Nie pozwalam 7-latkowi wychodzić samemu na dwór. To nie wyraz nadopiekuńczości, tylko rozsądku

Iza Orlicz
Dla wielu z nas współczesne rodzicielstwo jest trudne, bo towarzyszy mu wiele sprzeczności. Z jednej strony chcemy zapewnić naszym dzieciom jak największe bezpieczeństwo, z drugiej nauczyć samodzielności i życia bez lęku. Czy dzieciństwo naszych dzieci może być podobne do tego, jakie sami pamiętamy?
Czy współcześni rodzice są zbyt nadopiekuńczy? pixabay


"Mój syn we wrześniu kończy 7 lat, idzie do pierwszej klasy. Odkąd zrobiło się ciepło, codziennie wychodzimy na rower, spacery oraz plac zabaw, który znajduje się w obrębie naszego osiedla, mniej więcej kilka minut od domu. Zwykle syn bawi się tam z jakimś kolegą, a ja siedzę na ławce i czytam książkę lub rozmawiam z innymi mamami. Ostatnio jednak mam ogromny dylemat i nie wiem, co zrobić" – pisze mama Szymona.


Czy jestem nadopiekuńcza?


Okazuje się, że syn poprosił ją o to, by mógł sam wychodzić na plac zabaw. Stwierdził, że to jest blisko, zna drogę, poza tym jego koledzy (o rok i dwa lata starsi) bawią się tam sami bez nadzoru rodziców.

"Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Z jednej strony chciałabym mu pozwolić, bo jest mądrym, odpowiedzialnym dzieckiem. Czy to jednak nie za wcześnie na samodzielne wychodzenie? Nigdy nie myślałam o sobie, że jestem nadopiekuńczą mamą, ale tyle się teraz słyszy o różnych tragediach, przez co wciąż zastanawiam się, czy moje dziecko jest na pewno bezpieczne” – pisze mama Szymona.

Dodaje, że nie chce być przewrażliwiona na tym punkcie, bo zdaje sobie sprawę z tego, że swój lęk może przenieść na dziecko. Nie ukrywa jednak, że jego bezpieczeństwo jest dla niej priorytetem.

"Nasze osiedle nie jest zamknięte, to po prostu kilkanaście bloków, z kilkoma sklepami, bazarkiem i placem zabaw. By dojść na plac zabaw syn musiałby przejść jedną, niezbyt ruchliwą ulicę. Na razie nie kupiliśmy mu telefonu komórkowego, nie ukrywam, że gdyby poszedł sam, martwiłabym się o niego” – dodaje mama Szymona.

Moje dzieciństwo było inne


Zastanawia się jednak, czy jej zachowanie jest wyrazem nadopiekuńczości czy głosem rozsądku, który jest potrzebny w dzisiejszych czasach.

"Pamiętam ze swojego dzieciństwa, że gdy miałam tyle lat, co mój syn teraz, to wychodziłam sama na dwór. Bawiłam się zwykle przed swoim lub sąsiednim blokiem, ale rodzice nie stali w oknie i nie obserwowali, czy nigdzie nie odeszłam. Miałam wrócić o określonej godzinie lub mama wołała mnie do domu przez okno. Był większy luz – to pewne" – pisze mama Szymona i zastanawia się, czy było wtedy bezpieczniej czy po prostu nasi rodzice mieli inne podejście do tej kwestii?

"Sama nie wiem. Gdy pytałam koleżanek, czy ich 7-latki mogą same wychodzić na zewnątrz, to większość odparła, że nie. Ale mam znajomą, która puszcza swoją 6-letnią córkę samą na plac zabaw, który widzi z okna mieszkania. Chcę uczyć moje dziecko samodzielności, ale nie kosztem jego bezpieczeństwa. Czy mam rację?” – dodaje mama Szymona.