Wersow zrobiła piersi, a internet oszalał. Kobiety są albo mądre i naturalne, albo zrobione i puste?

Agnieszka Miastowska
Wersow, czyli dziewczyna Friza, założyciela Ekipy, przeszła operację plastyczną powiększenia piersi. I co w związku z tym? – ktoś mógłby słusznie zapytać. Internet zalała fala wypowiedzi męskich ekspertów od urody, feminizmu i kobiecej naturalności. Dzięki nim dowiedziałam się, że kobiety dzielimy albo na naturalne i mądre, albo na zrobione pustaki. A poza tym feministki powinny krytykować poprawianie urody. Czyżby?
Wersow powiększyła piersi. Wrażeniami podzieliła się na YouTube. Fot. Wersow / YouTube / Instagram

Wersow powiększyła sobie piersi

"Wersow powiększyła sobie biust, dziewczyna Friza zrobiła sobie operacje plastyczną, influencerka o powiększeniu piersi [ZOBACZ FILMIK]" — grzmią od wczoraj nagłówki portali plotkarskich.
W komentarzach zawsze znajdzie się jakiś dziaders, który tonem pełnym wyższości podreślając, że w mass kulturę to on się przecież nie zanurza, woli czytać Prousta po pracy, napisze: "a kto to niby jest i kogo to niby obchodzi!?".

Obchodzi to całkiem sporo osób, ponieważ sama Wersow ma na Instagramie 2,6 mln obserwujących, a poza tym bierze udział w projekcie Ekipy, którego popularność udowodnił ostatnio m.in. szał na lody Ekipy.


Skoro więc ludzie byli w stanie pobić się w sklepie o wodnego loda wartego niespełna dwa złote, tylko dlatego, że miał na papierku logo Ekipy, można wysnuć nieśmiały wniosek, że Weronika Sowa jest osobą bardzo dobrze rozpoznawalną, a przez najmłodsze pokolenia podziwianą i naśladowaną jak mało kto. Poza tym sama sprawa Wersow jest niesamowicie atrakcyjna dla komentujących także z innego powodu. Mogą nie wiedzieć, kim dokładnie jest Weronika, ale ważne jest to, że jest kobietą, która publicznie opowiedziała o zmianie w swoim wyglądzie. Co można więc teraz zrobić?

Ocenić i skrytykować jej ciało, poddać w wątpliwość słuszność samego zabiegu i motywy jej wyboru, ale także na podstawie tej jednej decyzji stworzyć cały profil psychologiczny zupełnie nieznanej nam osoby.

"W piersiach silikon, bo głowa pusta. Dzisiejsze dziewczyny myślą tylko o tym, jak przypodobać się mężczyznom. Nie ma rozumu, to zrobiła sobie piersi. Jaki przykład ona daje dziewczynkom, które ją oglądają!"— czytam i nawet nie jestem zaskoczona.

Poza zakładaniem, że influencerka jest próżna, płytka i głupia, a także nieodpowiedzialna, bo rzekomo zachęca swoje niepełnoletnie widzki do podobnych pomysłów, wielu internetowych znawców zaczęło na pomoc wzywać nie kogo innego, a... feministki!

"Gdzie są feministki, jak przychodzi do zniewalania kobiet? Przecież to młoda dziewczyna, która pokazuje, że dla wyglądu trzeba cierpieć, wydać miliony, ale to wszystko warte tego, by poświecić cyckami na Instagramie!" — grzmią komentatorzy, co do których mam wielkie wątpliwości, czy w każdym innym przypadku odwołaliby się do założeń feminizmu, żeby poprzeć swoją tezę. Zacznijmy więc od początku.

Czy feminizm popiera operacje plastyczne?

Wersow w filmiku dodanym na swój youtube'owy kanał szczegółowo wyjaśnia motywy swojej decyzji, opowiada o zabiegu i obawach z nim związanych. Nie chodzi jednak o strach przed medycznym zabiegiem, a przynajmniej nie tylko.

Dziewczyna przyznaje, że choć od dawna miała swoją decyzję przemyślaną, a możliwości finansowe jej na to pozwalały, odkładała operację, bo bała się rekacji swoich widzów. Gdzie są feministki, kiedy ich potrzeba do obrony zniewolonych kobiet? Okazuje się, że Weronika "zniewolona" była raczej strachem wynikającym z opinii swoich widzów niż presją, by operację wykonać.

