"Po co iść na łatwiznę?". Terroryzm porodowy po cesarskim cięciu

Marta Lewandowska
Odsetek cesarskich cięć w Polsce nadal oscyluje w okolicach 40 procent, Choć według WHO, nie powinno ich być więcej niż 15 procent. Jednak niezależnie od powodów, z jakich się je wykonuje, kobiety po cesarce, często są stygmatyzowane i potępiane. Tak, jakby zawsze był wybór, jakby były gorsze...
Cesarskie cięcie wykonuje się z różnych przyczyn. Flickr.com

Ty wcale nie rodziłaś!

Umniejszanie kobietom, których dziecko przyszło na świat przez cesarskie cięcie, na forach dla młodych matek, jest traktowane jak sport narodowy. Tak jak każdy facet zna się najlepiej na piłce nożnej i wie, co sędzia w trakcie ostatniego meczu ukochanej drużyny zrobił źle, tak młode matki wiedzą wszystko o porodach i macierzyństwie.


Każda wie, że najlepsze dla dziecka jest przyjście na świat drogami natury. Ale jako kobiety, zapominają, że poród, to nie tylko dziecko, to też matka. Że ta kobieta ma prawo czuć się bezpiecznie, przeżyć poród w dobrym zdrowiu i nie nabawić się traumy.

Kiedy lęk jest silniejszy

- Kiedy zaszłam w drugą ciążę, od razu wiedziałam, że chcę cesarkę — przyznaje Ania. Blanka ma 9 lat, dwa miesiące temu została starszą siostrą. Mimo że pierwsze dziecko Ania urodziła siłami natury, nie chciałaby tego powtarzać. - Z pierwszego porodu mam straszną traumę. Dziecko nie chciało się urodzić, wyciskali ją ze mnie. Tego bólu i strachu nie życzę nikomu — mówi Ania, która prowadzi na Instagramie konto Blaneczkowo.

- Kiedy powiedziałam na story, że drugie dziecko przyjdzie na świat przez cięcie, nie spotkałam się z hejtem, ale dziewczyny pytały, skąd taka decyzja, mówiłam, że mam straszne doświadczenia z narodzin córki i boję się, że z Leonem będzie podobnie — przyznaje. - Nie hejtowały, ale prawie wszystkie moje rozmówczynie namawiały, żeby się jeszcze zastanowić.

Zdrowie jest najważniejsze

Gosia urodziła dwoje dzieci, obydwoje przez cesarskie cięcie. - Nie miałam wyjścia, z moją wadą wzroku ryzyko było zbyt duże, lekarz od razu powiedział, że może odkleić się siatkówka i nie ma mowy o takim wysiłku — wspomina. Dodaje, że żałowała, że tego nie doświadczy, ale też miała od początku świadomość, że cesarka to operacja i to bardzo poważna, więc rekonwalescencja będzie trudniejsza, niż po naturalnym porodzie.

Jednak nie mogła liczyć na takie zrozumienie ze strony kobiet ze swojego otoczenia. - Najpierw były oburzone, że idę na łatwiznę, później nie wykazywały nawet odrobiny współczucia, kiedy dochodziłam do siebie — przyznaje Gosia. Jej opowieść o tym, jak nie mogła wstać do dziecka, bo ciągnęły ją szwy, a ciotka, która wpadła jej, pomóc powiedziała "trzeba było normalnie rodzić", mrozi krew w żyłach.

Wypadki się zdarzają

Rodzić naturalnie zamierzała też Marta, pierwszym razem się udało, mimo że Zosia ważyła 4,2 kg. - Nie planowałam cesarki, ale stało się, jak się stało. Ze złamanym żebrem lepiej nie przeć, bo może przebić płuco — tłumaczy. Kiedy powiedziała swoim obserwatorom na Instagramie, że ma zaplanowaną cesarkę, posypała się krytyka.

- Kobiet, pisały, że ich dzieci były duże, a one jednak urodziły siłami natury, mało która interesowała się, dlaczego będę mieć cesarkę — przyznaje Marta. Napisała, co myśli o takich wiadomościach. Zażartowała, że kobiety rodzące siłami natury zachowują się, jak bohaterki, które oczekują pomników za swój heroizm.

Więcej empatii

Kwiecień jest miesiącem wiedzy o cesarskim cięciu. Warto się na chwilę zatrzymać, zanim zaczniesz osądzać kogoś, kto poddał się tej operacji, zastanów się, czy naprawdę, wiesz lepiej niż ta kobieta, co jest dla niej lepsze? Czasem, nawet jeśli się z czymś nie zgadzamy, warto zamilknąć.

Oczekiwanie tłumaczeń, namawianie kogoś, nie ważne, czy jest ci bliski, czy znacie się tylko w sieci, to tylko niepotrzebny stres dla młodej matki, która od otoczenia, powinna otrzymywać przede wszystkim wsparcie.