Boli was definicja brzydoty według Agnieszki Kaczorowskiej? Bo wszyscy jesteśmy średni

Agnieszka Miastowska
Agnieszka Kaczorowska ostatnio podzieliła się na swoim Instagramie przemyśleniem, które w błyskawicznym tempie obiegło cały polski internet. Okazało się, że aktorka zaobserwowała w mediach społecznościowych "modę na brzydotę". Kaczorowska napisała wprost, że problemem jest zbyt skrajne pojmowanie haseł ruchu bodypositive. Czyli co? Możemy ZA BARDZO akceptować siebie? Albo słowa Kaczorowskiej irytują nas, bo naturalni wszyscy jesteśmy co najwyżej średni.
Agnieszka Kaczorowska o brzydocie. Boli nas to, bo jesteśmy średni Fot. Lukasz Wadolowski / Agencja Gazeta

Moda na brzydotę według Agnieszki Kaczorowskiej

Agnieszka Kaczorowska po opublikowaniu swojego posta, a raczej po krytyce, jaka później się na nią wylała, postanowiła "przeprosić". Przeprosić za to, że ludzie źle ją zrozumieli, dlatego nie chcąc narażać się na sparafrazowanie jej słów na opak, odsyłam do jej oryginalnego wpisu na Instagramie.
DLA MNIE jednak można go streścić w dwóch głównych myślach. Po pierwsze na Instagramie zapanowała moda na brzydotę, która spowodowana jest zbyt skrajnym pojmowaniem haseł ciałopozytywnych. Po drugie, za pokazywanie wspomnianej "brzydoty" w mediach w dużej mierze odpowiedzialne są duże "liderskie" konta, które zamiast motywować, dostarczają contentu "brzydkiego", ośmielając swoich obserwatorów do podobnych ekscesów.


No wiecie, pokazania się bez makijażu, filtra, z nieuczesanymi włosami, nieogolonymi nogami, pójścia na ciążowy spacer w dresie i wstąpieniem po zapiekanki zamiast pozowania na szpilkach i w finezyjnie opinającej brzuszek mini.

Instagram to nadal moda na piękno

Ale zacznijmy od początku, czyli od tego, z czym kojarzy nam się Instagram. Bo dla wielu kobiet jest on nadal czymś zupełnie przeciwnym, niż opisuje Kaczorowska. Jeśli szczególnie nie obserwujecie kont ciałopozytywnych, to na waszej tablicy roi się od filtrów, photoshopa, szcztucznych uśmiechów, płaskich brzuchów i białych zębów.

I nie mówię wcale o profilach instagwiazdek, modelek, "influencerek od influensowania", bo wiele kont nie ma właściwie żadnego przekazu poza pokazywaniem ładnych i dobrze obrobionych zdjęć własnej facjaty i sylwetki – i to też jest okej, ale dla wielu osób z tego powodu Instagram jest bezdenną kopalnią, w której zawsze mogą odkryć jakiś nowy kompleks.

Na szczęście coraz więcej właścicieli dużych kont – aktorek, piosenkarek, nawet trenerów fitness, jak Qczaj, pokazuje wprost, że moda na bycie idealną jest szkodliwa – że powinnyśmy sobie odpuścić, zaakceptować swoje wady, ukochać fałdki, rozstępy, cellulit, wyjść na miasto bez makijażu i stanika.

I z wielkim entuzjazmem muszę przyznać Kaczorowskiej rację – moda na "brzydotę" faktycznie się szerzy, tylko czym ta brzydota naprawdę jest? Wyglądaniem jak ludzie, a nie nieskazitelne manekiny. Zdjęcie klapek z oczu jest według Kaczorowskiej "skrajnym pojmowaniem hasła bodypositive".

Skrajny bodypostitive

I to bawi mnie najbardziej. Bo o ile różne ideologie w swoich skrajnych odmianach mogą być szkodliwe, jak niebezpieczny może być ruch, który zachęca nas do akceptacji swoich wad? Co może się stać, gdy przesadzimy? Wykorzystując cytat z Qczaja "UKOCHOMY" się za mocno? Zakochamy się niczym Narcyz we własnym odbiciu?

Ciałopozytywność nie promuje otyłości, próżności, zaniedbania szkodliwego dla zdrowia. Jest przepisem, żeby osoby "spoza kanonu" nie doświadczały marginalizacji ze względu na ciało. Przesadzam? Nigdy nie usłyszałaś, że jesteś za gruba, za chuda, za mało kształtna, zbyt puszysta?

Dalej Kaczorowska retorycznie pyta: "po co być zwyczajną, zamiast wyjątkową i niepowtarzalną?".

Czyli wyjątkowość oznacza udostępnianie contentu, na którym wyglądamy i czujemy się perfekcyjnie. Jak cała reszta Instagrama. Serio? To ma nas wyróżnić, nadać nam niepowtarzalności? Założenie maski, której przywdziewania nauczony jest dosłownie każdy z nas i to od dziecka? A prezentowanie jej w mediach społecznościowych to ich główna tradycja.

"Po co być zmęczoną i w tym prawdziwą, jak można koncentrować się na swojej sile?".

Myślę, że każda z nas, która zdecydowała się dodać w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym czuła się źle, wyglądała źle lub przeciwnie – czuła się sobą, ale jej wygląd odbiegał od kanonu, wie, że to prawdziwa odwaga. I pokaz siły bycia sobą. To, że nasza twarz nie jest obudowana warstwą podkładu, nie oznacza jeszcze, że wewnątrz nie jesteśmy silne. Zaskakujące, prawda?

