"Nie, bo nie" czy może jednak jest powód? Oto dlaczego dzieci odmawiają współpracy

Marta Lewandowska
Słowo, które każdy rodzic słyszy kilkanaście razy dziennie? Nie! I to niezależnie od wieku dziecka. Aż włos się jeży na głowie, kiedy dziecko jest ciągle w kontrze. Tylko czy zastanawialiście się kiedyś, z czego to wynika? Czy faktycznie wasz potomek ma buntowniczy charakter? A może wszyscy tak mają?
Wieczne dziecięce "nie" może mieć różne przyczyny, czy wiesz, dlaczego ty je słyszysz? Fot. Stephen Andrews z Pexels

"Nie" jak przez kalkę

Gdybyśmy zapytali malutkie raczkujące dzieci, co najczęściej mówią opiekunowie, to gdyby tylko mogły odpowiedzieć, usłyszelibyśmy rozmaite wariacje na temat tego wychowawczego zaklęcia: "nie", "nu-nu", czy jak tam mówicie w domu, kiedy dziecko zbliża się do szuflady ze sztućcami, kryształowego wazonu po cioci czy brzegu schodów.


Małe dzieci uczą się świata przez naśladownictwo. Najchętniej naśladują tych, z którymi czują najsilniejszy związek emocjonalny. Jeśli więc opiekunowie ciągle zabraniają, to małe dziecko, które zaczyna doskonalić swoje zdolności werbalne, chętnie mówi nie.

Warto się przyjrzeć naszym zachowaniom, jak reagujemy, kiedy ktoś nas o coś prosi, czy jesteśmy życzliwi, czy raczej doszukujemy się interesowności w innych. Jeśli sami jesteśmy konfliktowi, to dziecko, jako silnie związane z nami emocjonalnie, przejmuje od nas podświadomie różne zachowania, w tym sprzeciwianie się wszystkiemu, co dookoła.

"Nie", bo to taki etap

To słowo niezwykle często pada też z ust sprawdzającego granice czterolatka. Dziecko bierze się pod boczki, albo zaplata ręce na piersi i stanowczo odmawia wykonania polecenia opiekunów, bo chce sprawdzić, ile tak naprawdę może.

Ale prawdziwa lawina odmów zaczyna się w wieku nastoletnim. Burza hormonów, szukanie nowych autorytetów poza domem sprawiają, że nastolatek staje w kontrze do wszystkiego, czego oczekują rodzice. Wyegzekwowanie sprzątania pokoju czy położenia się spać o rozsądnej porze, już dla rodziców 11-latków może być nie lada wyzwaniem.

Te zmiany w zachowaniu najczęściej mają charakter falowy i mogą dotyczyć wszystkich dziedzin. Są dzieci, które odmawiają kąpieli, zakładania adekwatnych do okoliczności ubrań, jedzenia określonych potraw, ale i takie, które odmawiają zastosowania się do obowiązujących w domu reguł. Póki są to niegroźne dziwactwa, czasem warto odpuścić, jednak nie zawsze.

Jasno powiedzcie dziecku, że musi być z wami w kontakcie i wracać o ustalonej porze. Nawet jeśli obrazi się, bo musi wracać wcześniej niż rówieśnicy, to pewnych granic nie można przekraczać. Oczywiście narażacie się na słowa, które mogą zaboleć. Lecz zamiast obrażać się na 13-latkę mówiącą, że jesteś najgorszą matką na świecie, dopuść do siebie, że to chwilowe, trudne do zrozumienia dla dziecka emocje, a nie realny pogląd na kształt waszych relacji.

Buntownicze "nie" pojawia się na wielu etapach rozwoju i jak nagle się zaczyna, tak nagle się kończy. Szukanie w sobie odpowiedzialności na ostre reakcje dziecka, jest najczęściej bezzasadne.

"Nie" z przyzwyczajenia

O tym, że każdy z nas jest inny, nie trzeba nikogo przekonywać. Czasem rodzi się dziecko, które zwyczajnie samo z siebie jest małym buntownikiem albo marzycielem, który zupełnie nie może skupić myśli. Wtedy zdarza się, że "nie" wyrywa się automatycznie. Dziecko pogrążone we własnych sprawach, słysząc, że ma zrobić coś innego, odmawia albo ignoruje opiekuna... podświadomie.

W takim przypadku warto przeanalizować, jak wygląda nasza komunikacja z dzieckiem. Rzucone od niechcenia polecenia, których wykonania nie egzekwujemy, raczej nie przeprowadzi nas na "wyższy poziom". Tu trzeba działać systematycznie i rozsądnie. Zanim poprosisz dziecko o wykonanie jakiejś czynności, upewnij się, czy cię słucha. Pogrążone w swoim świecie, może nie odebrać komunikatu.

Poproś, żeby na ciebie spojrzało, nim wydasz polecenie. Nawiązanie kontaktu wzrokowego znacznie poprawia jakość komunikacji. Kiedy prosisz, aby dziecko rozpakowało zmywarkę, zanim usiądzie przed komputerem, egzekwuj to. Jeśli nie jesteś konsekwentna, wysyłasz dziecku sprzeczne komunikaty. Skoro czasem można ci odmówić, a czasem nie, możesz być pewna, że będzie próbowało za każdym razem, bo może właśnie uda się od czegoś wymigać?

"Nie" ze strachu

Czasem odmowy rodzą się z lęku przed porażką. Dzieci, które obawiają się, jak poradzą sobie z nowymi wyzwaniami. Niezależnie od tego, czy prośba pada od rodziców, kolegów czy nauczycieli. Jeśli w dziecku jest silnie zakorzeniony strach, będzie wolało ono odmówić, niż w swojej ocenie się skompromitować. Jednak nie tylko przegranej może się obawiać.

Niekiedy nagła zmiana w zachowaniu dziecka, które z chętnego do współpracy zmienia się nagle w swoje przeciwieństwo, jest wołaniem o pomoc. Warto porozmawiać spokojnie, co się stało. Czasem takie buntownicze nastawienie, które ma zniechęcić świat do kontaktu, pojawia się u dzieci, które są ofiarami lub świadkami przemocy. Nie tylko fizycznej.

W takiej sytuacji zasadnym jest sprawdzenie, jak wygląda obecna sytuacja w grupie rówieśniczej, czy to na podwórku, czy w szkole. Warto czasem porozmawiać nie tylko z dzieckiem, ale też z rodzicami kolegów czy nauczycielem. Bywa, że dopiero po sprawdzeniu kilku źródeł odkrywamy, skąd wziął się problem.

Odróżnienie, czy odmowa dziecka wynika z naturalnego etapu rozwoju, temperamentu, czy z trudności, jest kluczowe, aby nie przeoczyć momentu, w którym możemy udzielić mu pomocy. Zawsze kiedy mamy wątpliwości, warto skonsultować się ze specjalistą. Psycholog czy psychoterapeuta mogą się okazać nieocenionym wsparciem i drogowskazem na rodzicielskiej drodze.