Jestem dziennikarką. Jestem kobietą. Jestem przeciwna wyrokowi TK. Dziś strajkuję

Sandra Skorupa
Jestem dziennikarką. Jestem kobietą. Jestem przeciwna wyrokowi TK. To także moja sprawa. Kobiety znów wróciły protestować na ulice. Tym razem z jeszcze większą siłą. Widziałyśmy wsparcie rolników, policjantów, aktorów, medyków, piosenkarzy, taksówkarzy czy społeczności LGBT. Słowa otuchy płyną też z bliskiej zagranicy, a także zza oceanu. W tym tłumie idą też dziennikarki m.in. z naszej redakcji. Czy nam wypada?
Strajk kobiet 2020 - jestem dziennikarką i strajkuję Archiwum prywatne
Dziennikarzem jest się cały czas, również opuszczając redakcję. Dziennikarz realizuje prawo obywatela do informacji. Informacji o tym, co się naprawdę dzieje na Ogólnopolskim Strajku Kobiet. Informacji o tym, czego oczekują kobiety. Informacji o tym, co dzieje się na ulicach.
Informacji o tym, jak reagują służby. Informacji o tym, jak zachowują się protestujący, a także o tym, czy są prowokacje, czy nie. Informacji o tym, jaka jest atmosfera czy też, jakie są postulaty.

To bardzo ważne, dla nas, by tam być, obserwować, relacjonować i aktywnie protestować. Tym bardziej, jeśli czujemy się ograniczone, jeśli czujemy, że kobiety zostały poniżone, że odebrano im prawa. Tym bardziej, jeśli chcemy mieć wybór, czy rodzić poważnie chore dziecko, lub dziecko, któremu nie urządzi się nowego pokoiku, bo zamiast tego trzeba myśleć o pochówku.


To bardzo ważne, by jako nie tylko dziennikarka, ale również kobieta, przyszła matka, babcia, ciotka, siostra zobaczyć od wewnątrz, co się dzieje na Strajku Kobiet 2020. Każdego dnia na ulicach dochodzi do nieprawdopodobnych sytuacji. Słysząc o nich trudno uwierzyć, a myśli sugerują "to mnie nie dotyczy". Dlatego wciąż tak wiele Polaków i Polek zostaje w domach.

Patrząc od wewnątrz, można tylko się spodziewać, do czego jeszcze dojdzie i do czego władza się posunie, by ograniczyć kobiety i zgotować jeszcze większe #piekłokobiet. Patrząc na to od wewnątrz, wk***nych kobiet na pewno nie można porównać do nazistów. To nie wymaga tłumaczenia. Takie porównanie nic nie wnosi, a jedynie pokazuje wybitny brak znajomości historii. Tej historii, o której w Polsce przypomina się i mówi na każdym kroku.

Teraz historia znów dzieje się na naszych oczach. Jest to historia inna, ale nie mniej ważna niż te, które zasługują na miejsce w szkolnych i akademickich podręcznikach. To historia, taka, której chciałbym, by uczyły się w przyszłości moje dzieci. Jeśli tak nie będzie, do końca świata i jeden dzień dłużej będziemy jednym krajem w Europie, który grzęźnie w średniowieczu w kwestii praw kobiet i nie tylko...

Jest mi jednocześnie przykro, że tak wiele kobiet, które znam, nie może zaprotestować. Grozi to utratą pracy im lub ich bliskim. Grozi to lokalnym ostracyzmem, na który można się narazić, wychodząc na protest w małym mieście, jak zrobiła to moja redakcyjna koleżanka Agnieszka Miastkowska w Sochaczewie "pisowskiej pipidówie".

Grozi to również utratą zdrowia z powodu osłabionej odporności, ale zawsze można protestować z domu. Grozi to również tym, że w szkole będą krzywo patrzeć. Grozi to także tym, że katoliczka w konfesjonale nie dostanie rozgrzeszenia.

To oznacza, że nie tylko TK wydał na kobiety wyrok. Ten będzie prawomocny, taki za którym ciągną się wypisane paragrafami konsekwencje. Wyrok wydają również Polki i Polacy sami na siebie grożąc sobie tym wszystkim.

Trzeba mieć odwagę, by pójść na spacer w Strajku Kobiet. Jako kobieta, dziennikarka, córka, siostra, przyjaciółka, przyszła matka idę. Idę, pamiętając o bezpieczeństwie swoim i ludzi wokół.