"Po co eksponować swoje wady, mówiąc o dystansie, [...] jak można budować markę osobistą opartą na superlatywach?".

Czy marka oparta wyłącznie na opiewaniu siebie samego będzie dla odbiorców wiarygodna? O ile lekarz, przyznający się do niewiedzy medycznej raczej nie zdobędzie respektu u pacjentów, o tyle aktorka, pokazująca, że poza planem nie wygląda jak gwiazda kina albo instamama przyznająca, że czasem ma dość własnych dzieci, może zdecydowanie zdobyć serca obserwatorów.

I sprawić, że tysiące kobiet, które ją obserwują, pomyśli: "wow, nic ze mną nie jest nie tak. Nie wyglądam gorzej. A więc to normalność. ONE też mają takie problemy, jak ja!". Ale wtedy wchodzi Agnieszka Kaczorowska przypominając kobietom: "Hola hola. Bycie silną i niezależną? Tak! Pokazywanie siebie, jeśli to brzydota? Nigdy".

W komentarzach roi się od osób, które, delikatnie mówiąc, z Kaczorowską się nie zgadzają, piszą o tym, że jej wpis ponownie rozbudził w nich obawę o bycie niewystarczającą, powróciła paląca presja, by wyglądać jak każda inna dziewczyna na ulicy czy na Instagramie – w przeciwnym razie nie będę nawet warta, żeby mnie słuchano.

Nastolatki cierpią, bo wymagania są za wysokie

Mnie jednak najbardziej zirytował argument o nastolatkach, które z powodu mody na brzydotę wstydzą się swojego piękna. "[...] Widzę wycieczkę zgarbionych nastolatek, chowających się na zdjęciach za swoimi włosami czy rękoma... bo bycie pięknym i wyjątkowym nie jest w modzie".

Akurat nastolatki zarówno te dzisiejsze, jak i te, które dzisiaj są już dorosłymi kobietami, niczego nie pragną tak, jak tego by być akceptowanymi, modnymi, wpisywać się w trendy, by nie odstawać od grupy. I to wcale nie oznacza, że są próżne i puste.

Doskonale wiedzą, że wypracowanie (często za wszelką cenę) wyglądu chociaż trochę wpisującego się w kanon zapewni im przynajmniej minimum aprobaty ze strony grupy. A słowo "wypracowanie" jest tu kluczowe, bo opresyjne odchudzanie, ubieranie niewygodnych ubrań, wstawanie do szkoły wcześniej, by nałożyć makijaż, to często dopiero początek pracy, którą młode dziewczyny wykonują, by poczuć się zaledwie komfortowo i pewnie.

A bycie uznaną za naprawdę piękną i wyjątkową, królową szkoły, miss balu? Marzenie! Zazwyczaj ściętej głowy. Bo większość nastolatek uważa się za brzydkie, niewystarczające, odstające od tego, co widzą na Instagramie, TikToku i Snapchacie.

Robią zdjęcia zakrywające twarz, bo prawdopodobnie lepiej niż Agnieszka Kaczorowska zdają sobie sprawę z tego, jak destrukcyjne potrafią być wymagania dotyczące wyglądu. Nie umiesz im sprostać? Spokojnie. Możesz się jeszcze schować.

Przywilej bycia piękną

Kaczorowska wypowiadając się podkreśliła, że jest to jej zdanie, do którego oczywiście ma prawo. Ton jej wypowiedzi jednak jednoznacznie godził w każdego, kto zamiast pokazywać swojej siły, po prostu woli "odpuścić". Zapomniała też o jednej bardzo ważnej rzeczy – uprzywilejowaniu.

Kaczorowska jest aktorką i tancerką, powiedzieć, że jej praca polega na tym, by pięknie wyglądać, to z pewnością deprecjonowanie jej osiągnieć, jednak nie sposób się nie zgodzić, że jej wygląd – piękny i wpisujący się z kanon – jest zarówno skutkiem, jak i efektem jej pracy i pozycji, jaką wypracowała sobie choćby jako gwiazda social media.

Sport, szczupła, kobieca sylwetka, pełny makijaż niezależnie od tego, jaki ma do niego prywatny stosunek, są obowiązkami związanymi z jej pracą, ale też przywilejami. Rseczami, do których może mieć dostęp, bo jej status materialny pozwala jej na to, by uwagę, pieniądze i czas inwestować w swój wygląd.

Ktoś powie, że dla każdego doba ma tyle samo godzin, ale wartość czasu i możliwości są zupełnie inne. Zupełnie nie dziwi mnie to, że kobiety pracujące w domu i i poza nim, kury domowe, instamamy i niezależne dziewczyny, które chcą mówić głośno i być słuchane bez wsględu na to, jak wyglądają, po prostu się na Kaczorowską... "wkurzyły".

Może jednym wpisem sprawiła, że ich pewność siebie, którą budowały w sobie od niedawna, żywiąc się ciałopozytywnym contentem, nagle została podważona? Pierwszym argumentem Agnieszki było za to to, że jest estetką i kocha piękno.

Jednak czy nie w tym tkwi sztuka, żeby estetycznie przedstawiać realia, a nie tylko konkretne sceny w konkretnych kontekstach, przepuszczone później i tak przez 3 instagramowe filtry? Może problemem nie jest natłok brzydoty, a nieumiejętność dostrzeżenia przez influencerkę piękna. Albo według Agnieszki Kaczorowskiej naturalnie po prostu wszyscy jesteśmy średni.