Córka nie ma 18 lat, ale pozwoliłam jej na tatuaż. Oto dlaczego nie mogłabym postąpić inaczej

Agnieszka Miastowska
Wiecie, co zazwyczaj odpowiadają rodzice, gdy słyszą od dziecka nieśmiałą sugestię, że to chciałoby mieć tatuaż? "Na czterech literach sobie zrób". I tu zazwyczaj następuje koniec dyskusji. Co bardziej otwarci rodzice odpowiadają, że "poczekasz do 18-stki i sam sobie zrobisz". Jednak pani Wioletta na jednym z internetowych for napisała wprost: pozwoliłam swojemu dziecku na tatuaż, nie wiem jak mogłabym się nie zgodzić.
Czy pozwolić dziecku na tatuaż? Pozwoliłam córce na tatuaż i nie żałuję Pexels.com

Tatuaż? Dziecko nie będzie się szpecić

Na dyskusję na temat pozwalania (lub nie) dzieciom na robienie tatuaży trafiłam na jednej z facebookowych grup. Temat wywołał wielkie kontrowersje. Wielu rodziców nie może zaakceptować tego, że ich dorosłe już pociechy robią sobie tatuaże – "a komu to potrzebne, szpetne, wiesz że zostaje na całe życie" – a co dopiero mówić o temacie tatuażu u dziecka niepełnoletniego.
Jedna z komentujących zawzięcie broniła swojego zdania, więc postanowiłam zapytać, czy swojej córce pozwoliłaby na tatuaż. Okazało się, że już to zrobiła! Mało tego, przyznała że musiała namawiać studio na to, by zgodziło się wytatuować osobę niepełnoletnią.


Mimo że prawo wcale nie zabrania tatuowania osób niepełnoletnich, to tatuażyści nie chcą narażać się na pozew ze strony niezadowolonych rodziców i utratę reputacji. Wioletta przekonała tatuażystę i podkreśla, że to była dobra decyzja. Dlaczego zdecydowała się pozwolić niepełnoletniej córce na tatuaż?

Pozwoliłam córce na tatuaż

– Moja córka ma 16 lat i zaliczyłam razem z nią wizytę w salonie tatuażu. Rodzina pukała się w głowę, gdy usłyszała o tym pomyśle, ale umówmy się – to ja jestem mamą i to ja będę decydowała o tym, co mogą, a czego nie mogą moje dzieci.

Przede wszystkim uważam, że córka podeszła do tematu tatuażu odpowiedzialnie. Interesuje się sztuką, malarstwem, graffiti i właściwie od zawsze słyszałam, że jak będzie duża, to ciało też sobie pomaluje.

Godzinami zbierała inspiracje, rysowała nawet próby swoich przyszłych tatuaży, ale był to plan "na kiedyś". Jednak nagle w wieku 16 lat powiedziała wprost, że chciałaby mieć tatuaż już teraz. Nie zdziwiło mnie to, ale nie sądziłam, że dojdziemy do porozumienia.

Zaczęła jednak tłumaczyć, jakie wzory jej się podobają, dowiedziała się już, jak dbać o tatuaż, jakie miejsca na ciele mogą być mniej bolesne i gdzie zrobić tatuaż, by łatwo go ukryć. To świadoma dziewczyna i doskonale wiedziała, że w szkole czy nawet w przyszłej pracy tatuaż nie musi być akceptowany.

Potem opowiedziała mi o kilku studiach tatuażu, które jej się podobają. Mało tego. Uznała, że pieniądze odłoży sobie sama i chciałaby tylko mojej zgody.

Przygotowała się na tę rozmowę i pomyślałam, że ja też powinnam się przygotować. Powiedziałam jej więc, że potrzebuję kilku dni na zastanowienie się. Na początku pomyślałam: boże dziecko, a czemu ci się tak spieszy. Ale potem zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę każe mi jej tego zabraniać.

"Bo to decyzja na całe życie" – słyszę od wielu rodziców i samej też zdarzyło mi się tak myśleć. Zauważyliście jednak, że ten argument wyciągamy podejrzanie często, gdy chodzi akurat o malunki na ciele.

Powiedzielibyście własnej córce, by wstrzymała się ze ślubem lub dzieckiem, bo to "decyzja na całe życie"? Raczej nie. Zachęcalibyście ją tym bardziej – skoro podjęła tak poważną decyzję, to chyba wie lepiej. Tatuaż to o wiele mniejszy kaliber i mniejsze konsekwencje. I nie wydaje mi się, by usunięcie go było trudniejsze niż rozwód...

"Jak będziesz wyglądać na starość" – usłyszała moja córka od babci. I odpowiedziała, jej że prawdopodobnie będzie pomarszczona, tak jak ona. Tylko z tatuażem. Wybuchłam śmiechem i właściwie nie mogłam się nie zgodzić.

Powiedziałam córce jednak wprost, że tatuaż może zamknąć drogę do różnych zawodów, a nawet zmienić to, jak będzie postrzegana przez ludzi, których spotyka na co dzień. Czy zdaje sobie z tego sprawę? Powiedziała, że dlatego stawia na wzór, który może ukryć ubraniem, a nawet mocnym podkładem. Przekonujące prawda?

Gdy moje koleżanki się dowiedziały, pytały tylko czy to ładny wzór, czy mi się podoba. I wiecie co? To jest właśnie ten problem. Nie podoba mi się wcale. Nie jest w moim stylu, nie w moich kolorach, sama bym sobie tego nie zrobiła. I dobrze. Bo to tatuaż mojej córki.

Od 16-latki nie wymagam odpowiedzialności dorosłej, ale uważam, że moja córka w tym wieku jest już w stanie decydować sama o sobie. Nie będę jej dyktować, jak ma się ubierać, jaką fryzurę nosić i jaki wzór mieć na swoim ciele. Dzieci nie są od tego, by podobać się rodzicom.

Co więcej, nie chciałabym, żeby kiedykolwiek pozwoliła innym ludziom mówić jej, co ma robić ze swoim ciałem, i jak wyglądać. Dlatego sama nie będę jej zmuszać do tego, by "cieszyła moje oko".

Ale na wzór tatuażu także musiałam się zgodzić. Nie kierowałam się jednak moimi upodobaniami estetycznymi, a jedynie rozsądkiem. Nie pozwoliłabym dziecku na noszenie symboli związanych z jakąś szkodliwą ideologią, czegoś skrajnie negatywnego, obraźliwego dla jakiejś grupy społecznej, ale oczywiście nie spodziewałabym się po mojej córce takich pomysłów.

A jeśli będzie żałować? To też jakaś nauczka. Wolę żeby żałowała swojej decyzji, która wbrew pozorom nie jest wcale nieodwracalna – tatuaż można usunąć, zakryć innym – niż tego, że latami nie mogła zrobić tego, co chciała z powodu mojego zakazu.

Poza tym w życiu są naprawdę ważniejsze rzeczy, nieodwracalne decyzje i kwestie, które trudniej naprawić. Zgodziłam się spełnić jej małe marzenie i myślę, że to zbliżyło nas do siebie.