Podróżowanie z dziećmi to wyzwanie. Ale można to robić, można to robić to z pasją i czerpać z tego moc satysfakcji. Czy można pojechać z czterolatkiem do Japonii? Można. Czy można wrócić wypoczętym? Zobaczymy. Zaczynamy więc.
Drugi raz w tym roku. To rozpusta, ale myślę sobie, że zasłużyliśmy. Beti, bo praca z dwoma generatorami energii w domu jest wykańczająca i widziałem, że często miała już po korek emocji, a dla mnie rok ten był ciężką robotą nad znalezieniem nowej pracy, poukładaniem sobie w głowie wszystkiego co mnie spowalniało i uczenie się, że rodzina z dwójką dzieci to nie to samo co z jednym. Klara, która będzie występowała w tym opowiadaniu tylko wirtualnie jest dzieckiem spokojnym, uśmiechniętym i bardzo przyjaznym, ale w połączeniu z temperamentem Karola daje mieszankę o specyficznej wybuchowości. Bo nawet jeżeli ona jest spokojna to Karol potrafi podbiec do niej, pocałować ją z całej siły, ukochać jeszcze mocniej i podeptać, bo przecież trzeba się spieszyć w dalszą drogę. To wszystko trochę męczy, ale męczy pięknie, bo ja wiem, że tworzymy naszą rodzinę, gruntujemy ją pod przyszłe zachowania i schematy. To jak się do siebie odnosimy i jak uczymy się siebie jest ubogacające dla wszystkich stron.
Dlatego tak trudno mi było podjąć decyzję, że Klara, ze względu na swoją niezakończoną chorobę, będzie musiała zostać w domu, poczekać na nas 2 tygodnie, pomieszkać trochę z Babcią. Ona tego nie czuje oczywiście, ale my, troje podróżników bez sternika, mam ją cały czas przed oczami i tęsknimy.
- Karol wiesz, Klara nie leci z nami, bo się trochę źle czuje i musiała zostać w domu - powiedziałem w taksówce na Okęcie do syna.
- Nie martw się tata. To nic. Będę za Nią tęsknił.
- Ja też mogę?
- Możesz.
I wsiedliśmy do samolotu na tę ostatnią w tym roku podróż. tym razem do Tokyo.
Karol, jako świeżo upieczony 4 latek jest starym wyjadaczem podróżniczym. Dla niego lotnisko jest bez tajemnic, samoloty go fascynują, ale już nie sam samolot go rusza, ale jego wielkość, kolor a także elementy lotniska, które rozpoznaje dzięki stosowi książek poruszających taką tematykę. Wie co to czerwonobiały rękaw, który pokazuje kierunek wiatru, wie co to wieża kontrolna, zwana przez niego wieżą kontrolową i potrafi sam zapiąć pasy w samolocie. Stary wyjadacz.
A ja też zupełnie inaczej podchodzę do tej podróży. Inaczej niż zawsze. Bo z jednej strony nie mam z tyłu głowy rzeczy w pracy, bo jakby nie patrzeć jestem trochę bezrobotny, a z drugiej czeka na mnie masa wyzwań w nowej pracy jak wrócimy. Więc zdrowa fascynacja wyjazdem połączona z jeszcze bardziej zdrową ekscytacją nową pracą to mieszanka, która daje mi od pierwszego dnia komfort wyjazdu i brak zaśmiecania głowy problemami stamtąd. Jest tylko tu.
A obok mnie siedzą żona, która potrzebuje wypoczynku i syn, który jest już na tyle dużym chłopakiem, że podróż ta będzie dla niego inspiracją do rozwijania swych pasji. Bo my mu pokazujemy, że można się czymś fascynować (dla nas to właśnie podróże) a On potem ma coś z tym po w swojej głowie zrobić. Na razie mu pokazujemy, a potem się zobaczy.
Tym razem podróż przygotowaliśmy całkiem porządnie, trochę jak kiedyś. Jest plan, są rezerwacje wstępne noclegów i jest lista rzeczy, które chcemy zobaczyć. Mamy założone całkiem mocne tempo, ale życie zweryfikuje czy 4 latek to już backpackers czy nie.
Tradycyjne ważenie bagaży przed wyjazdem pokazało, że każdy z dwóch plecaków waży poniżej 11 kg co jak na 3 osoby (Karol jednak ma trochę rzeczy) to całkiem niezły wynik. Pakowali się dziś rano, ale ponieważ wszystkie rzeczy formalne zrobiłem dzień przed wyjazdem, poszedłem spać o 23:00 i jestem w miarę wyspany, co świadczy o tym, że mój zwyczajowy pośpiech przedwyjazdowy zastąpiło wakacyjne ZEN. Jedynie katar w nosie i zawalone gardło mnie irytują, bo nie mogę normalnie mówić a to dla mnie jest sprawa dużej wagi, bo gadułą jestem z zasady.
Nie dokształciłem się jedynie z Japonii, więc będę musiał wykorzystać czas lotu z 5 godzinnym połączeniem przez Dubai na to, żeby trochę poczytać. Bo warto wiedzieć czego nie robić w kraju do którego się leci. CDN.