Towarzyszy nam całe życie, choć nawet o tym nie wiemy. Eustres działa silnie jak narkotyk

Agnieszka Miastowska
Stres jest zmorą nas wszystkich. Kojarzy nam się z paraliżującym uczuciem, które hamuje nasze działanie. Opanowuje nie tylko umysł, ale także ciało, które poceniem, drżeniem i uderzeniami gorąca daje nam znać, że sytuacja nas przerasta. Okazuje się jednak, że stres może być naszym sprzymierzeńcem w działaniu. O tym, czym jest eustres, i jak przekłuć zły stres w ten motywujący, opowiada psycholog Monika Dreger.
Stres - jak z nim walczyć? Eustres to stres pozytywny i motywujący Pexels.com
Stres kojarzymy z czymś bardzo negatywnym. Okazuje się jednak, że eustres to pojęcie określające taki rodzaj stresu, który może mieć na nas pozytywny wpływ. Co to dokładnie znaczy?
Wyobraźmy sobie, że krzywa stresu to odwrócone U, która pokazuje, że stres w naszym życiu funkcjonuje tak, że do pewnego momentu jest budujący, motywujący, popychający nas do działania – to jest właśnie ten eustres.
zsbiojaroslaw.edu.pl
Potem, patrząc na krzywą, stres dochodzi do optymalnego poziomu, który odczuwamy, ale on nas jeszcze motywuje, zapewnia nam jeszcze możliwość działania, aż wreszcie mija ten punkt przesilenia i zaczyna być dla nas deprymujący.


Zamiast motywacji pojawia się strach czy paraliż, nie możemy podjąć działania, stres zaczyna być destrukcyjny – to dystres. Do pewnego momentu stres mobilizuje zarówno nasze ciało, jak i psychikę. Potem zaczyna nas blokować.

A czy dałoby się konkretne wydarzenia umieścić na skali stresu i powiedzieć: sprawdzian w szkole to poziom eustresu, a wygłoszenie prezentacji przed całą firmą to już stres destrukcyjny?

Nie ma takiej możliwości, ponieważ to zależy od naszych indywidualnych umiejętności radzenia sobie ze stresem, odporności na niego. I to raczej to można umieścić na indywidualnej krzywej – który stres nas jeszcze motywuje do działania, a który działa na
nas destrukcyjnie.

Każdy z nas reaguje na różne wydarzenia inaczej, jedni są bardziej odporni na stres, inni mniej, więc ten punkt przesilenia u każdego "na krzywej" znajduje się po prostu w innym miejscu. Nie można powiedzieć, że szkolny sprawdzian to eustres, a matura to już destrukcyjny dystres.

A gdyby podzielić wydarzenia na te o wydźwięku pozytywnym i negatywnym? Bo to już chyba nie zależy od człowieka, ale od samego faktu sytuacji. Innym rodzajem stresu jest ten związany z przygotowaniami do wesela, a inny z pójściem na pogrzeb bliskiej osoby?

Nie do końca, ponieważ to, o czym pani mówi, to skala stresu. Chodzi o to, że każde wydarzenie w naszym życiu, zarówno pozytywne, jak i negatywne, powoduje w nas stres. Śmierć małżonka jest stresogenna i wesele jest stresogenne, mimo zupełnie różnej wagi tych wydarzeń.

A to, jak my sobie z tym radzimy, zależy od indywidualnych umiejętności radzenia
sobie na stresem. Wydarzenia negatywne faktycznie częściej przechodzą przez ten punkt graniczny i powodują np. odcięcie od racjonalnego myślenia. Natomiast wydarzenia pozytywne rzadziej działają w ten sposób, ale też mogą przeprowadzić nas przez ten punkt graniczny.

