Przez pracę omijają mnie wszystkie najważniejsze momenty z życia dziecka. Czy tylko ja tak mam?
Jako matki multitasking musimy mieć opanowany na najwyższym poziomie. Praca z dzieckiem na ręku, gotowanie obiadu, pamiętanie o każdym kleju na plastykę i dodatkowych zajęciach dziecka – to jedynie niewielka część naszych codziennych zadań. Czasami jednak trudno jest pogodzić ze sobą wszystkie te rzeczy.
- Wiele mam stara się łączyć macierzyństwo z pracą. Często jednak towarzyszą im wyrzuty sumienia, że zbyt mało czasu spędzają z dzieckiem.
- Niektóre martwią się, że omijają ich wszystkie najważniejsze wydarzenia z życia dziecka.
- Wychowywanie dziecka i praca na pełen etat to naprawdę trudne zadanie. Powinnyśmy być dla siebie wyrozumiałe.
Łączenie macierzyństwa i pracy w praktyce
Obecnie wciąż mówi się o tym, że warto jest łączyć macierzyństwo z pracą zawodową. Pewnie, że warto! Kobiety powinny móc realizować się na różnych płaszczyznach. Szkoda tylko, że niewiele osób mówi o tym, jak niewyobrażalnie trudne jest to zadanie. Zrozumiałam to dzięki rozmowie z moją koleżanką – mamą 2-letniej dziewczynki.
– Nie wiem co robić – powiedziała mi. – Praca w przedszkolu mnie wykańcza nie tylko z tego względu, że jest po prostu ciężka, ale ciągle przypomina mi się, że zamiast zajmować się moim dzieckiem, jestem otoczona cudzymi. Wiem, że Tosia jest w domu z babcią lub opiekunką, ale czuję, że spędzam z nią zbyt mało czasu. Po pracy chciałabym też odpocząć, a z drugiej strony... to dla mnie jedyna okazja, by pobyć z córką.
Współczesne mamy stoją przed zadaniem, które chwilami wydaje się niewykonalne. Wciąż powtarza im się, że muszą być idealnymi mamami i perfekcyjnymi pracowniczkami. Każdy rodzic małego dziecka wie jednak, że bycie ojcem czy matką to najczęściej praca na cały etat.
Nie możemy się rozdwoić. Zawsze będziemy robić coś kosztem czegoś. Zrezygnujemy ze snu na rzecz bycia z dzieckiem. Albo zrezygnujemy z czasu spędzonego z maluszkiem na rzecz projektu realizowanego w pracy. Nie rozciągniemy naszej doby.
– Uwielbiam swoją pracę – napisała do nas Joanna, mama ponad rocznego Filipa – Jednak odkąd wróciłam z urlopu macierzyńskiego, czuję, że bardzo zaniedbuję syna. Nie było mnie przy jego pierwszym "mama", usłyszała je babcia. Mam wrażenie, że tych "pierwszych razów", które mnie ominęły, jest dużo, dużo więcej. Wciąż towarzyszy mi przekonanie, że nie ma mnie przy Filipku w najważniejszych momentach jego niespełna dwuletniego życia. To straszne uczucie.
Nieustające wyrzuty sumienia, pojawiające się niezależnie od tego, co aktualnie robimy to u młodej mamy przykra norma. Projekt do pracy po godzinach? "Chwile w ciągu dnia przeznaczone na zabawę z dzieckiem przeznaczam na pracę. Jestem taką złą matką". Wzięcie wolnego dnia, bo maluszek się rozchorował? "Jak sobie wszyscy beze mnie poradzą? Chyba dostanę odznaczenie dla najgorszego pracownika roku".
"Jeszcze w windzie słyszę płacz dziecka"
– W pracy co jakiś czas przypominam sobie o Filipie i myślę, co teraz robi. Czuję, jak serce mi się ściska. Naprawdę chciałabym być z nim, kiedy się bawi i rozwija, ale mam świadomość, że praca daje mi dużo satysfakcji. Od razu wtedy myślę, że jestem złą matką, bo patrzę jedynie na to, żebym ja była zadowolona. Ale praca jest też dla mnie ważna ze względów finansowych. Każda mama wie, jak trudno jest zapewnić dziecku dobry start, zwłaszcza gdy mieszka się w stolicy. Ceny za przedszkole są okropnie wysokie – pisze Joanna.
Praktyczne względy przestają mieć jednak znaczenie, gdy do głosu dochodzą emocje.
– Najgorsze są te momenty, gdy rano wychodzę do pracy, a Filipek to widzi. Jeszcze w windzie słyszę jego płacz i całą drogę myślę jedynie o tym, że jestem fatalną matką, bo zostawiam go na całe dnie z nianią, która jest dla niego dobra i troskliwa, ale... nie jest mną. Nawet teraz, kiedy to piszę mam ściśnięte gardło – wyznaje czytelniczka.
Do tego wszystkiego dochodzi zmęczenie i... poczucie, że tylko my jedne jesteśmy w stanie odpowiednio zająć się naszym dzieckiem. Maluszek bardzo często nie chce spędzać czasu z tatą, ale z nami – mamami, które myślą jednocześnie o jutrzejszym obiedzie, zebraniu rodziców u starszego dziecka, ważnych projektach, koleżance z pracy, która robi problemy i zatankowaniu paliwa. Czasami to naprawdę zbyt wiele jak na jedną osobę.
– Raz mały był chory, a ja musiałam zostać w pracy, bo przedstawialiśmy ważną prezentację dla potencjalnego klienta. Nie mogłam się skupić nawet przez chwilę. Wiedziałam, że mój mąż jest z małym, ale Filipek to jeszcze małe dziecko i potrzebuje mojej opieki. Najlepiej uspokaja się przy mojej piersi... Do dziś mam wyrzuty sumienia, że postawiłam swoją pracę ponad tym, by być z nim blisko w trudnym czasie. Z drugiej strony wiem, że mój syn chciałby mieć pracującą mamę, która zadba też o finansowe potrzeby całej rodziny i będzie zadowolona z siebie – pisze Joanna.
Idealnie łączenie macierzyństwa z pracą udaje się zazwyczaj jedynie w książkach czy czasopismach. Rzeczywistość bardzo często wygląda tak, jak w historii opowiedzianej przez moją koleżankę, czy naszą czytelniczkę. Nie ma fajerwerków. Są wieczne wyrzuty sumienia i poczucie, że jesteśmy nie dość dobrymi matkami czy nie dość dobrymi pracowniczkami.
– Czasami mam wrażenie, że tylko mi się nie udaje. Wszystkie mamy są zadbane, wyspane, pracują na cały etat, a na Instagrama wstawiają zdjęcia, jak miło spędzają czas z własnymi dziećmi. Czy tylko ja jestem taką złą matką, która przegapia wszystkie najważniejsze momenty z życia dziecka? – pyta Joanna.
Może cię zainteresować także: Jak zostać szczęśliwą i pracującą mamą? Jest miejsce, które może ci podpowiedzieć, jak to zrobić