Macierzyństwo nie jest łatwym zadaniem w żadnym wieku, na szczęście ostatnio mówi się coraz więcej o rodzicielstwie bez lukru. Szczególnie trudnym doświadczeniem jest ono dla kobiet, a właściwie dziewczyn, które zachodzą w ciążę przed 18 urodzinami. Sandra, Dorota i Kamila opowiadają mi, jak wyglądało ich nastoletnie macierzyństwo. Od jednej z nich słyszę, że jej ciąża, mimo zaledwie 16 lat, nie była "wpadką". — Zaszłam w ciąże, bo chciałam mieć normalną rodzinę — wyznaje Sandra.
Sandra opowiada mi, że w ciążę zaszła w wieku 16 lat. Sama przyznaje, że "wchodząc z kimś do łóżka, wie się, jakie są tego skutki". Zaraz jednak dodaje, że jej ciąża była planowana. Dziewczyna opowiada mi, że jako nastolatka obracała się w gronie niewłaściwych znajomych, otaczało ją patologiczne środowisko, które ją "pochłonęło".
— Gdy miałam 12 lat, zostałam zgwałcona przez przyrodniego brata. To wywołało we mnie traumę, na którą odpowiedziałam buntem — mówi Sandra. Przemoc, której doznała, odreagowywała w alkoholu, narkotykach i kradzieżach.
Dziewczyna przyznaje, że nigdy nie miała wsparcia w rodzinie, była wyśmiewana przez rówieśników, brakowało jej prawdziwego ciepła, a tragedia, której doznała, nie pozwalała jej odciąć się od destrukcyjnych znajomych.
— Bałam się, że stoczę się całkowicie na dno. Wtedy zdecydowałam o tym, że chcę mieć dziecko, bo tylko to nada sens mojemu życiu — wyznaje.
Ciąża była dla dziewczyny szansą na stworzenie człowieka, który będzie ją kochał bezgranicznie. Zawsze brakowało jej miłości, wiedziała, że dziecko będzie kimś, kto nie będzie chciał jej zranić. Dziewczyna nie przyznała się rodzinie, że ciążę zaplanowała "co do dnia", powiedziała im, że to była "wpadka".
Dorota stwierdza, że z nią mama rozmawiała o seksie czy antykoncepcji, mimo tej świadomości zaszła w ciążę w wieku 14 lat. Podobnie jak w historii Sandry, ciąża pojawiła się w okresie nastoletniego buntu, w naprawdę trudnych dla nastolatki okolicznościach.
— Nie umiałam się pogodzić z rozwodem rodziców, do tego miałam na głowie młodszego brata, którym musiałam się ciągle zajmować, ugotować, posprzątać, zająć się domem. Dlatego zaczęłam uciekać w starsze towarzystwo — wyjaśnia dziewczyna.
Nastolatka w starszym towarzystwie próbowała alkoholu, narkotyków, uciekała z domu. Podkreśla jednak, że będąc w ciąży, nie korzystała już z żadnych używek, nadal jednak obracała się w niewłaściwym gronie znajomych.
— Skończyło się na tym, że w 5 miesiącu ciąży doszło do konfliktu między mną a dziewczyną z klasy. Ona dostała w twarz, a ja kuratora do ukończenia 18 lat — opowiada Dorota.
Kamila dowiedziała się o ciąży miesiąc po swoich 15 urodzinach. Wiedziała, czym jest antykoncepcja, rozmawiała o tym z mamą, czytała w Internecie. Informacje te były jednak zbyt ogólne.
— Chłopak obiecał, że będzie uważał i niestety nie wyszło — przyznaje. Podkreśla też, że mnóstwo jej koleżanek stosuje stosunek przerywany jako formę antykoncepcji, to popularne wśród nastolatek.
Z drugiej strony mówi, że w pewnym sensie się tego spodziewała i nawet się ucieszyła. — Od rodziców nigdy nie miałam za dużo uwagi, kochałam mojego chłopaka i poczułam ulgę, że będziemy jakoś związani — mówi. Związek był jednak daleki od ideału
Nastoletni ojcowie
Chłopak Kamili był od niej 5 lat starszy. Dziewiętnastolatek ucieszył się na wieść o ciąży, szybko jednak okazało się, jaki był jego prawdziwy cel.
— Stał się niesamowicie zazdrosny i zaborczy. Nie pozwalał mi wychodzić, z dziecka cieszył się początkowo, ale w ogóle się nim nie zajmował — mówi. Dziecko było dobrym pretekstem, by zamknąć dziewczynę w domu.
Rodzice nie wspierali finansowo Kamili, poza tym, że mieszkała u nich. Stała się więc zupełnie zależna od chłopaka, który skrupulatnie to wykorzystywał, planując dziewczynie każdą godzinę jej dnia.
Związek Sandry także zaczął się psuć od razu po porodzie. Jej chłopak stał się nerwowy, urządzał kłótnie bez powodu, awantury były codziennością.
