Boiska i orliki jak pola minowe. Mama 5-latka pokazuje zdjęcia i apeluje

Magdalena Konczal
Na zewnątrz robi się coraz cieplej. To doskonała okazja, żeby zaczerpnąć trochę słońca i aktywnie spędzić dzień z rodziną. Zwłaszcza teraz, gdy przedszkola i szkoły wciąż funkcjonują w trybie zdalnym. Niebezpieczeństwo może jednak czyhać tam, gdzie najmniej się go spodziewamy. Historia 5-letniego chłopca jest na to dowodem.
5-latek nadział się na drut, który wystawał na boisku Archiwum prywatne Eweliny

Wystający drut na boisku


Idzie wiosna, a rodzice chętnie wychodzą na dwór ze swoimi pociechami. Wydaje się, że place zabaw i boiska są przestrzenią, w której mamy mogą czuć się bezpiecznie i na chwilę odetchnąć. Tak przynajmniej powinno to wyglądać. Jak jest w rzeczywistości?
Coraz częściej słyszy się o tym, że place zabaw czy boiska nie są przystosowane do tego, by dzieci mogły bezpiecznie się bawić. Świadczy o tym historia Eweliny, która, korzystając z pięknej pogody, poszła z dwójką swoich dzieci na boisko.
Archiwum prywatne Eweliny
– W święta syn dostał od zajączka piłkę do nogi. Wybraliśmy się na orlik, żeby pograć. Synek, który ma 5 lat, stał na bramce, a 10-letnia córka strzelała. Po golu syn odwrócił się, żeby podnieść piłkę i wtedy nadział się na drut, wystający z ogrodzenia! Teoretycznie ogrodzenie znajduje się za piłkołapem, ale niestety płot jest zerwany i jego część sterczy za bramką – opowiada mama dwójki dzieci.


Apel mamy


Wyjaśnia również, że cały stan przestrzeni, która ma być przeznaczona do dziecięcej zabawy, pozostawia wiele do życzenia.
archiwum prywatne Eweliny
– Drut sterczał za bramką na takiej wysokości, że z powodzeniem można się na niego nadziać. Stan boiska jest straszny. Na wejściu leży szkło, bramki są porozrywane, a płot sterczy poza bramkami. Boisko jest oczywiście ogólnodostępne. Cała sprawa została już zgłoszona na policję – mówi Ewelina.

Mama podsumowuje, jak dla 5-letniego syna skończyła się niewinna zabawa na boisku. Jej doświadczenie powinno być przestrogą dla innych rodziców.

Syn ma ranę na policzku. Całe szczęście obyło się bez opuchlizny, tylko dlatego, że mieszkamy koło Orlika i szybko wróciliśmy do domu, żeby zdezynfekować i schłodzić ranę. Obyło się też bez wizyty w placówce medycznej. Jednocześnie chciałabym przestrzec wszystkich rodziców, żeby każdorazowo sprawdzali stan urządzeń na boisku czy placu – apeluje mama.