach z języka polskiego, geografii czy matematyki. Są też przedmioty, których w tradycyjnych placówkach nie sposób spotkać. Jednym z nich jest inteligencja emocjonalna.fot. Maciej Stanik
Dzieci, także te najmłodsze, uczą się odpowiedzialności za swoje decyzje, nie boją się powiedzieć: "Nie rozumiem, niech mi to Pani wytłumaczy", popełniane przez nich błędy wcale nie oznaczają porażki. Uczniowie – zgodnie z pedagogiką Marii Montessori – mają prawo do podejmowania własnych decyzji, w ten sposób uczą się samodzielności. Jednocześnie nie zostają pozostawione same sobie – każde dziecko ma tutora, do którego może zwrócić się z wątpliwością czy problemem.
– My w tradycyjnym systemie nie uczymy samodzielności. Nauczyciel wpuszcza uczniów do klasy i mówi: "Otwórzcie książkę na stronie osiemnastej. Zróbcie ćwiczenie numer pięć i osiem". I gdzie tu jest samodzielność? A później nagle oczekujemy od 18-latka, by był samodzielny – tłumaczy Izabella Gorczyca.
Chociaż w szkole No Bell nie ma dzwonków, podręczników czy ocen liczbowych, to dyrektorka wyjaśnia mi, że placówka czerpie także z tradycyjnych metod nauki.
– Nie boimy się łączenia różnych rzeczy. Niekiedy krótkie wykłady też są potrzebne, bo dziecko wszystkiego samo nie odkryje. Każda metoda jest dobra, ważna jest jednak różnorodność. Pamiętajmy też, że nie każda metoda będzie dobra dla każdego dziecka – mówi Izabella Gorczyca.
fot. Maciej Stanik
Najlepsza szkoła to szczęśliwi uczniowie
W 2018 roku szkoła No Bell zwyciężyła w międzynarodowym konkursie Edumission. Właśnie wtedy została nazwana "najlepszą szkołą na świecie". Słowa te nie są bez pokrycia, ponieważ placówka znajduje się w najwyższej staninie (skala stosowana w pomiarze dydaktycznym), co oznacza, że uczęszczają do niej uczniowie osiągający najlepsze wyniki w egzaminach.Ale wyniki to jedno. Najważniejszą miarą powinno być zadowolenie uczniów, którego w szkole No Bell zdecydowanie nie brakuje.
– Kilka razy widziałam taki obrazek. Rodzic podjeżdża, by odebrać dziecko z naszej szkoły, a ono leci w drugą stronę, bo chce jeszcze zostać. Jedna mama opowiadała mi, że któregoś dnia zabrała dziecko do lekarza. W domu miała awanturę i usłyszała od dziecka: "mamo, ja nie chcę chodzić do lekarza w czasie szkoły, ale w sobotę", bo nie chciało opuszczać zajęć – śmieje się dyrektorka.
fot. Maciej Stanik
W rozmowie z Izabellą Gorczycą konfrontujemy własne doświadczenia szkolne i zgodnie dochodzimy do wniosku, że obie chciałybyśmy być uczennicami właśnie w takiej szkole. Opuszczam No Bell z uśmiechem na twarzy, mając nadzieję, że "najlepszych szkół na świecie" będzie coraz więcej.
Może cię zainteresować także: Brak pracy domowej? To możliwe! Pierwsza taka szkoła w Warszawie, pełna pozytywnych zmian