Wyślę dzieci na kolonie w pandemii. To mniejsze zło

Marta Lewandowska
Za dwa i pół miesiąca nasze dzieci odbiorą świadectwa szkolne. Normalnie już mieliby zaplanowane kolonie. Ale normalnie nie jest. Rok życia w cieniu covid-19 nauczył nas ostrożności w planowaniu tak daleko do przodu. Jednak wiem, że zrobię co w mojej mocy, żeby dzieciaki pojechały na kolonie. Podobnie jak wielu innych rodziców, bo to szansa dla dzieci na liźnięcie normalności.
Na obozy czekają nie tylko dzieci i firmy turystyczne, ale też rodzice, którzy obawiają się o stan psychiczny dzieci. SEvets/Dariusz Gilewski

Jak będzie w wakacje

- Liczymy na to, że dzięki temu, że bardzo dynamicznie rozpędza się program szczepień oraz że okres maja, czerwca w zeszłym roku pokazał, że ta liczba zakażeń spadała, doprowadzi do tego, że w okresie letnim będą szanse na to, aby w jakimś zakresie wakacje mogły być zrealizowane — mówił wczoraj rzecznik rządu.

Jednocześnie Piotr Müller zaznaczył, że dziś jest zbyt wcześnie, żeby jednoznacznie powiedzieć, jak najbliższe wakacje będą wyglądały. Zapytałam moje koleżanki, które co roku wysyłały dzieci na kolonie, czy w tym roku też planują.

Pewnie, że jedzie!

- Maciek w zeszłym roku był na obozie piłkarskim, piątym w swoim życiu i w tym roku też jedzie — mówi Magda. Zaznacza, że organizator, z którym posyła syna, idealnie wywiązał się w poprzednim sezonie z restrykcji wprowadzonych przez rząd.


Małe grupy, pisemne zaświadczenia, że dziecko w dniu wyjazdu jest zdrowe i deklaracja, że w czasie ostatnich dwóch tygodni nikt z domu nie przebywał na kwarantannie. Takie wymogi stały przed organizatorami w ubiegłym roku.

- Syn wrócił zadowolony, w ferie chodził na półkolonie do tego samego organizatora. To od października w zasadzie jedyny kontakt z rówieśnikami, jaki miał — przyznaje smutno Magda. - Stanę na rzęsach, żeby pojechał i w tym roku.

Doskonale wiem, o czym mówi, jej syn, podobnie jak mój, jest w czwartej klasie i ciężko mi uwierzyć, że w tym roku szkolnym dzieci z klas starszych zasiądą jeszcze w szkolnych ławkach. A ich deficyty społeczne rosną. Od kilku tygodni nie mają nawet treningów, więc tego kontaktu jest jeszcze mniej.

Na kolonie pośle swoje dzieci Ania. Zosia co roku jeździ na obóz organizowany przez babcię, z zawodu nauczycielkę, w tym roku pojedzie z nią też młodszy brat. Artur ma autyzm, przerwa w przedszkolu oznacza też przerwę w terapii.

- Odliczam dni do lipca, po tych wszystkich kwarantannach, które mieliśmy w tym roku, sama marzę, żeby dzieci gdzieś pojechały, bo potrzebuję tych kolonii nie mniej niż oni. Choćbym miała wziąć kredyt — mówi Ania. Na moje pytanie, a co, jeśli kolonie nie będą możliwe, nie odpowiada, spuszcza smutno oczy i wiem, że próbuje ukryć łzy. Ma dość.

Nigdzie już nie ma miejsc

Darek prowadzi szkołę żeglarską, od kilku lat organizuje obozy dla dzieci w wieku 10-18 lat. Zwykle jeszcze w czerwcu pisał, że ma wolne miejsce. Dziś przyznaje, że pełne obłożenie miał już zadeklarowane w styczniu.

- Telefon urywał się od momentu ogłoszenia terminów tegorocznych obozów — mówi. - Wiesz, dla mnie to dobrze, bo w tamtym roku nie było możliwości zrobienia obozu ze spełnieniem warunków. Na łódce, żeby zachować 4 metry kwadratowe na osobę w miejscu noclegowym, na łódce mógłby płynąć instruktor i 2-3 uczestników.

- Taka sytuacja nie tylko nakłada na uczestników więcej obowiązków, ale też znacznie podnosi koszty, bo za tydzień musieliby zapłacić 4 tysiące samych kosztów, a gdzie zarobek firmy? - pyta Darek. - W tym roku liczymy, że SEvents będzie działał normalnie. Rodzice uczestników chyba też, bo od stycznia mam zarezerwowane wszystkie miejsca — dodaje.

Dariuszowi Gilewskiemu wtóruje Barbara Czerwińska-Albin, właścicielka biura podróży Czerwiński Travel. - Wiele turnusów już zamykamy, w tym roku zainteresowanie jest ogromne, zwłaszcza wyjazdami w kraju, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nikt nie wie, czy za granicę będziemy mogli wyjechać.

Rodzice się nie boją

- Etap strachu o zakażenie covid-19 mamy już chyba za sobą. W zeszłym roku wielu klientów wycofywało się z wyjazdu z tego powodu, dziś rodzice mówią, że dzieci po siedzeniu w domu przez ponad 12 miesięcy zaczynają popadać w depresje, że potrzebują tych kolonii, jako namiastki normalności — przyznaje Barbara Czerwińska-Albin.

Organizatorzy proponują często dodatkowe ubezpieczenie, żeby w razie kwarantanny nie stracić zaliczki, albo zmienić termin wyjazdu. - Rodzice chętnie korzystają z tej opcji, ale wszyscy wierzymy, że w tym roku obozy i kolonie się odbędą — przyznaje właścicielka Czerwiński Travel.
Kiedy będzie wiadomo?
To czy dzieci będą mogły pojechać na obozy, będzie jasne nie wcześniej niż w maju, bo dziś zachorowań jest za dużo, żeby cokolwiek postanowić. - Polska Izba Turystyczna pozostaje w kontakcie z ministerstwem i liczymy, że znajdą sposób, żeby dzieciaki mogły pojechać, bo wszyscy tego potrzebują — mówi Darek Gilewski z SEvents.

Moje dzieci pojadą na kolonie, bo potrzebują kontaktu z rówieśnikami, ale też potrzebują oderwać się od codzienności, muszą odpocząć i od nas. Od roku sto procent czasu spędzamy razem i każdy z nas potrzebuje już oderwania, od domu, od zamknięcia i od siebie nawzajem.

Kolonie uczą samodzielności, współpracy i dostosowania społecznego. Nikt nie jest lepszym kompanem do zabawy niż rówieśnicy. - Cała nasza kadra jest zatrudniona w oświacie — mówi pani Ala. - Do wyjazdu będziemy po dwóch dawkach szczepionki, zastosujemy się do każdych możliwych zaleceń, ale w tym roku pojedziemy — dodaje.

Pani Ala co roku zabiera małą grupę dzieci wczesnoszkolnych na kolonie nad jezioro. W zeszłym roku kolonii nie było, bała się, ale przyznaje, że rodzice, którzy wysyłają z nią dzieci cyklicznie, dzwonili już we wrześniu zapytać, czy w tym roku kolonie się odbędą.

- Oni wszyscy wiedzą, że dzieci muszą odpocząć, bo siedzą smutne w domu i tęsknią nie mniej niż dorośli za normalnością — dodaje.