To nigdy nie powinno trafić do telewizji. Kuriozalny materiał o odchudzaniu dzieci w TVP

Sandra Skorupa
Najpierw był 9-letni Hubert, a teraz 9-letnia Maja. Dzieci, których historie posłużyły za show w programie śniadaniowym TVP. Ich metamorfozy stanowiły temat do rozmowy przy porannej kawce. Choć wszyscy się zgadzamy, że na otyłość trzeba reagować, to część z nas zastanawia się, czy na pewno zdanie: "jeszcze kilka kilo i będziesz perfekt" jest w porządku...
Otyłość u dzieci. Odchudzone 9-latki - metamorfoza w TVP screen / Pytanie na Śniadanie TVP

Publiczne odchudzanie Rozenek i Czarnka

Polska już od dłuższego czasu przoduje w europejskim rankingu otyłości dzieci, a skala problemu rośnie w zawrotnym tempie. Jednak dopiero ostatnio ten temat stał się "hot".

Najpierw za sprawą nowego show na TVN Style "Rozenek, cudnie chudnie" wrócił na usta wielu temat odchudzania.
Później minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zaapelował, że będzie odchudzał dziewczynki i zadeklarował publicznie, że sam zrzuci 5 kg, "bo do najszczuplejszych nie należy".

To narodowe odchudzanie nie wszystkim się spodobało. Pomysł Czarnka skrytykowała nawet Żmuda-Trzebiatowska. Jednak minister zainspirował dziennikarzy...


Publiczne odchudzanie dzieci w TVP

Następnie TVP wywołuje do tablicy 9-letnią Maję, która skutecznie się odchudzała. Z kolei w lipcu 2020 roku na tapet wzięto 9-letniego Huberta, który stracił aż 40 kg. Chłopiec nie za wiele chciał mówić. Raczej, jak większość dzieci, nie czuł się swobodnie przed kamerami. Jednak wyznał, że trenuje 3 razy w tygodniu na stepperze i innych maszynach.

U boku był jego trener Leszek Klimas Mistrz Świata 2019 w sylwetce atletycznej, który dzięki odpowiedniemu działaniu uratował chłopcu życie. 

Jednak podczas pokazywania zdjęć ciała chłopca, gdy ważył 85 kg, trener wskazuje, że to rodzice zmagali się z wagą Huberta już od 4 roku życia, a zwalczenie otyłości w dużej mierze jest właśnie ich zasługą. Co ciekawe, za otyłość dziecka nie odpowiadają żadne choroby metaboliczne.

Sytuacja powtarza się w lutym 2021 roku, gdy w studio "Pytanie na Śniadanie" pojawia się 9-letnia Maja. Dziewczynka od września 2020 schudła 12 kg, a nagłówek znów krzyczy "metamorfoza".

Co więcej, obok znów siedzi ten sam trener — Pan Leszek i dodatkowo mama dziewczynki. Ponownie nie za wiele się mówi o tym, jaka jest rola rodzica w otyłości. Dziewczynka wskazuje, że przytyła, bo… jadła chipsy, pizzę i kebaby.

Nikt nie pyta, dlaczego to jadła. Skąd miała na to pieniądze. Nikt nie wnika, czy rzeczywiście główną przyczyną tej otyłości są chipsy, czy może nawyki wyciągnięte z domu bądź stres...

Maja wygląda "perfekt"

Kolejny raz trener wskazuje na spore ograniczenie słodkości, które dziecko może jeść. Lody jedynie raz na dwa tygodnie. Mężczyzna jest zwolennikiem podejścia "zero słodyczy". Internauci w komentarzach reagują, że to prosta droga do zaburzeń odżywiania. Prowadzący program podczas rozmowy o otyłości Mai, sami żartują ze swojego łakomstwa.

W końcu trener beztrosko rzuca, że jeszcze kilka kilogramów i Maja będzie wyglądała "perfekt". Prowadzący wtóruje, że Maja to już wygląda "prefekt". W tym wypadku pojawia się widmo popularnej u młodych dziewczyn obsesji na punkcie swojego wyglądu... Przy okazji "metamorfozy Mai" wspomniała o tym Karolina Korwin-Piotrowska. Choć trener prowadzący dzieci pomógł im w osiągnięciu odpowiedniej masy ciała i lepszej sylwetki, pytanie, czy na pewno zatroszczył się o psychiczne podejście młodych ludzi do własnego ciała. Jaki wpływ na najmłodszych ma prowadzanie ich do telewizji i pokazywanie "metamorfozy przed i po" zapytałam psycholożkę Annę Mochnaczewską.

Ekspertka wskazuje, że generalnie takie zabiegi są pewną formą stygmatyzacji. Szczególnie gdy rozmowa jest prowadzona nieumiejętnie, w taki sposób, że zrzuca się całą odpowiedzialność na dziecko.

— Co więcej, powiedzenie przez trenera: "jeszcze kilka kilogramów i będzie perfekt" świadczy o ogromnej presji w dążeniu do celu. Samo dążenie nie jest niczym złym, ale nie w taki sposób — mówi Anna Mochnaczewska.

— Ponadto nie należy obwiniać za to wyłącznie dziecka. Wina leży głównie po stronie rodziców. Skądś te nawyki się biorą. Szczególnie u młodszych dzieci, które wzorują się na zachowaniu rodziców. O otyłości oczywiście trzeba mówić i ja bym zrozumiała sytuację, gdy do telewizji zapraszany jest rodzic, który opowiada o tym, że nie umiał poradzić sobie z nawykami w domu i odpowiednim żywieniem — komentuje w rozmowie z Mamadu psycholożka Anna Mochnaczewska.