Dziecko - bułka. Maluchom w Polsce wciąż wkłada się przekąski do buzi i rąk

Marta Lewandowska
Codziennie jestem z moimi dziećmi na placu zabaw, w parku, albo w sklepie. Nieomal za każdym razem słyszę od jakiejś mamy, że je dziecko zupełnie nie chce jeść. Kwestię tę wygłasza zwykle kobieta, która wpycha dziecku do rączki kolejny chrupek. Wiele z tych dzieci nie wiem, jak wygląda, bo pół twarzy zwykle zasłania im bułka.
123RF

Bułeczka, chrupeczek i jabłuszko

W sklepie spożywczym roczny maluch siedzi grzecznie w wózku, kiedy mama wybiera dojrzałe pomidory, on zajęty jest pałaszowaniem chrupiącej kajzerki, kobieta już zmierza do kasy, ale przypomina sobie o chrupkach kukurydzianych, bo przecież dziecko musi mieć przekąskę, no i jabłuszko, bo wiadomo, że owoce są najlepsze.


Kilka godzin później widzisz tę samą rodzinę na placu zabaw, dziecko siedzi w piaskownicy, mama co i rusz podchodzi z kawałkami jabłka, a może winogronko, przecież umyła w domu. Dziecko próbuje się bawić, ale non stop rusza buzią. Mama siada z westchnieniem na ławce i mówi, jak musi walczyć o każdy kęs, bo maluszek zupełnie nie chce jeść.

Na pierwszy rzut oka widać, że dziecko nie jest zagłodzone, ani przesadnie chude. Normalny wesoły berbeć, tyle że ciężko powiedzieć, jak wygląda jego twarz, bo ciągle połowę zasłania jakaś przekąska. Czasem spod pucołowatych policzków trudno dopatrzeć się, jaki kolor mają jego oczy. Tak wyglądają polskie maluchy.

Prosta droga do otyłości

Podsuwając dziecku co chwila coś do jedzenia, zaburzamy u niego odczucie głodu, wiele dzieci nie ma pojęcia, co znaczy być głodnym, bo opiekunowie nie dopuszczają do tego stanu. Wielka miska kaszki na śniadanie, w proporcjach, jak zalecił producent, jeśli dziecko nie zje wszystkiego, będą latać samolociki, kotki będą chciały do łóżeczka, albo w ruch pójdzie bajka, wszystko, byle miska była pusta. A jeszcze lepiej, jeśli dziecko poprosi o dokładkę, to zupełnie nas nie martwi, to zawsze cieszy, bo apetyt.
Za trzy godziny drugie śniadanie, więc trzeba szybko pójść po zakupy, w sklepie w rączce dziecka ląduje buła, byle grzecznie siedziało. Na drugie śniadanie kisiel i garść winogron. Na placu zabaw jabłuszko, albo chrupki, potem obiad, na który w małym brzuszku nie ma miejsca, więc znowu mama wymyśla zabawy, byle zjadł i tak do wieczora, dziecko przyjmuje dwa razy więcej kalorii, niż zalecane jest dla jego wieku i wzrostu.

W badaniu przeprowadzonym w 2019 roku aż 16 procent polskich dzieci w wieku 6 lat miało nadwagę lub zmagało się z otyłością. Rok rocznie ich liczba wzrasta o 2-3 procent, alarmuje Instytut Matki i Dziecka. W społecznym przekonaniu niemowlę powinno być pulchne i różowe, tyle że pchanie w dziecko kolejnych smakołyków, nawet tych zdrowych to prosta droga do otyłości i chorób, do których prowadzi.

Jabłuszko to też cukier

Jest takie powiedzenie: "dwa jabłka dziennie trzymają lekarza z dala ode mnie". Faktycznie owoce są zdrowe, ale nawet podane bez czekoladowej polewy zawierają cukier i to wcale nie mało. Co z tego, że pochodzenia naturalnego? Jasne, że lepsze jabłko niż garść żelków, ale roczniakowi na drugie śniadanie wystarczy pół jabłka i dwa chrupki. To jest dla takiego dziecka pełnowartościowy posiłek, a nie przekąska pomiędzy.

Zdarza nam się zapominać, że przekąską jest także sok czy mus owocowy, wszystko to, co pobudza nasz układ pokarmowy do pracy, to co organizm musi przetrawić. Podając dziecku bezrefleksyjnie jedzenie między posiłkami, przyczyniamy się do powstawania u nich zaburzeń łaknienia, a to z czasem może powodować zaburzenia odżywiania. Nie chcemy tego dla naszych dzieci.

Brudne ręce i owady

Dziecko z jedzeniem na placu zabaw zawsze budzi mój niepokój, bo co jeśli zadławi się, biegając z jedzeniem w buzi? Na jabłku usiądzie pszczoła, którą wsadzi do buzi? Rączki wytarte wilgotną chusteczką z piasku wcale nie są wystarczająco czyste, żeby trzymać w nich jedzenie.

Zdrowe dziecko doskonale wyczuwa, kiedy jest głodne, a kiedy nie, jeśli mówi, że ma ochotę na jabłko, ok, niech zje, ale nie zmuszajcie maluchów do skonsumowania całego owocu za jednym posiedzeniem. Żołądek dziecka jest wielkości jego pięści i dobrze by było, gdyby taki pozostał. A jeśli maluch będzie mógł się swobodnie wybiegać bez ciasteczka w ręce, chętniej zje obiad, który dostanie w domu.