Zostawiłam męża z dziećmi bez pełnej lodówki i obiadu na zapas. Jego reakcja bezcenna

Marta Lewandowska
Pierwszy raz zaplanowałam wyjazd z koleżanką na weekend, kiedy najmłodszy miał półtora roku. Karmiłam piersią, on nie akceptował butelki. Bałam się. Pytałam znajomych mam, jak przygotowują się do wyjazdu, kiedy to partner ma zostać sam kilka dni z dzieckiem.
Z Anetą wyjeżdżamy regularnie. To nasza tradycja. instagram.com/znanainfluencerka

Gar zupy i support


Od większości dziewczyn, które regularnie ruszają na babskie wypady, usłyszałam, że niezależnie od wieku dzieci gotują wielki gar zupy, najlepiej pomidorówki, bo to wiadomo — wszystkie dzieci zjedzą, do tego zapas usmażonych mielonych w lodówce i właściwie można jechać.

Ach no jeszcze do domu należy sprowadzić jakąś kobietę, w zależności od możliwości babcia (oczywiście ze strony mamy) albo opiekunka (koniecznie stara i brzydka). Jakoś mi to nie grało, bo jak miałam spędzić dwa dni w kuchni przed wyjazdem, bo przecież każdy je coś innego i ta pomidorówka i mielone wcale nie załatwiają sprawy, a potem jeszcze jechać po moją mamę, to będę naprawdę potrzebowała odpocząć.

Co z tym chłopem?


Mąż wziął urlop, żeby zająć się dziećmi i tak się zastanawiałam, co on będzie robił, jak jedzenie będzie gotowe, a dzieci będę atakować babcię. Kilka dni przed wyjazdem zapytałam nieśmiało, co zrobić im do jedzenia. - Ale wiesz, że ja umiem obrać warzywa? - zapytał. No wiedziałam, gotował przecież nie raz, ba, nawet dzieci to jadły i nadal żyły. O babcię już nie zapytałam, zdałam sobie sprawę z tego, że przecież dadzą radę.


Mam to szczęście, że ojciec moich dzieci jest fajnym zaangażowanym tatą, że potrafi zrobić obiad, a chłopcy uwielbiają z nim spędzać czas. Pozostała tylko kwestia małego ssaka. Ale i z tym się uporali. Okazało się, że syn, kiedy zniknęłam z oczu zupełnie, nie pytał o nic, przyjął, jako oczywistość, że tata go piersią nie nakarmi i po raz pierwszy zasnął bez tego.

Wyjeżdżasz? Daj się wykazać!


Z moich doświadczeń, a wyjeżdżam dość często, wynika, że ojciec nie urwie dzieciom ręki, ani nogi, nie pozwoli, żeby poszły głodne spać, a to, że ugotuje ten rosół z przepisu Kwasiora czy innego internetowego kucharza, zamiast z jedynego słusznego, który od setek lat przekazują sobie kobiety w twojej rodzinie. Da się przeżyć, jedyne ryzyko jest takie, że okaże się lepszy niż twój.

Patrzę na te wszystkie moje koleżanki, które dzień przed wyjazdem wypakowują tony jedzenia z bagażnika, żeby zabezpieczyć rodzinę przed śmiercią głodową, szykują 17 obiadów, na wszelki wypadek, choć wyjeżdżają na dwa dni i zastanawiam się, jaki to wypadek?

Mąż znajomej zapytał kiedyś, czy zamierza porzucić rodzinę, bo przed wyjazdem na jednodniową konferencję wyprała pościel, umyła okna i załadowała zamrażarkę jedzeniem. Oczywiście nie zamierzała tego zrobić. Kierowały nią wyrzuty sumienia, że on biedny zostanie z tymi dziećmi, a ona pojedzie się świetnie bawić. W pracy.

Prawo do odpoczynku


Każdy takie ma, to wynika z życia w cywilizowanym świecie. Nie musisz „robić bardziej" tuż przed, żeby „zasłużyć" na odpoczynek. Większość mężczyzn z mojego otoczenia spokojnie radzi sobie z opieką nad własnym potomstwem. Jedyny minus jest taki, że albo dzieci, albo porządek. Ale to też oczywiście nie jest reguła.

W naszym domu zwykle, po moim powrocie trzeba trochę ogarnąć, niezależnie od tego, czy posprzątam tuż przed wyjazdem, czy nie. Więc po co dwa razy to robić? Nie wiem jak wasze, ale moje wspomnienia z dzieciństwa nie są takie, że: och, jak czysto u nas było. Ale pamiętam, jak mój tata ze złamaną ręką w gipsie piekł najlepszego kurczaka, jakiego jadłam w życiu.

Mój mąż ogląda z dziećmi filmy, na które ja nie mam ochoty, pozwala im jeść chrupki w salonie i zabiera ich na długie spacery do lasu, z którego nie raz wracali przemoczeni. Ale nigdy nie zdarzyło się, żeby moje dzieci wpadły w rozpacz, kiedy wyjeżdżałam, że nie będzie marchewki na parze, tylko ogórki kiszone do obiadu. Bo takie dwa dni bez mamy, to też odpoczynek dla nich, od życia pod linijkę.