Już nigdy nie zapytasz, dlaczego nie prosiła o pomoc. Oto co dzieje się w 4 ścianach z oprawcą
Druga fala pandemii wymusiła na wielu z nas ponowny lockdown. Wszyscy zmagamy się z niedogodnościami zamknięcia w czterech ścianach, ale dla niektórych jest to coś więcej niż zmęczenie innym trybem życia. Coraz więcej kobiet i dzieci przeżywa piekło przemocy domowej, która w czasie lockdownu znacząco wzrosła. Przypomina o tym przyprawiający o ciarki spot Centrum Praw Kobiet.
Telefon zaufania dla Dzieci i Młodzieży rozdzwonił się już w marcu, gdy po raz pierwszy zostaliśmy zamknięci w domach. W tamtym miesiącu telefon zaufania przeprowadził 5239 rozmów, otrzymał 1145 wiadomości i zainicjował 76 interwencji ratujących życie.Może cię zainteresować także: 18-letnia Wiktoria w czasie pandemii przechodzi piekło. Dla niej i tysięcy innych osób dom to cela
Dominika Doleszczak psycholożka z Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę" podkreślała wtedy, że dane dotyczące przemocy domowej są znacznie wyższe niż w poprzednich miesiącach.
— Większość rozmów dotyczy relacji rodzinnych, przemocy, zdrowia psychicznego, myśli samobójczych czy samookaleczeń. W marcu odnotowaliśmy dwukrotny wzrost liczby wiadomości i mimo że kwiecień dopiero się zaczął, możemy powiedzieć, że w tym miesiącu będzie podobnie — wyjaśniała wówczas w rozmowie z Mamadu.
Dla wielu ofiar przemocy domowej czas, w którym oprawca był w pracy czy poza domem, był jedynym bezpiecznym momentem w ciągu dnia. Godziny do jego powrotu były odliczane z rosnącą paniką.
Teraz wiele ofiar spędza z oprawcami 24 godziny na dobę, eskalacja przemocy rośnie, a kobiety — bo to jednak głównie one są ofiarami — nie wiedzą jak i gdzie szukać pomocy.
Policjanci, którzy zniechęcają do zgłaszania spraw i zakładania akt, urzędnicy państwowi, którzy nie potrafią zaproponować realnej pomocy, rodzina, która naciska, by kobieta nie szła na policję, bo "zrobi kryminalistę z ojca dzieci".
Ofierze doradzają nawet ksiądz, według którego "każdy musi nieść swój krzyż", i politycy chcący wypowiedzieć konwencję stambulską, zasłaniający się bronieniem polskich wartości. Kadry wyglądają jak scena z horroru, z którego po prostu nie ma wyjścia.
Horror ma jednak mnóstwo wspólnego z polską rzeczywistością — niewydolnością systemu i stosunkiem społeczeństwa, które szuka winy w ofierze, zamiast w oprawcy.
Według szacunków Centrum Praw Kobiet rocznie od 400 do 500 kobiet ginie w związku z przemocą domową. Tylko co trzeci przypadek przemocy domowej jest zgłaszany, a 70 proc. spraw umarzanych.
"To kobiety, które są zabijane, bite ze skutkiem śmiertelnym, popełniają samobójstwa. To nie są odosobnione przypadki. Takie zabójstwa często poprzedzone są latami przemocy – poniżania, szantażowania, bicia, gwałtów – ale i obojętności instytucji" — czytamy na Facebooku Centrum Praw Kobiet.
Czas przestać pytać, czemu ofiara nie zgłosiła sprawy — na to odpowiedzią jest film i statystyki pokazujące niewydolność systemu. Zacznijmy pytać, co możemy zrobić, żeby jej pomóc. Nie odwracać wzroku, dzwonić na policję, przekazać telefon do Centrum Praw Kobiet, podpisać petycję stop kobietobójstwu.
Może cię zainteresować także: Wychodzi na jaw "cicha epidemia". Liczba ofiar wzrosła o 1500 proc.