Moje dziecko w przedszkolu Montessori usłyszało, że jest najgorsze. Zamarłam i wpadłam tam wkurzona

Magdalena Konczal
Coraz popularniejsze są przedszkola, w których podmiotowo traktuje się dziecko. Pozytywna dyscyplina, rezygnowanie z kar i nagród, bliski kontakt z naturą to elementy, które dla wielu rodziców są dziś bardzo pożądane w potencjalnych placówkach.
Prawo autorskie: dotshock / 123RF

"Jesteś najgorszy z całej grupy"


Wolnościowe przedszkola można dziś spotkać w wielu większych miastach Polski. Chociaż ich właściciele często deklarują, że dzieci nie będą pozbawiane swojego potencjału i "nie ma dzieci niegrzecznych", to rzeczywistość niekiedy wygląda inaczej.
– Mój czterolatek chodzi do przedszkola, w którym obowiązują zasady zgodne z pedagogiką Montessori. Jest tam dużo wolności: dzieci mogą, ale nie muszą uczestniczyć w zajęciach. Szanuje się najmłodszych, rozmawia się z nimi, gdy zrobią coś złego, zamiast wymierzać kary. Właśnie dlatego tak bardzo zdziwiłam się, gdy usłyszałam, co przedszkolanka mówi do mojego dziecka – pisze Dorota, nasza czytelniczka.


Dalej opowiada historię, która zapewne zdenerwowałaby niejednego rodzica.

– Jednego dnia, musiałam odebrać Michała wcześniej. Dzieci bawiły się na zewnątrz, ja szłam od zewnętrznej strony płotu. Fart albo niefart chciał, że usłyszałam, jak jedna z pań próbuje postawić syna do pionu. Mówi do niego: "Ty jesteś najgorszy z całej grupy. Zobacz, inne dzieci zachowują się grzecznie, a jedynie ty robisz nam wszystkim na przekór". Na moment zamarłam. Nie po to wysłałam moje dziecko do przedszkola Montessori, żeby musiało słuchać takich rzeczy! – tłumaczy wzburzona czytelniczka.

Mali łobuziacy a edukacja przedszkolna


Zapewne jest sporo placówek, w których ocenianie dziecka i dyskredytowanie jego zachowań nie mają miejsca. Każdy wykształcony pedagog wie, że bicie, kopanie czy wyzywanie jednego dziecka przez drugie nie jest jedynie widzimisię, ale stanowi bardzo często stanowi oznakę konkretnych, niezrealizowanych potrzeb.

– Przyznaję, że Michaś niekiedy daje nam popalić. Jak się zezłości to rzuca zabawkami, jak nie jest po jego myśli to potrafi kogoś uderzyć. To wszystko zazwyczaj jest spowodowane tym, że nie jest wystarczająco wybiegany i zmęczony. On nieustannie potrzebuje ruchu – pisze Dorota.

I dodaje:

– Wiem, że syn mógł zdenerwować panią w przedszkolu. Zdaję sobie z tego sprawę, w końcu jestem jego mamą. Ale jej słów nie da się usprawiedliwić. Kiedy więc tylko je usłyszałam, to wpadłam wkurzona do przedszkola i powiedziałam jej, że nie życzę sobie, by w taki sposób mówiła do mojego dziecka. Zasłaniała się tym, że Michaś popchnął kolegę i nie chciał przestać rzucać piaskiem. Ostatecznie mnie przeprosiła. Widziałam, że syn jest smutny, bo chociaż to mały łobuziak, wiem, że jest bardzo wrażliwy – opowiada czytelniczka.

Dorota przyznaje, że z ulgą przyjęła wiadomość o zamkniętych przedszkolach.

– Zastanawiam się, czy jednak nie przenieść małego gdzieś indziej. Zamknięcie przedszkoli w moim przypadku okazało się dobrym rozwiązaniem. Mogę teraz na spokojnie pomyśleć, co zrobić w tej sytuacji. Rozmówiłam się też z innymi mamami i okazało się, że to nie pierwsza tego typu sytuacja... Czy naprawdę można jeszcze liczyć na to, że są przedszkola, w których dzieci nie będą słyszały takich tekstów? – pyta Dorota.