Wyobrażam sobie sytuację, gdy ktoś bierze ślub i tak go zatyka, że nie może wygłosić przysięgi. Zdarza się to i mimo pozytywnej wagi tego wydarzenia, mamy do czynienia z takim stresem, który zupełnie nas blokuje, czyli destrukcyjnym dystresem.
Pexels.com
Natomiast śmierć współmałżonka na skali stresu zajmuje najwyższe miejsce. Mimo tego jedni ludzie radzą z nim sobie lepiej, inni gorzej. Niektórzy po pierwszym stresie w miarę szybko dochodzą do siebie, rozpoczynają nowe życie i szukają nowego partnera, inni zamykają się w sobie albo już na pogrzebie tracą równowagę psychiczną.

Zdarzają się także osoby, które na pogrzebie są w stanie normalnie się zachowywać, prowadzić rozmowy – trudno mówić tutaj przecież o stresie mobilizującym, jednak są w stanie utrzymać stres na takim poziomie, by funkcjonować.

Dla niektórych więc stres towarzyszący nawet tak negatywnemu wydarzeniu jak śmierć małżonka będzie do opanowania i pozwoli przetrwać te najtrudniejsze momenty, innych opanuje do takiego stopnia, że stracą zdolność racjonalnego myślenia, nie będą w stanie się odezwać, by z kimś porozmawiać albo po czasie nie będą w ogóle pamiętać tego negatywnego wydarzenia.

Nie da się więc podzielić wydarzeń na pozytywne, więc związane z motywującym eustresem, i negatywne, przy których stres wpłynie na nas destrukcyjnie. To zależy od indywidualnej odporności na stres.

A czy da się przekłuć stres negatywny w ten pozytywny? Na tyle opanować stresującą nas sytuację, że z paraliżu przejdziemy do pełnego motywacji działania?

Jest to możliwe, zależy to od tego, jak radzimy sobie ze stresem, którego doświadczamy. Są zajęcia z nauki radzenia sobie ze stresem. Jeśli mamy bardzo duży problem ze stresem i kompletnie nie jesteśmy sobie w stanie z nim poradzić, np. w sytuacji wystąpień publicznych, warto z takich zajęć skorzystać.

Warto dodać także, że na te indywidualne umiejętności radzenia sobie ze stresem różne rzeczy się nakładają. Jeżeli mamy problem z takimi sytuacjami, warto skontaktować się ze specjalistą, sprawdzić, skąd ten problem się wziął i wypracować narzędzia do radzenia sobie ze stresem.

Bo u jednych powodem takiego paraliżu, czyli dystresu, będzie zbyt wysoki poziom stresu, a u innych wzorzec wyniesiony z domu, zgodnie z którym ze stresem umieją sobie poradzić wyłącznie agresją i krzykiem. Warto trenować sposoby na obniżanie stresu, którym może być np. uprawianie sportu, czyli wentylowanie emocji.

Można się nauczyć kontrolowania stresu na tyle, że ten punkt graniczny będzie się przesuwał i coraz dalej będzie nam do momentu, w którym stres jest tak deprymujący, że odbiera nam możliwość działania.

Czasem w stresujących sytuacjach mam wrażenie, że ta granica pomiędzy dobrym a złym stresem jest bardzo cienka. Np. nauka do sesji – momentami stres motywował mnie do nocnej nauki do egzaminu, a chwilami narastał tak, że nie byłam się w stanie na niczym skoncentrować, bo już wyobrażałam sobie, co się stanie, jeśli nie zdam.

Turaj znowu wrócę do krzywej stresu – wyraźnie widać na niej, że ten stres jest tylko momentem, narastającym, ale jednak krótkotrwałym stanem.

Ponieważ jest to indywidualna umiejętność, to każdy musi określić tę granicę sam – wymaga to na pewno analitycznego spojrzenia na różne sytuacje stresowe, które towarzyszyły nam w życiu.

Wiele osób nigdy nie dojdzie do tego krytycznego punktu i głębokiego dystresu. Ale jeśli ktoś mając np. egzamin na uczelni stresuje się do takiego stopnia, że mimo intensywnej nauki od dwóch miesięcy siada do egzaminu i nie jest w stanie nic napisać, to znaczy, że
powinien nad tym stresem pracować.
Pexels.com
Określić, co takiego dzieje się z jego ciałem w czasie stresu. Bo to ciało daje nam już sygnały, że zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Gdy ja byłam jeszcze na uczelni, to zauważyłam, że na podwyższony stres reaguje tym, że ziewam.

