Drzemki na mrozie to u nich norma. Mama z Norwegii opowiada, jak hartuje się dzieci w przedszkolach

Magdalena Konczal
Niektórzy rodzice w mroźną pogodę ograniczają wyjścia dzieci na spacer. Tymczasem śnieg i minusowa temperatura to doskonała okazja, by doświadczyć prawdziwej zimy i zahartować organizm. W skandynawskich przedszkolach drzemki na zimnie są powszechną praktyką. Porozmawiałam z mamą, która wychowuje dziecko w Norwegii i zapytałam, jak w praktyce wygląda leżakowanie na mrozie.
Mama z Norwegii opowiada, jak wygląda hartowanie dzieci w norweskich przedszkolach Instagram barnvagnsgalen i kadr z Facebooka SET psychologa dziecięcego Agnieszka Misiak
W naszym kraju wciąż dominuje mentalność starszej ciotki, która mówi: "Na taki mróz, to lepiej nie wychodzić". Z kolei kraje skandynawskie przyzwyczajone do surowego klimatu, starają się wykorzystywać panujące warunki do hartowania młodych organizmów. Robią to w myśl zasady: "Nie ma nieodpowiedniej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie".
Agnieszka Chyża-Rogalska, która swoją córkę wychowuje w Norwegii, opowiedziała mi, jak mroźne drzemki wpływają na organizm dziecka i ile czasu maluchy spędzają w przedszkolu na zewnątrz.


W Polsce bardzo często wygląda to tak, że przedszkolaki wychodzą najwyżej na 30-minutowy spacer, gdy za oknem jest mróz. To i tak jest bardziej optymistyczna wersja. Niektóre nie wychodzą w ogóle. Jak to wygląda w Norwegii?

Norwegowie mają powiedzenie: "Gå på tur, aldri sur", co w luźnym tłumaczeniu znaczy: "Idź na spacer, nigdy nie będziesz w złym nastroju". Prawdą jest, że wyznają zasadę, iż nie ma złej pogody, są tylko niewłaściwe ubrania. Toteż wielu dorosłych Norwegów spędza wolny czas na zewnątrz, a dzieci przedszkolne i szkolne są na dworze codziennie.

Jak dużo czasu dzieci spędzają na zewnątrz w przedszkolu, kiedy za oknem jest zima?

Nie przytoczę tutaj przepisów regulujących ilość czasu spędzanego przez dzieci na zewnątrz, natomiast generalna tendencja jest taka, że maluchy przebywają na dworze minimum godzinę. W praktyce – znacznie dłużej. Musi naprawdę lać jak z cebra, żeby były tak krótko na zewnątrz.

Bardzo zainteresował mnie temat drzemek na mrozie. Wśród niektórych rodziców budzi duże kontrowersje. Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej na ten temat? Jak wygląda takie leżakowanie na mrozie w praktyce?

Odpowiadając na to pytanie, muszę wspomnieć krótko o organizacji przedszkoli. Do przedszkoli uczęszczają dzieci w wieku 0-6 lat. Rok przedszkolny i szkolny zaczyna się w sierpniu i ma ruchomą datę ustalaną corocznie przez norweski MEN. Toteż dzieci urodzone we wrześniu i dalszych miesiącach w danym roku szkolnym, nie muszą mieć ukończonego roku, by być przyjętym do przedszkola. Dzieci podzielone są zazwyczaj na 2 grupy wiekowe 0-3 i 3-6, przy dużych przedszkolach bywają też grupy pośrednie 2-4/5.

Drzemki praktykowane są w grupach 0-3. W starszych grupach, jeśli dziecko jest zmęczone, personel dostosowuje się do potrzeb dziecka i uzgadnia z rodzicami, jak rzecz ma wyglądać. Dzieci same nie wybierają miejsca do drzemki. W zależności od zasobów przedszkola albo jest przygotowana specjalna wiata, albo dach budynku jest wydłużony, co zapewnia miejsce na wózki.

Dzieci śpią we własnych wózkach. Ja dostarczałam swój w poniedziałek i zabierałam w piątek. Obowiązkowo wózek musiał być wyposażony w podkład (koc polarowy lub wełniany, najpopularniejsze są skóry owcze), śpiwór (przystosowany do ujemnej temperatury, ogólnodostępny produkt w sklepach) i wodoodporny, wiatroszczelny ochraniacz na wózek (w zestawie przy zakupie), w ciepłej porze – moskitiera.

Kiedy jest zimniej, dzieci ubierane są do drzemki w polarowy lub wełniany pajacyk, skarpetki, rękawiczki i czapeczki wełniane. Kładzione są do śpiwora (przykrywane dodatkowo kocem w razie potrzeby) i wózek jest przykrywany ochraniaczem. Umowną granicą, kiedy pracownicy przedszkola dopytują o miejsce snu dziecka, jest -10 stopni Celsjusza.

Nie miała Pani obaw, gdy okazało się, jak funkcjonuje norweskie przedszkole? W końcu w naszej mentalności wciąż zakodowane jest przekonanie, że może lepiej nie posyłać dziecka na mróz, bo zachoruje i będzie miało katar...

Nie, nie miałam obaw. Raczej byłam tego ciekawa. Moje przyjaciółki z Polski nie dowierzały, że tak może być i mówiły, że zazdroszczą mi takiej opieki nad córką.

Czy zauważa Pani jakieś różnice zdrowotne u dziecka? Czy faktycznie hartowanie sprawia, że mniej choruje?

Na skłonność do chorowania ma wpływ wiele czynników, choćby dziedziczenie genetyczne, więc nie twierdzę, że tylko taki sposób na hartowanie dzieci jest jedynym słusznym. Natomiast faktem jest, że moja córka miała podany antybiotyk 2 razy w swoim ośmioletnim życiu, rzadko bywa przeziębiona, jest pełna energii i pije tran prosto z butelki – to też typowo norweskie.

Jak wygląda codzienność dzieci poza przedszkolem? Też równie dużo czasu spędzają na zewnątrz?

Dzieci w przedszkolu przebywają najczęściej do godziny 16.00-17.00, toteż zimą jest już ciemno i zależy od rodziców czy po obiedzie wychodzą z nimi na dwór. Dzieci szkolne (od pierwszej do czwartej klasy) mają zapewniona świetlicę, więc minimum godzinę są na zewnątrz, najczęściej o wiele dłużej. Personel wykorzystuje warunki pogodowe do organizacji zabaw.

Czy dzieci nie skarżą się, że jest im za zimno?

U małych dzieci personel sprawdza temperaturę karku, wkładając dłoń pod ubranie. Starsze, które potrafią mówić – pewnie mówią, gdy jest im zimno i ktoś z personelu wprowadza je do budynku.

Dodam tylko, że wszystkie dzieci muszą mieć w szatni ubrania na deszcz i kalosze, a zimą – ubrania na mróz oraz buty na śnieg. Ta odzież jest ogólnodostępna, w różnych cenach i markach. Rzeczywiście jest lekka i dostosowana do temperatur czy aktywności dzieci. Przedszkolaki noszą również specjalną bieliznę wełnianą lub z bambusa, która nawet po zamoczeniu nie oddaje ciepła, więc dzieci z AZS nie muszą się martwić.