Ma 4 miesiące, jest słodka i jeszcze ostatnio niczego się nie bała. Odwaga mojego szczeniaczka zdaje się maleć z każdym razem, gdy wyjdziemy na spacer i po drodze mijamy dzieci. Staram się ją ułożyć z pozytywnym nastawieniem do ludzi zarówno młodszych, jak i starszych. Jednak metody wychowania niektórych rodziców istotnie mi to utrudniają.
Wychowując dziecko, rodzice uczą je dostosowania do różnych sytuacji. Upominają, gdy jest niekulturalne, niewdzięczne, nieposłuszne. Przywołują do porządku, gdy nie sprząta i przynosi słabe oceny. Nie twierdzę, że to słuszne, ale tak robi wielu rodziców.
Natomiast, gdy to samo dziecko robi coś ewidentnie złego, czyli męczy obce psy, rodzice stoją i patrzą, myśląc, że maluch i biedny zwierzak wspaniale się bawią.
Dziecko może i ma frajdę z noszenia, rzucania i ciągnięcia za ogon psiaka, ale czworonóg odczuwa zupełnie coś innego. Nie lubi być krępowany i ograniczany. Z każdym takim razem zraża się do dzieci coraz bardziej i obserwuję to u mojej suczki.
"Idź pogłaszcz pieska. Nie bój się..."
W miejscach, w których wiem, że mogę spotkać dzieci, koniecznie biorę ją na smycz. Choć uwielbiam patrzeć, jak chodzi sama i cieszy się wolnością. Wielu rodziców w ogóle nie reaguje, gdy ich dziecko biegnie rozpędzone w stronę mojego psa, by "tylko pogłaskać".
Często kończy się braniem na ręce czy ciągnięciem za ogon. Szybko próbuję iść dalej, ale dziecko śpieszy za mną i psem, a rodzic dopinguje: "No, pogłaszcz pieska, pogłaszcz...". Oczywiście na tym się nie kończy, bo gdy odciągam moją suczkę, by nie trafiła do małolata na ręce, to ten zaczyna płakać, a rodzic znów: "Nie płacz. Idź, pogłaszcz pieska, nie bój się...".
Dla niektórych dzieci "pogłaszcz pieska" oznacza znacznie więcej. Z czego to wynika? Nie wiem. Jednak skoro uczy się dziecko, by nie zaczepiało obcych ludzi, tak zaczepianiem cudzych zwierząt powinno być podobnie. Poza tym "pogłaszcz pieska" powinno być głaskaniem, a nie szczypaniem, ściskaniem, ciągnięciem itd.
Pies zasługuje na serdeczność
Szczególnie jestem zdziwiona, że rodzice pozwalają na tak bliski i dotkliwy kontakt w czasach koronawirusa. Tyle się mówi o zachowaniu odpowiedniej odległości. Co więcej, wyrywanie dziecku z rąk mojego psa wydaje mi się maksymalnie absurdalne, gdyż trzeba zachowywać dystans społeczny, dezynfekować dłonie, a część z nas nosi rękawiczki. Tym bardziej takie niedopilnowanie dziecka wydaje mi się nie na miejscu.
Oczywiście spotykam również rodziców, którzy na pytanie dziecka: "Mogę pogłaskać?" odpowiadają: "Musisz się zapytać pani, ale pamiętaj, że pies to nie zabawka". Wtedy z przyjemnością patrzę, gdy dziecko podchodzi i z serdecznością głaszcze zwierzaka i traktuje go z troską oraz zaspokaja swoją ciekawość, kucając do jego poziomu, przyglądając mu się, skacząc wokół niego i gestykulując — nie nadwyrężając tym samym jego zaufania i nie wzbudzając lęku.
Życzyłabym sobie, by tak właśnie było zawsze. Pies to nie zabawka, pamiętajcie rodzice!