Jesteśmy pokoleniem "będę szczęśliwa, jak tylko...". O syndromie, który jest plagą naszych czasów

Magdalena Konczal
"Będę szczęśliwa, kiedy w końcu dostanę awans", "Pozwolę sobie na jakąś przyjemność, gdy schudnę dwa kilogramy", "Kupię sobie to ubranie, jak będę intensywniej ćwiczyć" – brzmi znajomo? Chyba każdej z nas zdarzyło się wypowiedzieć takie lub podobne słowa. Na czym dokładnie polega syndrom odroczonego szczęścia i dlaczego powinnyśmy się go wystrzegać?
Czym jest syndrom odraczania szczęścia? Pexels/ Maximo

Syndrom odroczonego szczęścia – na czym polega?

Clive Hamilton profesor filozofii, pracujący na jednym z australijskich uniwersytetów jest autorem terminu "syndrom odroczonego szczęścia". Przedstawiał on ten proces obrazowo – jako osła, który nieustannie goni marchewkę.
Syndrom odroczonego szczęścia polega bowiem na tym, że marzymy o przyszłości, a w teraźniejszości nieustannie stawiamy jakieś warunki. W ten sposób odmawiamy sobie dobrego samopoczucia.


Staramy się wstrzymać swoje szczęście, czekając do jakiegoś magicznego momentu. "Kiedy kupię sobie mieszkanie, to będę szczęśliwy", "Gdy schudnę, to zacznę nosić krótkie spodenki" – każdemu z nas zdarza się odraczać własne szczęście.

Jednak myślenie, że przyszłość przyniesie rozwiązanie wszystkich problemów i osiągnięcie pełni szczęścia jest po prostu okłamywaniem samego siebie. Nie dość, że w ten sposób nie dajemy sobie prawa do odczuwania przyjemności w danym momencie, to często żyjemy w iluzji. Wyobrażamy sobie, że nadejdzie jedna niezwykła chwila, która wreszcie przyniesie nam upragnione szczęście.

Odroczone szczęście – kiedy występuje?

Trzeba powiedzieć, że syndrom odroczonego szczęścia jest formą cierpienia, którą zadajemy samym sobie. W obecnych czasach, gdy króluje konsumpcjonizm i nieustanne osiąganie kolejnych celów, łatwo jest nam zapomnieć, by być dla siebie wyrozumiałym/łą.

Przez odraczanie szczęścia nakładamy na siebie kolejne ciężary i nie dajemy samym sobie prawa do cieszenia się teraźniejszością. "Gdybym była mądrzejsza, to dostałabym się na studia", "Gdybym był chudszy, to ona by chciała ze mną być", "Gdybym był bogatszy, to ludzie bardziej by mnie szanowali" – te wszystkie wypowiedzi mogą świadczyć o tym, że dana osoba odracza swoje szczęście.

Pamiętajmy jednak, że w niektórych przypadkach odraczanie przyjemności jest uzasadnione, np. gdy rezygnujemy z robienia czegoś, co daje nam szczęście, bo mamy świadomość, że zależy nam na innym, konkretnym celu.

Taka sytuacja ma miejsce na przykład, gdy mówimy samym sobie, że ograniczamy spotkania ze znajomymi, bo chcemy dobrze przygotować się do egzaminu. Wówczas mamy konkretny i logiczny plan działania, a odroczenie przyjemności nie jest karą, którą chcemy zadać samym sobie.

Nie chodzi więc jedynie o to, by nieustannie spełniać swoje zachcianki, ale podejść do konkretnego celu z rozwagą i rozsądkiem. Puste słowa zaczynające się od "gdybym tylko..." nie przybliżają nas do szczęścia, ale także sprawiają, że jeszcze bardziej zanurzamy się w złym samopoczuciu.

Klasycznym przykładem syndromu odraczania szczęścia jest myślenie w poniedziałek o weekendzie. "Jeszcze tylko kilka dni, a będzie wolne, wtedy odpocznę i to da mi szczęście".

Dlaczego to sobie robimy?

Powodów odraczania szczęścia może być naprawdę dużo. Często jest jednak tak, że nie akceptujemy siebie i tego, co dzieje się w naszym życiu. Wówczas zaczynamy czekać na "lepszy czas", moment, w którym będziemy chudsi, mądrzejsi, bardziej wykształceni czy lepiej zarabiający. Podświadomie mamy nadzieję, że zaczniemy lubić samych siebie, dopiero wtedy, gdy okoliczności będą bardziej sprzyjające.

W rzeczywistości w osobach, które odraczają swoje szczęście, kryje się strach przed tym, że nigdy nie będą wystarczająco dobre, a szczęście osiągną, dopiero gdy coś się zmieni – okoliczności, inni ludzie czy wreszcie oni sami.

Clive Hamilton twierdzi, że syndrom odroczonego szczęścia może być bardzo powszechny zwłaszcza w naszych czasach. Więcej na ten temat pisze w książce "Zespół odroczonego szczęścia". Swoje spostrzeżenia argumentuje tym, że we współczesnym świecie nieustannie dążymy, by mieć więcej. Zamiast tego zachęca do zatrzymania się i spojrzenia na swoją teraźniejszość z wyrozumiałością.