Gdy to zauważyłam, zaczęłam rozpoznawać, co dokładnie się ze mną dzieje. Jakie samopoczucie towarzyszy temu ziewaniu, jak reaguję na stres, bo to towarzyszyło mi głównie na egzaminach.

Każdy sam musi więc obserwować swoje zachowanie i rozpoznawać swoje emocje. Szukać sygnałów ciała, które pokazują mu, że zbliża się do granicy destrukcyjnego stresu, by na to zareagować.

A jakimi sposobami, takimi dostępnymi od zaraz, możemy ten stres zredukować? Ćwiczeniami oddechu?

Treningami relaksacyjnymi, czyli właśnie kontrolą oddechu. Istnieją treningi wyobrażeniowe, autogenne, o których można poczytać w internecie, znaleźć krok po kroku, jak się je wykonuje. Wszystkie te techniki możemy zastosować w momencie, gdy stres nas dopada.
Pexels.com
Wiele osób, które doznaje skumulowanego stresu – napiętej sytuacji w pracy, awantur w domu, choroby dziecka – powinno stosować antystresowe techniki długofalowe. Czyli poza sposobem, który pozwoli nam rozładować stres tu i teraz, robić regularnie coś, co pozwoli się uspokoić.

Chodzić na spacery, zapisać się na siłownię, uprawiać jakiś sport. Można pracować z psychologiem czy psychoterapeutą. W nagłej sytuacji typu podchodzenie do egzaminu – trening wyobrażeniowy.

A czy można powiedzieć, że bez eustresu czulibyśmy się w kółko znudzeni i dlatego tak ważny jest niski, ale jednak stres, w czasie np. nauki?

Być może nie bylibyśmy znudzeni, ale niezainteresowani. Stres w sensie pobudzenia fizjologicznego zdecydowanie potrzebny jest nam do funkcjonowania.

A by odróżnić eustres od dystresu, warto obserwować swój organizm i zwrócić uwagę na znaki, które nam daje.

Skutki eustresu to odprężenie fizyczne i jednoczesny przypływ energii, świadomość dobrej formy i właściwego funkcjonowania, wyostrzona uwaga, wiara w siebie, szybki refleks, zainteresowanie, zaangażowanie, łatwość realizacji zadań.

Skutki dystresu to ogólne fizyczne napięcie ciała, które może objawiać się podwyższonym ciśnieniem krwi, niestrawnością i burczeniem w żołądku, suchością w ustach, wzmożonym poceniem się, dreszczami, uczuciem słabości. Zaburzenia koordynacji, zwolniony refleks; lęk i zamęt w głowie, niemożność skoncentrowania się i normalnego myślenia.

Co ciekawe, nawet zbyt niski poziom stresu ma swoje negatywne skutki. Skutki zbyt niskiego stresu to poczucie znudzenia i bezużyteczności, brak zainteresowania i zaangażowania, odpływ energii, depresja, przekonanie, że wszystko jest bez sensu, urastanie prostych prac do ogromnych zadań.

Podsumowując eustres jest czymś dobrym, bo mobilizuje nas do działania, ale jego "moc" motywacyjna jest krótkotrwała?

Przede wszystkim trzeba podkreślić jedno, zgodnie z koncepcją stresu: jeśli nie towarzyszy nam stres, to znaczy, że nie żyjemy. Jakiś poziom stresu towarzyszy nam cały czas – np. funkcjonując w domu minimalny, a już po wyjściu delikatnie większy.

Eustres może zmotywować nas do działania krótkofalowo – piszemy egzamin na jego "mocy", a po wszystkim opuszcza nas.

Tak samo ze stresem deprymującym – negatywne wydarzenie powoduje stres, który na chwilę nie pozwoli nam funkcjonować, ale to też w pewnym momencie minie. Dlatego warto ćwiczyć techniki relaksacyjne i kontrolować swój stres – nie ma możliwości pozbycia się go z życia, ale my możemy kontrolować to, jak na niego zareagujemy.