Partner brał narkotyki, zdradzał dziewczynę, jednocześnie sam był chorobliwie zazdrosny i nastolatka wielokrotnie była przez niego bita i upokarzana.
Chłopak Doroty był od niej starszy o dwa lata (miał 17), ale para spotykała się od 4,5 roku. Rozeszli się, gdy ich córka miała 1,5 roku. — On w ogóle nie dorósł do roli ojca, niewiele pomagał, co chwilę się rozstawaliśmy i schodziliśmy. Po niektórych rozstaniach nie widział własnego dziecka 3 miesiące. Największe wsparcie miałam w babci i mamie — wyznaje.
"Dzieci rodzą dzieci"
Pytam dziewczyny o reakcje środowiska na ich ciąże, nie były to zbyt pozytywne komentarze, niektóre spotykały się z agresją słowną.
— Ludzie na ulicy potrafili powiedzieć: "nastoletnia ku*wa dała dupy, ciekawe czy wie, kto jest ojcem" lub "dzieci rodzą dzieci, co za patologia" choć powiem szczerze, że miałam dotąd jednego partnera i tylko z nim sypiałam — wyznaje Sandra
Dorota też spotkała się z komentarzem "dzieci rodzą dzieci", jednak byli też ludzie, którzy podziwiali, że jest tak młodą matką, a dziecko jest zawsze "czyste i pachnące". Na początku nastolatka przejmowała się negatywnymi komentarzami, stwierdziła jednak, że jest z siebie dumna.
— Doszłam do wniosku, że w gruncie rzeczy jestem bardziej odpowiedzialna niż niejedna matka po 30, która ma pracę, warunki i finanse, a i tak zrobi krzywdę takiemu maluchowi — podkreśla.
"Zrozumiałam, jak urodziłam swoje"
Sandra mówi, że dzięki macierzyństwu doceniła własną matkę, to od niej dostała najwięcej wsparcia, ale zrozumiała też, ile trudu mama włożyła w jej wychowanie.
— Każdy z nas choć raz w życiu powiedział rodzicom, by nie wtrącali się i nie narzekali. Że mamy prawo robić, co chcemy. Po urodzeniu dziecka zrozumiałam, ile trudu mama wkładała w to, bym była szczęśliwa i wyszła na ludzi, ile przeze mnie przepłakała — stwierdza.
Dorota przyznaje, że będąc w ciąży, planowała oddać swoje dziecko do adopcji, chciała po prostu, by miało wszystko, czego potrzebuje.
— W ciąży największym wparciem była mama, przekonywała mnie, żeby córkę zatrzymać. Teraz jestem pewna, że bardzo bym żałowała oddania jej do adopcji — mówi.
Dziewczyna mówi też, że to głównie jej mama zajmowała się jej dzieckiem przez cały rok, kiedy sama uczyła się zaocznie i pracowała. Każda z dziewczyn przyznaje, że pogodzenie szkoły i macierzyństwa było niezwykle trudne i najbardziej w tym pomagały im matki.
"Ciąża mnie uratowała"
Sandra mówi, że jej życie zmieniło się o 180 stopni, dzięki macierzyństwu dojrzała i doceniła własną mamę. Dorota stwierdza bez ogródek, że "ciąża uratowała jej tyłek". Opowiada, że tylko dzięki dziecku wyszła z patologicznego środowiska. — Nie trzeba się domyślać, że gdyby nie ciąża to czekałby mnie potem ośrodek, czy inne tego typu instytucje — podkreśla.
Dziewczyny uważają, że dzięki swoim dzieciom wyszły z patologicznego środowiska, znajomych i używek, dalekie są jednak od idealizowania nastoletniego macierzyństwa. Dorota opowiada, że zna inne młode dziewczyny, które mimo ciąży nie przestały zjawiać się pod blokiem z piwem i papierosem.
Sandra mieszka w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, szuka pracy, mieszkania i żłobka, ma coraz lepszy kontakt ze swoją małą córką. Jej partner nie porzucił narkotyków, wiele razy znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie, zanim zdecydowała się odejść.
Nie miała także szansy skończyć szkoły, po roku nauki jej mama nie mogła dalej zajmować się jej dzieckiem. — Wiem, że może być ciężko, ale uważam, że najgorsze już za nami — przyznaje.
Mimo że dziewczyny się nie znają, podsumowują swoje historie podobnymi słowami. Wczesne macierzyństwo nauczyło je, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Że są silne, bo mają dla kogo żyć. Że matki są prawdziwymi bohaterkami.
Zwracają się jednak do młodych dziewczyn, mówiąc, że dziecko nie jest zabawką, a na współżycie mimo stosowania antykoncepcji powinny decydować się z kimś, kto zajmie się nimi i dzieckiem w razie ciąży. Każda z nich została też skrzywdzona przez swojego pierwszego partnera.
Sandra, która uciekła z córką od agresywnego partnera, podkreśla, żeby kobiety nigdy nie wybaczały swoim partnerom stosowania wobec nich przemocy. "Kto raz to zrobił, będzie to robić już zawsze".