Oto czym zagrożono uczennicy, jeśli nie zda matury. Rodzice, czy wyście poszaleli?!

Agnieszka Miastowska
Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego matura nazywana jest egzaminem dojrzałości. To sugeruje, że zaliczenie jej to jakaś przepustka do dorosłości, zdanie testu z życia. Jak się okazuje, tego testu często nie zdają raczej rodzice, którzy na wieść o wynikach matur tracą rozum. "Moja mama grozi mi wyrzuceniem z domu, jeśli nie zdam' – pisze do nas tegoroczna maturzystka. Rodzice, czy wyście poszaleli?
Rodzice oszaleli na punkcie matur. Wyrzucą mnie z domu, jeśli nie zdam Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

List czytelniczki

"Od miesięcy robię arkusze, notatki, oglądam filmiki na YouTube z powtórkami materiału. Nauczyciele powtarzają, że matura się zbliża, tak jakby mimo przypominania nam o tym średnio pięć razy dziennie moglibyśmy zapomnieć.
A moi rodzice "motywują mnie" w najgorszy możliwy sposób. "Wiesz, że takiego egzaminu to nie wypada nie zdać, nie jesteś jakimś debilem, żeby ci się nie udało, nie tacy 'mądrzy' jak jak ty zdawali".


Ale to jeszcze nic. To według nich rodzaj pozytywnego wsparcia. Gdy nie zdałam próbnej matury z angielskiego, moja mama zaczęła dosłownie wrzeszczeć, że przyniosę wstyd całej rodzinie. A jeśli nie zdam, mam zacząć sama się utrzymywać.

Nie przyszłoby mi do głowy, żeby po szkole nie pójść do pracy, ale ona uznała, że jeśli nie zdam, mam się ekspresowo usamodzielnić, bo "nie będzie trzymała pod swoim dachem nieroba, który nie zdał testu, do którego uczył się trzy lata".

Nie stresuję się maturą, bo zależy mi na naukowej karierze i potrzebuje dobrego wyniku. Denerwuję się, bo wiem, że jeśli nie zdam, to moja rodzina zachowa się, jakbym ich zawiodła, jakbym była nieudacznikiem, przyniosła wstyd wśród cioć, babć i wujków. Niezdana matura to prawie jak nastoletnia ciąża albo narkotyki. Przynajmniej według mojej rodziny.

Każdy wstydzi się do tego przyznać, rodzina płonie ze wstydu, a ty swojego błędu już nie cofniesz, Najlepiej byłoby zapaść się pod ziemię" – tak kończy list do redakcji Alicja, która w tym roku pisze maturę.

Jeśli nie zdam matury, rodzice mnie zabiją

Myślicie, że maturzystka przesadza? Gdy zaczęłam szukać w internecie relacji nastolatków, trafiłam na masę rozpaczliwych wpisów.

Na zamkniętych forach dzieciaki piszą, że rodzice "ich zabiją", jeśli nie zdadzą matury. Wiele z tych komentarzy opisuje patologiczne sytuacje na pierwszy rzut oka "dobrych domów", w których karą nadal jest bicie. Przemoc odpowiedzią na niezdany egzamin?

Nie brak jednak relacji nastolatków, którzy uwierzyli, że przemoc werbalna i psychiczna, której doświadczają ze strony rodziców, jest ich normalną, uprawnioną reakcją na porażkę, jaką jest oblany egzamin.

Anonimowi licealiści pytają, czy uprzedzić rodziców, że na zdanie matury raczej nie mają szansy, inni już wiedzą, że nie zdali, i zastanawiają się, jak powiedzieć o tym rodzicom.

