Przestańcie mi współczuć, że siedzę z dziećmi w domu. Moje miejsce jest tutaj, a nie w korporacji

Marta Lewandowska
5:47, jak co rano Marysia zaczyna popiskiwać. Śmieję się czasem, że można ustawiać zegarki pod nią, idealnie punktualna, nic nie jest w stanie zaburzyć jej rytmu. Mojego też, bo odkąd zostałam mamą na pełen etat, mój świat jest idealny. Choć wszystkie koleżanki mi współczują - pisze Dominika.
Macierzyństwo na pełen etat daje mi więcej satysfakcji, niż kariera w bankowości. Fot. Daria Obymaha z Pexels

Błyskotliwa kariera

Dominika skończyła rachunkowość na Politechnice i już będąc na praktykach w banku, tak przypadła do gustu dyrekcji, że zaproponowano jej posadę. Ostatni rok studiowała zaocznie i nabierała doświadczenia. Kilka tygodni po obronie dyplomu dostała pierwszy awans, potem kolejny. Wszystko wskazywało na to, że dojdzie na szczyt bankowej hierarchii.


"Mimo że kochałam swoją pracę i nie oszukujmy się, zarobki także, postanowiłam nie odkładać decyzji o macierzyństwie. Mąż też miał dobrą posadę, uznaliśmy więc, że nawet jeśli zostanę kilka lat w domu, to nic się nie stanie, nasza sytuacja finansowa jest stabilna" - wspomina Dominika. Kobieta w pierwszej ciąży pracowała nieomal do rozwiązania, dyrektor zapewnił ją, że kiedy wróci może byś spokojna o swoją etat.

"Tyle że ja już wtedy wiedziałam, że szybko nie wrócę. Staś był cudownym niemowlakiem, ale wiedzieliśmy, że chcemy mieć więcej dzieci, więc kiedy skończył pół roku, zaczęliśmy starać się o kolejne. Marysia jest młodsza od brata dokładnie 17 miesięcy". Dominika poinformowała pracodawcę o drugiej ciąży i o swoich planach, postanowiła, że nie wróci do pracy, póki córka nie skończy czterech lat.

Ale cię przywiązał!

Koleżanki z pracy dzwoniły jedna po drugiej, jednak nie gratulowały Dominice kolejnej ciąży, współczuły jej, że będzie musiała zostać w domu. "Kiedy mówiłam, że uwielbiam naszą rutynę i że to ja namówiłam męża na drugie dziecko, parskały śmiechem. Ciągle słyszałam, że Bartek przywiązał mnie w domu na krótkiej smyczy, a przecież taką karierę mogłam zrobić" - wspomina kobieta.

Zaznacza jednak, że nie żałuje, Staś skończył trzy lata i we wrześniu idzie do przedszkola, Marysia zostaje jeszcze z mamą w domu. "Kocham te nasze leniwe poranki, wbrew temu co wszystkie moje koleżanki z pracy mówią o macierzyństwie, ja czuję się w nim spełniona. Chodzę z dziećmi na spacery, razem gotujemy, poznajemy świat".

"Stasiek, póki co wstaje późno, bo w odróżnieniu od siostry jest strasznym śpiochem, ale niedługo będzie musiał się przestawić. Po przedszkolu będziemy nadal chodzić do parku, rysować razem, skakać po kałużach. Szczerze mówiąc, sama jestem zaskoczona, że tak odnalazłam się w domu, zawsze byłam raczej typem pracoholika, a tu proszę". Dominika nadal słyszy od koleżanek wyrazy współczucia, że "musi siedzieć z dziećmi".

"Zupełnie ich nie rozumiem, w życiu nie czułam się tak wolna i szczęśliwa jak teraz. Słowo przymus zupełnie nie pasuje do mojej obecnej sytuacji" - dodaje Dominika.

Przestańcie mi współczuć

Kobieta przyznaje, że złoszczą ją te zatroskane miny koleżanek, które zachowują się, jakby ktoś trzymał ją w domu siłą. "Nie musicie mi współczuć, moje życie jest teraz cudowne, zastanawiam się, czy te dwa lata w domu, które jeszcze przede mną, nie zaowocują trzecim dzieckiem, coraz częściej o tym rozmawiamy. Wtedy dopiero będą mi współczuły" - żartuje kobieta.

Podkreśla, że nie żal jej kariery, że w czasie, kiedy pracowała, to pięcie się po szczeblach faktycznie sprawiało jej radość, jednak nie da się jej porównać z towarzyszeniem dziecku w dorastaniu. "Stanowisko, które miałam objąć po powrocie z macierzyńskiego, zajęła moja koleżanka, zadzwoniłam do niej ze szczerymi gratulacjami, należało jej się, ale chyba nie uwierzyła w moje intencje" - dodaje Dominika.

Urodziłam się, żeby być matką

Młoda mama podkreśla, że w codziennym życiu z dziećmi wykorzystuje swoje zdolności organizacyjne i doświadczenie w zarządzaniu czasem, które zdobyła w banku. "To trochę tak, jakby moja praca była szkoleniem przed macierzyństwem. Zawsze piję ciepłą kawę, mam czas na jogę, czasem wyjdę pobiegać, w końcu nauczyłam się gotować i coraz poważniej myślę o tym, żeby nie wracać do pracy" - mówi.

"Tamto życie było zupełnie inne, nie wiem, czy umiałabym pracować do 18 i wracać do domu tylko na kąpanie dzieci, mąż dobrze zarabia, więc powrót na etat w moim przypadku absolutnie nie jest konieczny. Nie rozumiem ludzi, którzy mają dzieci, ale zamiast rodziców wychowują je opiekunki, bo ich nigdy nie ma. Czerpię nieopisaną przyjemność z czasu spędzanego z moimi dziećmi i wierzę, że to właśnie do roli mamy zostałam stworzona" - kończy swój list Dominika.

Kiedyś matka zostawała z dziećmi w domu, dziś albo nazywa się ją leniwą, albo współczuje zaprzepaszczonej kariery. A tymczasem są kobiety, które odnajdują się w macierzyństwie na pełen etat. I wcale nie czują się pokrzywdzone, bo to ich świadomy wybór.