Mamo, pani, kochana, Grażyno? Kobiety zdradziły mi, jak najlepiej zwracać się do teściowej

Agnieszka Miastowska
"Mamo, może kawy? Grażyno, może kawki? Chce pani kawy? Rodzice, przygotowałam kawę. Może teściom kawy? Czy może KTOŚ napiłby się kawy!?" – brzmi w głowie świeżej synowej gonitwa myśli, by powiedzieć do teściowej tak, by jej nie urazić, nie spoufalać się na siłę, ale też nie zabrzmieć sztywno. Czy to, jak mówimy do teściowej, naprawdę zdradza, jaką mamy z nią relację? Zapytałam kilka kobiet czy preferują raczej formę "mamuniu" czy "pani".
Jak zwracać się do teściowe - po imieniu, pani czy bezosobowo? Pexels

Jak mówić do teściowej

Ten dylemat pojawia się po ślubie lub po kilku latach związku uznanego przez rodzinę za "poważny" i często bywa tak skomplikowany, jak sama relacja z osobą, którą próbujemy nazwać. Może właściwie stąd te problemy? Matka naszego partnera zawsze jawi się jako szczególna osoba, która może być dużym wsparciem, ale też źródłem kłopotów.
– Boimy się nazwać nasz problem, ale strach nienazwany tylko bardziej nas przeraża! – śmieje się moja koleżanka Wiktoria, która swoją teściową zwykła nazywać raczej "tą z piekła rodem", ale oczywiście nie w twarz. W codziennych rozmówkach, a te zdarzają się często, bo panie dzielą podwórko, nazywa ją... panią. Jednak rozmawiając o niej ze mną czy narzeczonym mówi o niej po imieniu — Marlena. Dlaczego?

Proszę pani teściowo

– Nie mam pojęcia, jak inaczej miałabym ją nazywać. Jest matką mojego narzeczonego, więc dla mnie właściwie obcą osobą. Dzielimy razem dom, musimy żyć w jakiejś harmonii, ale nie dała mi się poznać jako nikt więcej. Co prawda nie mamy ślubu, ale jestem z jej synem już 8 lat, więc znamy się dobrze. Nie zaproponowała mi przejścia na "ty", więc tego nie zrobię, ale nie będę za jej plecami mówić o niej jaśnie-pani, tylko po imieniu – tłumaczy.


Forma pani/pan to oczywiście najbardziej formalny sposób zwracania się do teściów, który niekoniecznie musi być efektem chłodnych stosunków, a raczej nieustalania tego, jak synowa i teściowa powinny się do siebie zwracać.

Jeśli teściowa po ślubie czy zaręczynach sama nie poruszy tego tematu, trudno oczekiwać od synowej inicjatywy. Magda, która w małżeństwie jest już 2 lata, mówi mi, że nie ma z tym problemu i zwrot "pani" jest dla niej naturalny.

– Ja mam 29 lat, a ona 60. Czemu miałabym zwracać się do niej po imieniu albo mamo? Mam z teściową miłe stosunki, widujemy się raczej na rodzinne okazje niż coniedzielne obiady, ale to nadal kobieta, którą traktuję z sympatią i szacunkiem, nikt więcej. Inaczej może być jednak, gdy pojawią się wnuki. Niezręcznie byłoby im tłumaczyć, że do ich babci mówię "proszę pani" – zastanawia się dziewczyna.

Bożeno, chodź na kawkę

Zgodnie ze znaną legendą do teściowej po imieniu zwracają się tylko najodważniejsze kobiety lub synowe-psiapsiółki. Per pani jest oczywiście najbardziej formalnie, mamo może rodzinnie i intymnie, ale to nadal relacja zależności. Mama opiekuje się nami, ale zawsze może więcej niż dziecko, prawda? Mówienie do teściowej po imieniu to stawianie się w relacji na równym stopniu. Czy aby na pewno?

– Moja teściowa zawsze była bardzo pozytywną kobietą, młodszą niż moja mama, zawsze traktowała mnie jak mnie, a nie jako dodatek do swojego syna. I nie byłyśmy przyjaciółkami od ploteczek przy kawie i zakupów, ale naprawdę polubiłyśmy się jako ludzie, a nie przypadkowo członkowie tej samej rodziny. Gdy tylko mi to zaproponowała, poczułam się naprawdę miło i nie uważam, żeby to było nietaktowne – tłumaczy.

