Dziś nie pracuję, dziś strajkuję. Powiem wam, dlaczego to robię

Agnieszka Miastowska
Strajki kobiet trwają już w całym kraju. Form protestów jest coraz więcej i każdy może jakoś się do niego przyłączyć. Wyjść na ulicę, postować treści za strajkiem kobiet, protestować w samochodzie, wykonywać banery i plakaty, a dzisiaj także wstrzymać się od pracy. Dlaczego jednak dziennikarka, zamiast pisać o proteście, dołącza się do niego i na jeden dzień milknie? Dobre pytanie. Oto moje odpowiedzi.
Jestem dziennikarką. Zamiast pisać strajkuję. Powiem wam dlaczego to robię Archiwum Prywatne

Najpierw strajkuję, potem piszę

Dzięki temu, że jestem dziennikarką, miałam ostatnio okazję zabierać głos w sprawie strajku kobiet — czyli w tym momencie najważniejszym temacie, o którym chciałabym pisać.
Mogłam nie tylko chodzić na protesty w moim małym, prawicującym mieście, czyli Sochaczewie, ale także wytłumaczyć wam, czym różni się strajk w "pisowskiej pipidówie" od manifestacji w Warszawie i ile odwagi wymaga od mieszkanek.

Wielu z was pisało, że nie poddajecie się i mimo strachu o to, "co ludzie powiedzą", wychodzicie na ulice swoich najmniejszych miejscowości i wsi. I jestem z was dumna.

Nie sumienie, a wybór

Dlaczego strajkuję? Pytanie tak oczywiste, że aż głupio mi na nie odpowiadać. To tak jak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pomogłaś komuś, kto był w potrzebie, dlaczego uważasz, że nie powinnaś się wtrącać w życie innej osoby.


Strajkuję, bo każda kobieta powinna mieć prawo wyboru. Decydować o swoim ciele, które niezależnie od tego, co próbują wmówić nam kościół i rząd, nadal jest tylko jej.

Wiele medialnych postaci zaczyna opisywanie swojego podejścia do strajku kobiet od asekuracji, udawania centrowości, neutralności w nadziei, by nie stracić na swojej zbyt radykalnej opinii.

Zaczynają od słów "nie zrobiłabym nigdy aborcji, ale popieram wybór". Nie. Nie zamierzam się asekurować z decyzji, której nie muszę jeszcze podjąć. Żadna z nas nie wie, jak zachowałaby się, mając przed sobą tak trudny wybór.

Zamiast deklarować, czego byśmy nie zrobiły i jak heroicznie się nie zachowały, powiedzmy wprost – każda kobieta może podejmować decyzję tylko w obrębie swojego ciała. I nie zgodnie ze swoim sumieniem – nie jesteśmy w konfesjonale.

Dzisiaj milknę i krzyczę

Każda kobieta powinna podejmować decyzję zgodnie ze swoim wyborem. Nie czas na pokazywanie zdjęć dzieci zdeformowanych i chorych tak, że umrą kilka godzin po narodzinach.

Nie czas na przywoływanie statystyk, które pokazują, że ojcowie odchodzą od swoich chorych dzieci i to na matkach spoczywa obowiązek utrzymania rodziny.

Nie czas na pokazywanie, jakie grosze matka niepełnosprawnego dziecka dostanie od państwa na jego utrzymanie. To są argumenty za zachowaniem kompromisu. Ale mój kompromis jest jeden. Kompromisem będzie, jak kobiety będą mogły podejmować tak RADYKALNE kroki, jak decyzja o tym, co dzieję się w ich macicy.

Dlaczego dzisiaj nie piszę? Robię to dla kobiet, które nie mogą dziś nie przyjść do pracy. Są na służbie, w szpitalu, w sklepie na kasie, gdzie nikt ich nie zastąpi, a szef nie toleruje nieobecności. Ja mam tę możliwość i zrobię to po to, żeby było widoczne, jak bardzo Polki są "zaniepokojone".

Dzisiaj milknę w Internecie, ale w realu będę bardzo głośno. Będę głośno krzyczeć, że rewolucja jest kobietą. A od jutra znowu dowiecie się więcej — o strajku, o polityce i o kobietach.