"Babcia zajmie się nim najlepiej". A potem płacz, bo babcia-opiekunka, to zabójstwo dla relacji

Marta Lewandowska
Żłobek, opiekunka, a może babcia? Przed tym dylematem staje wielu młodych rodziców. Często to właśnie czułe ramiona ukochanej babci wydają się być najlepszym rozwiązaniem, jednak czy zastanowiliście się, jak to wpłynie na waszą relację?
Babcia kocha i nie skrzywdzi wnuczka, ale czy jej opieka nie zaszkodzi waszej relacji? Fot. Pexels

Babcia krzywdy nie zrobi

"Nie oddałabym tak małego dziecka pod opiekę obcych ludzi. Babcia kocha dziecko, nie zrobi mu krzywdy, dlatego kiedy skończył się mój urlop macierzyński, poprosiłam mamę, żeby zajęła się Brunonem" - opowiada Ania. Kobieta, podobnie jak wiele młodych ludzi wyjechała z rodzinnej miejscowości na studia i już została w dużym mieście. Jej mama mieszka prawie 200 km od córki.


"Mamy dom na przedmieściach Gdańska, wygodny pokój gościnny, mama ma tutaj swoje miejsce" - wspomina moja znajoma. Rodzina wypracowała system, który znacznie ułatwił organizację ich życia. Mama Ani przyjeżdża w poniedziałek rano i zostaje u córki do piątku. Kobieta przyznaje, że kiedy podejmowali tę decyzję, liczyli się z faktem, że babcia będzie rozpieszczać Brunona.

Relacje, czyli kto ma rację

Magda rozstała się z partnerem jakiś czas temu, dwuletnią córkę pomaga jej wychowywać mama, która podobnie, jak u Ani, mieszka przez większość tygodnia z córką. "Przeraża mnie czasem, jak słyszę rozmowy mamy z Igą. Ona robi wszystko wbrew aktualnej wiedzy. Ciągle słyszę, ale z ciebie grzeczna dziewczynka, widzę, jak próbuje odwrócić jej uwagę, kiedy mała zaczyna psocić..." - mówi Magda.

Próbowała tłumaczyć babci, że jej działania są szkodliwe dla Igi, ale w odpowiedzi usłyszała płacz i zamykające się drzwi. Babcia poczuła się urażona i przyznała potem, że słowa córki odebrała, jako krytykę "to tak, jakbyś powiedziała, że do niczego się nie nadaję" - wyznała.

Krystyna wychowała trzy córki i jest przekonana, że jej doświadczenie jest cenniejsze niż książki, które podsuwa jej Magda. Stosunki kobiet psują się coraz bardziej. "W zasadzie ze sobą nie rozmawiamy, kłócimy się więcej, niż kiedy byłam nastolatką, a przecież przed pojawieniem się mamy w moim domy miałyśmy świetny kontakt" - przyznaje Magda.

Kochany zięciu

Ania zauważa, że jej mama poza wnukiem zaczęła też rozpieszczać... jej męża. Teściowa gotuje jego ulubione dania, prasuje mu koszule. "Zniosłabym to, ale ostatnio mama zaczęła się też wtrącać do naszych sprzeczek. Generalnie to bardzo niezręcznie kłócić się, kiedy siedzisz na jednej kanapie z mężem i matką, ale to, że ona zawsze bierze jego stronę, mnie przerasta".

Inne znajome opowiadają o babciach, które potajemnie dają starszym dzieciom pieniądze i pod nieobecność rodziców pozwalają grać na komputerze, mimo że w domu obowiązują jasnookreślone godziny, kiedy można to robić. Babcia, która wprowadza się do rodziny na większość tygodnia, to nie tylko opieka i wsparcie, to przede wszystkim kolejny domownik.

Babcia dochodząca

Mama mojego znajomego codziennie chodzi do drugiego syna, gdzie zajmuje się dwuletnim wnuczkiem. Znamy się od dawna, to pełna energii kobieta, a właściwie taka była, nim zaopiekowała się chłopcem. "On ciągle biegnie, a ja za nim, bo synowa prosiła, żeby jak najwięcej czasu spędzał poza wózkiem. Kiedy powiedzieli, że jadą na dwutygodniowy urlop, odetchnęłam z ulgą, że i ja odpocznę" - przyznaje pani Irena.

Synowa zapytała, czy ma ochotę jechać z nimi, stanowczo odmówiła. "No i się obrazili. Ale wiadomo jakby było, oni leżeliby na plaży, a ja bym biegała za małym. Wykręciłam się, że zaplanowaliśmy w tym czasie wyjazd z mężem, jednak nie byli zadowoleni" - tłumaczy kobieta.

Jej zdaniem relacje z młodymi rodzicami uległy ochłodzeniu, bo choć stosuje się do ich wytycznych, jest zdania, że popełniają wiele błędów wychowawczych, o czym próbowała z nimi rozmawiać. "Nasze relacje stały się, powiedziałabym, służbowe" - podsumowuje kobieta.

Temperamenty nie do pogodzenia

Kiedy babcia spędza większość czasu z naszą rodziną, staje się jej integralną częścią, wyraża swoje zdanie, postępuje tak, jak uważa za stosowne, bo przecież nie jest pracownikiem. Skoro nie wraca każdego dnia do swojego domu, to nasz staje się jej miejscem i wtedy pojawiają się kłopoty. Nie bez powodu większość dorosłych nie mieszka ze swoimi rodzicami.

Wyprowadzamy się, bo chcemy być samodzielni i żyć na własnych zasadach. Kiedy prosimy rodziców o pomoc przy opiece nad dziećmi, niejako zapraszamy ich na nowo do swojego życia. I choć marzymy o tym, aby w naszym domu wszyscy stosowali się do naszych zasad, to pamiętajmy, że dla rodziców na zawsze pozostajemy dziećmi.

Tu pojawia się problem, bo naturalnie zakładamy, że dzieci wiedzą mniej od nas, mają mniejsze doświadczenie życiowe. Tak też jest z nami w podświadomości naszych rodziców. Nawet zbliżając się do czterdziestki i na dyrektorskim fotelu nadal jesteśmy ich maleństwami, którym trzeba w różnych rzeczach pomagać.

Często sami też traktujemy rodziców gorzej niż pracownika, bo niani trzeba zapłacić, kiedy się spóźnisz, a babcia? Cóż i tak jest w domu, spędza czas z ukochanym wnusiem, więc nic się nie stanie, jak w drodze do domu wstąpisz jeszcze do sklepu. Ale w babci narasta zmęczenie i frustracja, nie wie jak odmówić, nawet jeśli chce to zrobić, bo obawia się nas urazić, czy zostać posądzona o niedostateczną miłość do wnuka.

Zanim poprosisz babcię o pomoc i zaprosisz ją do swojego życia, zastanów się, czy ta gra jest warta świeczki? Czy wasze relacje na tym nie ucierpią i wreszcie, czy potrafisz przyjąć babcię z całym dobrodziejstwem inwentarza? Z jej własnym zdaniem, być może innymi od twoich metodami wychowawczymi? I wreszcie, czy będziecie potem chcieli spędzać ze sobą czas, jak przed dzieckiem?