"Wiem, że mama się na mnie obrazi. Będzie jej wstyd przed wszystkimi koleżankami, które będą się chwalić, na jakie studia dostały się ich dzieci. Wiecie, ubolewać, że nie na medycynę, bo 'tylko' 90 proc. a nie 100. Moja mama będzie wszystkim powtarzać, że nie zdałam, bo byłam leniwa. Wiecie dlaczego? Bo lepsze dziecko leniwe, ale zdolne, niż, jak to mówi, tuman" – pisze jedna z internautek.

Ktoś inny jest przekonany, że mimo osiemnastki na karku, dostanie od rodziców... karę.
"Co z tego, że jestem pełnoletni? Mieszkam z nimi i dostanę szlaban na wszystko poza pracą. Poza tym będę słuchał, że przyniosłem wstyd rodzinie" – pisze.

Przykładów nie muszę szukać w internecie. Moją piętą achillesową była matematyka i nieraz słyszałam od mamy, że jeśli nie zdam, to "babcia chyba zawału dostanie". Nawet takie zdanie powiedziane w żartach może nieźle dobić maturzystę, zestresowanego już i tak z każdej możliwej strony.

Mi na szczęście zdać się udało, ale mojej przyjaciółce już nie. Gdy potem miałam okazję rozmawiać z jej mamą, zachowywała się, jakby w jej rodzinie zapanowała co najmniej żałoba.

"Ta nasza Karolinka, taka dobra była, tak się uczyła i nie wiem co się z nią porobiło. Z nią to jak zawsze problemy, zmarnowała szansę". Zamurowało mnie. Mama mojej koleżanki zachowywała się, jakby ta co najmniej już nie żyła albo zrobiła coś, co na zawsze przekreśliło jej przyszłość.

A jedyne, co zrobiła źle, to dostała punkt za mało za rozwiązanie zadania z matematyki! Jak chcemy wychowywać pokolenie ludzi odpornych na stres, który w dzisiejszych czasach dobija się do nas zewsząd, jeśli każemy im myśleć, że jeden egzamin to kwestia ich życia i śmierci.

Bo tym właśnie jest dla maturzystów perspektywa dalszego sukcesu lub publiczne ogłoszenie się nieudacznikiem. W ich życiu czeka ich jeszcze niejeden egzamin i to o wiele ważniejszy. Nie nauczą się, jak radzić sobie z przegraną, jeśli zewsząd słyszą, że nie dostaną możliwości poprawy, gdy raz coś im się nie uda.

A maturę przecież można poprawić. Trzeba jedynie odnaleźć w sobie motywację i opanowanie – czego żadne pokolenie maturzystów nie zrobi bez wsparcia rodziców.

Matura to nie egzamin dojrzałości

Poza tym dlaczego każemy żyć dzieciom wizją, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością? Ile znacie osób bez matury, które zrobiły kariery, i ile osób po studiach, którym to się nie udało? Żadne z nich nie są mądrzejsze, głupsze, mniej ani bardziej zaradne dzięki wynikowi matury.

Matura to po prostu egzamin, który sprawdza umiejętność opanowania danego materiału w dany sposób. Nic więcej. Nie świadczy o niczyjej wartości, a obrażanie się na dziecko za jej wynik to po prostu psychiczne znęcanie. Wyobrażacie sobie, że cała rodzina się od was odwraca, bo szef nie dał wam upragnionego awansu?

Stawiają za wzór waszą koleżankę z pracy, której się udało? Musicie wysłuchiwać, że widocznie nie pracowałyście dość dużo, że nie starałyście się wystarczająco, a co najgorsze, musicie przyznać im rację. No bo jeśli pracowałyście, a i tak się nie udało, to znaczy, że jesteście po prostu głupie. Może nie leniwe, ale przecież też nie zdolne!

Dlatego przestańmy kłaść na licealistów wchodzących w dorosłość taką presję i nazywać maturę egzaminem dojrzałości. Bo mam wrażenie, że test ten sprawdza jedynie dojrzałość rodziców, którzy bardziej niż dzieci nie mogą poradzić sobie z tym, że ich pociecha może być nieidealna.