Jej obawy nie były zresztą bezpodstawne, bo wiele komentarzy mocno ugodziło w nią i jej autorytet jako twórcy. I pokazały jedno. Kobiety nadal dzielimy na naturalne i mądre oraz zrobione i puste. Naprawdę trudno jest być kobietą, w świecie, w którym jeśli nie spełniacie pewnych norm wyglądu, jesteście zaniedbane, nieatrakcyjne, a nawet niegodne szacunku.

"Do pracy niepomalowana? Na egzamin to zbyt mało elegancka bluzka. Wypadałoby ubrać się bardziej efektownie. Nogi można pokazać, ale nie za grube. Taka z niej zaniedbana szara myszka". Pokażesz za mało? Cnotka.

Jeśli jednak powiecie wprost, że do kanonu chcecie się dostosować, chcecie czuć się piękne, seksowne i modne, zostaniecie uznane za próżne, skupione na wyglądzie, desperacko łaknące uwagi mężczyzn. Za dużo? Atencyjna lala.

Mało tego, jeśli wasz wygląd jest zbyt wpisany w kanon, cierpi na tym wasz intelekt — za każdym razem, gdy słyszę komentarz krytyczny wobec poprawiania urody, jeśli nie dotyczy on czyjegoś gustu — co jest zupełnie subiektywne i nie powinno być żadnym argumentem do krytyki cudzego postępowania — odnosi się on do głupoty kobiety, która swoją urodę poprawiła.

Mądre naturalne kobiety i zrobione pustaki

Dlaczego? Lubimy myśleć, że kobieta może być tylko cnotką albo zdzirą, tylko matką albo kochanką, tylko babcią, więc już nie kobietą, która może szukać miłości. Więc jeśli jest na tyle skupiona na swoim wyglądzie, by go poprawiać, na pewno intelektualnie nie ma nic innego do zaoferowania.

I tutaj właśnie są feministki, gdy są potrzebne. Feminizm nie jest ortodoksyjną religią, by czegoś zakazywać ani potępiać. A jaki ma stosunek do operacji plastycznych? Kobiety wiedzą co robią i czego chcą — można by streścić. Za to ma jasny stosunek do oceniania intelektu i wartości kobiet wyłącznie po ich wyglądzie. Skrajnie negatywny.
Czy to, że podoba nam się sylwetka kobiety o dużych piersiach czy wydatnych ustach jest podyktowane "patriarchalnym" (dodajmy to demoniczne dla każdej feministki słowo) wzorcem kultury? Owszem. Podoba nam się to, bo jest w kanonie, a my kanonem żyjemy, oglądamy go na co dzień w każdej reklamie, na co drugim profilu w social media.

Jeśli jednak uważamy, że chcemy coś w swoim wyglądzie zmienić, a operacja nie jest jedyną próbą wyleczenia kompleksów, a po prostu przemyślaną decyzją, do której nikt nas nie zmusił — nie ma w tym nic niefeministycznego.

Mamy prawo wyglądać tak jak chcemy, wydawać swoje pieniądze na co chcemy, a nawet cierpieć dla wyglądu — pozwólmy głównej zainteresowanej ocenić, czy cierpienie jest warte efektu, bo tylko ona będzie to wiedzieć.

A sama Wersow jest tylko punktem wyjścia do kolejnej internetowej dyskusji męskich hipokrytów na temat tego, co kobiecie wolno, a co nie, co wypada, co ją uatrakcyjnia, a co szpeci, a co odejmuje jej kolejne punkty IQ — z pewnością nie jest to ani blond farba do włosów ani silikonowe piersi.

Jeśli chodzi o samą Weronikę, swój filmik na temat operacji zaklasyfikowała jako dostępny dla widzów od 18. roku życia. Uznała, że są to treści wrażliwe nawet przez sam fakt poruszonego tematu i jasno podkreśla, że nikogo do zabiegu nie zachęca, nie jest samozwańczym autorytetem w kwestii wyglądu i jest jak najdalej wywierania presji na młode dziewczyny, by wyglądać w taki czy inny sposób. Co mogę dodać? High five Wersow.