Chociaż potem Magda przyznaje mi, że faktycznie zwracanie się do teściowej po imieniu czasem może być źródłem małej satysfakcji. Szczególnie wtedy, gdy twój mąż zwraca się do niej "mamo", a ty jesteś już na tyle "dorosła", by mówić do niej... no na przykład 'Bożeno".

– "Bożeno, chodź na kawkę" brzmi jakbyś była w tej rodzinie kimś. Nie żeby akceptacja teściowej była najważniejsza na świecie, ale takie powinny być relacje w rodzinie. Nawet jeśli się nie kochacie, to obydwie jesteście dorosłe, czemu masz mówić jej pani, jak ważniejszej osobie albo mamo, skoro to nie twoja mama? – pyta.

Teściowa to nie matka

Jak w Mama:du pisała Małgorzata Ohme,"teściowa nie jest "mamą", nawet ta najwspanialsza".

– Czy naprawdę Mamą może stać się matka naszego męża, kobieta może najmilsza, ale obca? Która nigdy nie karmiła nas piersią, nie tuliła do snu, nie kładła ręki na rozgrzanym czole, nie głaskała po głowie przy złamanym sercu, nie odpowiadała na tysiące pytań, wątpliwości, lęków? – pytała Ohme i trudno się z nią nie zgodzić.

Wiele kobiet, z którymi rozmawiam, krzywi się na sam pomysł tego, że do teściowej (przez małe "t"), mogłyby mówić "Mamo" (przez największe "M"). To słowo, którego używamy do jedynej osoby na świecie. Moja znajoma podkreśla nawet, że czułaby się nie tylko niezręcznie, ale wręcz nielojalnie w stosunku do własnej mamy, zwracając się tak do teściowej.

– Każda z nas dobrze wie, że matka jest tylko jedna. Na szczęście moja teściowa, powiedziała mi wprost, jeszcze przed ślubem: "dziecko, matkę to ty już masz, do mnie mów Dorota albo jak ci pasuje". Śmieję się tylko, że najpierw użyła słowa dziecko – dodaje.

Z jednej strony propozycja mówienia do teściowej "mamo" brzmi jak ostateczny dowód na zaproszenie do rodziny, symbol szacunku i bliskości. Z drugiej strony wiele kobiet przyznaje, że "mamo" do teściowej to nadał zupełnie inne "mamo" niż to wypowiadane do własnej rodzicielki.

– Dla mnie to po prostu forma grzecznościowa, miła, bliska i nie czuję ani, żebym "zdradzała" własną mamę, ani jakbym była córusią dla teściowej. To po prostu gest, który należy docenić, a trochę forma grzecznościowa – czytam na jednym kobiecych forum.

Ta, której imienia nie wolno wymawiać

Mam wrażenie, że większość kobiet, z którymi rozmawiam, przyjęła taktykę, że teściowa, niczym Lord Voldemort z Harry’ego Pottera to "ta, której imienia nie wolno wymawiać". Ba! Nawet zwracać się do niej wprost. Stosują wszelkie wyrażenia, które pozwolą im nie zwrócić się do teściowej bezpośrednio, usilnie nawiązują kontakt wzrokowy, zwracają na siebie uwagę teściowej, wszystkie starania po to, by w ogóle nie zastanawiać się, jak się do niej zwrócić.

– To prostsze niż myślisz. Gdy rozmawiam z nią, to przecież nie muszę jej nazywać, a gdy chcę o coś zapytać czy zaproponować mówię po prostu: może kawy, a jak było na wakacjach, ah dzisiaj dzień wolny? Nie ustaliłyśmy tego nigdy, mimo 3 lat po ślubie i właściwie, po co to komplikować – pyta moja znajoma i myślę sobie, że chyba dużo bardziej nie dałoby się tego utrudnić...

Bez względu na to co wypada, a co nie, jak głosi podręcznik do savoir-vivre'u i jaka tradycja choćby od 300 lat panuje w danej rodzinie, warto by było postępować zgodnie z własnym komfortem, ale też empatią. Oczywiście o pomoc w ustaleniu właściwej formy możemy poprosić współmałżonka albo delikatnie zapytać teściową, nawet w żartach, jak powinnyśmy się do siebie zwracać.

Ostatecznie jednak nie słowa, a czyny. "Pani teściowa" może być świetnym wsparciem i kompanką, a "kochana Bożenka" lub "mamunia" może być urocza tylko z nazwy. O relacji świadczy nasze zachowanie, a nie zwyczaj, na który z różnych względów akurat postanowiliśmy się zdecydować.