Nie znoszę córki mojej siostry. To dziecko weszło z butami w moje życie i zniszczyło, co się dało

List czytelniczki
Wiele z nas uważa, że mieszkanie w domu wielopokoleniowym to dar od niebios. Jednak nieco innego zdania jest Gabriela, która wraz z mężem i dwójką dzieci mieszka ze swoimi rodzicami. Jednak to nie oni utrudniają jej życie, a dziecko jej siostry, które codziennie przychodzi do dziadków.
Córka mojej siostry przychodzi do nas po lekcjach, mam jej szczerze dość. Fot. Unsplash

Zawsze razem

"Między mną a siostrą jest zaledwie rok różnicy, ona starsza, ja młodsza, ale całe dzieciństwo byłyśmy jak bliźniaczki, nawet do szkoły poszłyśmy razem, bo rodzice uznali, że jestem gotowa jako sześciolatka. Potem nasze drogi się rozeszły, ale nadal byłyśmy blisko. Kiedy w podobnym czasie zaszłyśmy w ciążę, przeżywałyśmy ten okres razem, snułyśmy marzenia o tym, że nasze dzieci, też połączy wyjątkowa więź" - wspomina Gabriela.


Siostra naszej czytelniczki wraz z partnerem kupili dom niedaleko rodziców, z którymi rodzina Gabrysi mieszkała. Kobiety spędzały razem mnóstwo czasu, kiedy były na urlopie macierzyńskim, Gdy ten się skończył, starsza z sióstr wróciła do pracy, a młodsza została z dzieckiem.

"W tym czasie córką Lidki zajmowała się opiekunka, a zajęta robieniem kariery siostra rozpieszczała małą, kiedy miała wolne. Drogie ubrania, egzotyczne wakacje, lekcje jazdy konnej... Przykro było patrzeć, jak moja chrześnica z uroczego berbecia zmienia się w głośną, roszczeniową i zwyczajnie niegrzeczną pannicę. Syna wychowywaliśmy nieco inaczej" - wspomina Gabriela.

Rodzinne wsparcie

Nadszedł wrzesień 2020 roku i dzieci sióstr poszły do szkoły. Ta sama klasa, żeby było wygodniej. Lidka i jej mąż poprosili dziadków, aby córka mogła do nich przychodzić po lekcjach, odrabiać lekcje z kuzynem, zjeść obiad i poczekać do wieczora na powrót rodziców.

"W praktyce mała tylko sypia w swoim domu, resztę czasu spędza u nas. I tu zaczyna się problem, bo odkryłam, że ja naprawdę nie lubię dziecka mojej siostry. Pominę fakt, że nikt mnie nie zapytał, co ja na to, a moja mama nie radząc sobie z rozwydrzoną wnuczką, zaczęła ją od razu odsyłać do mnie" - pisze wprost Gabriela.

"Uważam, że siostrzenica ma zły wpływ na mojego syna, a moje młodsze dziecko zwyczajnie prześladuje. Początkowo sama siebie karciłam za te myśli, ale w ubiegłym tygodniu czara goryczy się przelała" - przyznaje.

Czytelniczka dodaje, że siostrzenica drażni ją swoim sposobem bycia. "Robi wokół siebie mnóstwo hałasu, je jak kot, skubiąc po całym talerzu i rozrzucając wokół, a przy tym niezależnie od wielkości porcji zostawia większość. Nie zliczę, ile razy prosiłam, żeby sprzątała po sobie ze stołu, chodzi po domu w butach, choć mówiłam, żeby zdejmowała je w naszej części domu, bo młodszy syn dopiero uczy się chodzić i większość czasu spędza na podłodze" - pisze rozżalona Gabriela.

Nie histeryzuję

"Tak, wiem, że mój opis sytuacji może sugerować, że jestem przewrażliwiona, ale ręce mi opadają. Prosiłam wielokrotnie siostrę, aby porozmawiała z córką, że kiedy jest u nas, musi nas słuchać, jednak ta skarciła mnie, że próbuję jej narzucić swoje metody wychowawcze" - czytamy. Gabriela nie ukrywa, że jej zdaniem siostrzenica ma zły wpływ na jej syna.

"Oni cały czas bawią się razem na naszym podwórku. Gdy Kacper jest sam, albo z jakimś kolegą, jest spokój. Kiedy w zasięgu wzroku pojawia się kuzynka, mają naprawdę dziwne pomysły, rzucają się kamieniami, pomalowali zjeżdżalnię impregnatem do drewna, ubrudzili kostkę brukową i elewację gipsem, bo uznali, że zamiast wykopywać skamieliny z popularnej zabawki, rozpuszczą całość w wodzie".

Kobieta nie ukrywa, że cały czas bardzo starała się zachować spokój, jednak kilka dni temu nakrzyczała na siostrzenicę tak, że ta się popłakała. "Bawili się na podwórku, młodszy syn siedział w piaskownicy, a ja zbierałam pranie. Siostrzenica podeszła do roczniaka i podniosła go do góry. Zanim zdążyłam się odezwać, Kubuś leżał na trawie i płakał" - Gabriela zdenerwowała się i podniosła głos na siostrzenicę.

"Wrzeszczałam na nią tak, że aż sąsiadka wyjrzała. Wstydzę się swojej reakcji, ale ta mała to demon wcielony, podniosła Kubę i rzuciła go na trawę, a gdyby uderzył się głową o kant piaskownicy?" - pyta retorycznie Gabriela, która zabrała synów z podwórka i powiedziała swojej mamie, aby zajęła się wnuczką, bo ona ma dość.

Nagle wszystko legło w gruzach

"Chyba nikomu nie muszę tłumaczyć, że nasze rodzinne relacje nieco się popsuły po tym wydarzeniu? Mój mąż uważa, że bardzo dobrze się stało, że powiedziałam w końcu dość, ale chyba tylko on rozumie moje oburzenie. Siostra zrobiła awanturę, że nie życzy sobie, żebym wychowywała jej córkę. Moja mama stwierdziła, że przesadzam i ona nie będzie wybierać między wnukami, a mała przychodzi do niej, czy mi się to podoba, czy nie"- pisze poruszona kobieta.

Pewien problem stanowi fakt, że rodzina Gabrieli dzieli podwórko z rodzicami, więc jej dzieci i siostrzenica i tak spędzają czas razem. Kobieta zaznacza, że dziewczynka do niej się nie odzywa, ale ciągle namawia jej syna do psot. "Wiecznie podpuszcza Kacpra, żeby zabrał Kubie zabawkę, żeby się z nim nie bawił... Nie mam już siły" - kończy swój list Gabriela.

Trudno tu jednak szukać winnych, bo nie sposób nie odnieść wrażenia, że Gabrysia trochę mimowolnie stała się opiekunką dziecka siostry, choć to dziadkowie zadeklarowali, że zajmą się dziewczynką. A tymczasem 8-latka spędzała czas pod opieką ciotki, która otrzymała zakaz wtrącania się w metody wychowawcze, jakie wobec niej są stosowane.

Sytuacja rodziny rzeczywiście wydaje się patowa, bo relacje sióstr bardzo ucierpiały przez zachowanie dziewczynki, którego Gabriela nie mogła znieść. Zabrakło tu rozmowy wiele miesięcy temu. Może gdyby mama Kacpra bardziej stanowczo postawiła granice, nie doszłoby do przykrego zdarzenia? Kiedy bierzemy odpowiedzialność za bezpieczeństwo dziecka, nieważne czy swojego, czy cudzego, to ważne, aby ono znało i szanowało stawiane przez nas granice.