Za zgodą dorosłych znęcały się nad końmi? "Krzywda nie stała się koniom, lecz dzieciom"

Agnieszka Miastowska
"To jest ten moment, w którym myślę, że powinniśmy wyginąć jutro. Banda idiotów. Zero empatii. Myślenia. Wyobraźni. Zero mózgu. Żenada" – napisała na swoim Instagramie Karolina Korwin-Piotrowska. Emocje jej i tysięcy komentujących rodziców wywołały zdjęcia koni pomalowanych przez dzieci, tak by przypominały kucyki Pony. Sytuację komentuje także Superniania, zastanawiając się, czy większa krzywda stała się zwierzętom czy dzieciom.
Konie pomalowane farbami. Znęcanie się nad zwierzętami czy dziećmi? Instagram @karolinakp

Konie pomalowane farbami

Sytuacja ze zdjęć miała miejsce w stadninie "Kucykowe rancho", ale jeśli przyjdzie wam do głowy oskarżać akurat jej właścicieli o szerzenie mody na maltretowanie zwierząt, mam złą wiadomość. Podobne "aktywności dla dzieci" niestety nie są nowością w agroturystykach i na pewno przypadkowa stadnina nie jest prekursorem tego typu zabaw.
Jednak co dokładnie się stało? Jak chwaliła się stadnina w poście na Facebooku "przygotowania do hipoterapii trwają, malowanie koni to fajna zabawa dla dużych i małych". I tu pojawia się pierwszy zgrzyt, bo hipoterapia jest formą rehabilitacji ruchowej prowadzonej przy udziale konia. Uwiązane w boksie zwierzęta potraktowane jak kartka papieru nie do końca miały szansę wspierać dzieci w ich aktywności psychoruchowej, a same dzieci czego właściwie miały się nauczyć poza tym, jak skutecznie namalować tęczę na końskim zadzie?


Na zdjęciach widać zwierzęta z tęczową grzywą, różowymi kropkami, prążkami tygrysa uwiązane do słupka i gromadkę umazanych farbą dzieci dookoła nich. Gdy fotografie obiegły internet, komentujący zareagowali właściwie jednoznacznie. Maciej Kawecki wprost podsumował pomysł zabawy.

Zabawa zwierzętami

"Pokazujmy dzieciakom, że zwierzę to zabawka, z którą mogą robić, co chcą. Część koni lubi dotyk i działa na nie kojąco, ale nie wszystkie. Dla wielu zwierząt, które zwracają uwagę na zapach swojej sierści, taka zabawa to koszmar. Dziecko tego jednak nie rozróżnia. Jak dorosną zaczną te zabawki wyrzucać na śmietnik" – pisze na swoim Facebooku. Pod postem Karoliny Korwin-Piotrowskiej nie brak komentarzy o właścicielach stadniny, którzy skazali swoje zwierzęta na cierpienie, by zarobić na kolejnej "niesamowitej atrakcji na łonie natury". Wielu komentujących krytykuje nieodpowiedzialnych rodziców, którzy pozwolili swoim dzieciom nie na zabawę ze zwierzętami, a na zabawę zwierzęciem.

"Rodzice, którzy pozwalają swoim dzieciom na taką zabawę, to ci sami rodzice, którzy pozwalają im rysować po ścianach, a w razie agresji dziecka, odpowiadają "nie kop pana, bo się spocisz". Tak rośnie pokolenie roszczeniowych dorosłych" – czytam w komentarzach.

Krzywda stała się dzieciom

Z zupełnie innej strony postanowiła spojrzeć na to Dorota Zawadzka. Superniania zwróciła uwagę na to, że farby zapewne były dla koni bezpieczne i ostatecznie zwierzętom nie stała się wielka krzywda. Pokrzywdzone zostały jednak dzieci. "Natomiast krzywda mogła stać się dzieciom. Pozwoliła im bowiem uznać, że zwierzę to zabawka. Tak nie jest. Więc na pytanie: co pani na to? Odpowiadam – to nie powinno się zdarzyć i nie znajduję argumentu przeciw tej tezie" – pisze na swoim Facebooku.

Gdzie leży prawda? Chyba jak zwykle po środku. Od dziecka jeździłam konno i już jako nastolatka zaczęłam pracować jako animatorka w agroturystykach i jeszcze jako dziecko pamiętam wycieczki klasowe, na których organizowano nam identyczne zabawy.

Wielu trenerów jeździeckich i certyfikowanych hipoterapeutów z ochotą prowadzi w swoich agroturystykach tego typu zajęcia. Wybierają konie, których dotyk (teoretycznie) nie stresuje, bezpieczne farby, nadzorują, by cała zabawa odbyła się bezpiecznie. Czy to dla zwierząt przyjemność? Oczywiście, że nie. Ale dbają przynajmniej o ich bezpieczeństwo i minimalnych komfort.

Znajdują się także tacy, którzy zostawiają konie wycieńczone wielogodzinnymi prowadzankami dzieci (często za ciężkich już na małego kucyka) na pastwę maluchów, które nie są nauczone szacunku do zwierząt, a podobna zabawa utwierdza je w przekonaniu, że zabawnie jest wyłącznie wtedy, kiedy to one same dobrze się bawią. A uczucia zwierząt czy innych ludzi są nieważne.

Ostatecznie za dzieci odpowiadają rodzice i to oni powinni kierować się zasadą ograniczonego zaufania w stosunku do każdego, komu powierzają swoje pociechy. Wielu "opiekunów zwierząt" zgodzi się na wszystko, byleby zarobić, ale wrażliwość naszych dzieci zależy od nas.