Wymagam od rodziny, by konsultowali ze mną każdy prezent dla córki. Nie chcę w domu tandety!

Magdalena Woźniak
Jeżeli czytasz ten tekst, po tym, jak potknęłaś się o porzuconą na podłodze zabawkę, lub wdepnęłaś w kultowy już klocek lego, zrozumiesz mnie. Od początku macierzyństwa było dla mnie jasne, że nie chcę otoczyć się zbieraniną zabawek wszelakiej maści i tym samym zamienić swojego domu w plac zabaw. Cel osiągnęłam, głównie dzięki temu, że postawiłam sprawę jasno przed całą rodziną.
To, jakie przedmioty otaczają dziecko, ma znaczenie. Unsplash.com

Zabawki mają być przyjemnością

Komunikat był prosty, większość zakupów dla mojej córki, ma być ze mną konsultowana. Przy poważniejszych okazjach, jak urodziny czy święta, wysyłałam konkretne listy, lub produkty. Tak robię do dziś i nie widzę w tym nic złego. Moje dziecko, a tym samym ja, mam w domu zabawki, które nam się podobają, pięknie służą i są ozdobą, a nie przykrą koniecznością.


Czy rodzina zareagowała aplauzem na moje oczekiwania? Nie. Czy się tym przejęłam? Nie. W pełnym szacunku i spokoju, w szczerej rozmowie, wyjaśniłam im swoje stanowisko, a oni zawsze, mniej lub bardziej, starali się je zrozumieć.

Twoja decyzja jest okej

Nie ma nic złego w tym, że chcę codziennie układać z moją córką klocki, które sama wybrałam. Które są dla mnie atrakcyjne, sprawdzone, atestowane, bezpieczne, naturalne. Najbliżsi krewni, którzy kochają moje dziecko, tak czy inaczej, czują potrzebę obdarowania jej. Jakie ma dla nich znaczenie, czy wybiorą klocki, które są atrakcyjne dla nich, czy dla mnie? Finalnie, kto będzie codziennie się nimi bawił? Oni z moją córką, czy ja?
Czasem warto zadać sobie tych kilka pytań i ze spokojem na nie odpowiedzieć. Najpierw samemu sobie, a potem bliskim. U mnie ta złota zasada działa w dwie strony. Zawsze, od kiedy pamiętam, pytam najbliższych, czym chcieliby zostać obdarowani. Co sprawiłoby im największą przyjemność? W przypadku dorosłych jest jeszcze inny czynnik, ich trudno czasem zaskoczyć, mają tak wiele. Wtedy lepszym prezentem okazuje się coś nieoczywistego, jak wspólny wyjazd, kolacja, czas, zamiast rzeczy materialnych.

Czas, to coś, co zawsze jest na mojej liście prezentów dla mojej córki. Ode mnie, od babci, dziadka, cioci.. Czas i zaangażowana uwaga to coś, w co warto inwestować zawsze.

Świadomy konsupcjonizm

To zawsze miło jednak obdarować dziecko nową zabawką, a ich różnorodność w tej chwili, ich barwność, funkcjonalność, są niezmierzone. Powstają obecnie na rynku rzeczy piękne i unikatowe, tworzone lokalnie, z naturalnych materiałów. I to jest też ideologia, która stoi za moją decyzją. Znam te młode marki, obserwuję i kibicuję im, bo wierzę w pasję i kreację tworzenia na każdym poziomie. Oraz w energię, jaką taka zabawka, przedmiot wokół dziecka roztoczy.

Jednocześnie nie oczekuję od starszych pokoleń, od dziadków mojego dziecka, że i oni będą myśleć podobnie, znać niszowych twórców. Dlatego wskazuje ich, jasno mówię, czego potrzebujemy i czego pożądamy, jeśli już kierujemy swoją uwagę na świat materialnych przyjemności.

W mojej rodzinie ta metoda działa. Rozmowa, jasne oczekiwania, szczerość, konkret. Może i komuś z was ułatwi, często skomplikowane, życie rodzica.