Mistrzyni świata w walce na chwyty, prywatnie czuła mama. Szawernowska mówi o ciąży i macierzyństwie

Sandra Skorupa
Walczy na chwyty, zakłada dźwignie, powala na matę, a przy okazji jest psychologiem sportu i mamą. Jak przez ciążę przechodzi wysportowana kobieta, jak wyglądał jej powrót do formy po porodzie i jakie wartości walcząca mama przekaże swojej córce, opowiada Zofia Szawernowska — mistrzyni świata i Europy w grapplingu.
Zofia Szawernowska - mistrzyni świata i Europy w grapplingu facebook.com / Zofia Szawernowska
Powołanie do kadry, ciągła aktywność zawodowa i sportowa, doskonała forma do walki i świadomość, że na świat przyjdzie córka. Czy nie bała się pani, że dziecko wywróci wszystko do góry nogami i nie dopasuje się do takiego świata?

Wydaje mi się, że inni martwili się bardziej niż ja. Oczywiście miałam obawy np. zawodowe. Pracuję w wolnych zawodach trenera i psychologa i jestem uzależniona od wykonywanej pracy — nie pracując, nie zarabiam.
W trakcie ciąży musiałam pracować i tak naprawdę robiłam to cały czas. Jednak od początku wierzyłam, że Stefcia będzie po prostu częścią tego świata, który sobie dotychczas wykreowaliśmy z Kubą. Wyobrażałam sobie, że będzie z nami jeździć na zawody czy towarzyszyć na treningach. Teraz Stefcia dwa lata i osiem miesięcy i dokładnie tak jest, zna całe nasze środowisko sportowe. Jeździła z nami za granice na zawody i cudownie spędzamy w ten sposób razem czas. Poza tym w momencie, gdy ja byłam w ciąży, Kuba ciężko trenował i rozwijał zawodniczą karierę. Po porodzie dał mi przestrzeń, bym mogła nadrobić zaległości.


Przez całą ciążę była pani aktywna, organizm był wysportowany. Jak takie wytrenowanie wpłynęło na przebieg ciąży?

Zgadza się, przez całą ciążę byłam aktywna i starałam się robić, co tylko mogłam, by się ruszać. To nie miało wiele wspólnego z tym, by szybko wrócić do figury sprzed ciąży, chodziło o samopoczucie. Ja w ciąży czułam się dość nietypowo, trochę, że tak powiem "osadzona w ziemi".

Całe życie byłam bardzo energiczna, a pod sam koniec ciąży czułam się jak pingwin i ten stan nie do końca mi odpowiadał ze względu na utrudniony ruch. Na początku ciąży robiłam jeszcze treningi brazylijskiego Jiu Jitsu, ale trenowałam głównie technikę i tylko z zaufanymi osobami, w ten sposób chciałam uniknąć zagrożenia.

Na późniejszym etapie ciąży chyba już nie stosowała pani dynamicznych chwytów walki. Nastąpiło przyhamowanie lub zwrot w inną stronę?

Później ćwiczyłam już na siłowni z mniejszymi ciężarami i wykonywałam takie ćwiczenia, które są bezpieczne. Sama robiłam kurs trenerski dla kobiet w ciąży, więc wiedziałam, jak zorganizować sobie trening. Pomocna też była joga dla kobiet w ciąży. Musiałam bardziej iść w kierunku, by się ograniczać ruchowo, bo mój umysł chciał aktywności, ale ciało już przygotowywało się do wydania na świat córeczki.

Ciąża wykluczyła mnie z aktywnego uprawiania sportu i pojawiło się więcej czasu na przemyślenia. Postanowiłam go odpowiednio zagospodarować. Podjęłam studia z psychologii sportu i zaczęłam pracować nad promocją swojej akademii psychologii sportu Flow Academy.

Jak szybko pani wróciła na matę po urodzeniu?

Bardzo mi zależało, by wrócić jak najszybciej do pracy i formy. Po porodzie byłam pewna, że tak będzie. Słyszałam różne głosy, jednak w mojej głowie był poukładany plan, jak do tego dojść. Już dwa tygodnie po porodzie wróciłam na matę. To bardzo szybko i jaki był ten pierwszy raz na macie po porodzie?

Tak, może zrobiłam to trochę za wcześnie, ale widocznie bardzo tego potrzebowałam. Gdy zaczęłam się w końcu ruszać bez wielkiego brzucha [śmiech] i Stefci w środku uśmiech na mojej twarzy był ogromny. Wtedy wiedziałam, że dam radę wystartować na najbliższych zawodach, które organizowaliśmy. To były Mistrzostwa Polski, w których wzięłam udział miesiąc po porodzie i zdobyłam srebrny medal.

Ciężko pracowałam na to, by cokolwiek tam pokazać. Ciało było inaczej dostosowane do obciążeń i wysiłku. Starałam się to akceptować. To było bardzo dalekie od mojej wymarzonej formy sportowej. Jednak w różny sposób można się nauczyć wygrywać. Ja postawiłam mocno na taktykę i technikę, by zrekompensować te fizyczne braki, które pojawiły się po ciąży.

Wśród młodych mam panuje dziś ogromna presja szybkiego powrotu do formy po porodzie. Czy musimy robić z tego taki priorytet?

Świeżo upieczona mama w prezencie dostaje niesamowitą miłość od dziecka i sama darzy je najpiękniejszym na świecie uczuciem. Jednak jest to również okres, który wymaga ciężkiej pracy, nieraz połączonej z brakiem snu, co jest wycieńczające dla ciała i umysłu.

Często kobiety zapominają o tym, żeby zadbać o siebie i koncentrują się tylko na potrzebach dziecka. Może to doprowadzić do psychicznego wypalenia i frustracji, chronicznego przemęczenia. W takim stanie znacznie łatwiej puszczają hamulce emocjonalne i nawet w wyniku pozornie błahej sytuacji możemy powiedzieć albo zrobić coś, czego potem będziemy żałować.

Sport pomógł mi lepiej radzić sobie z tym wszystkim. Czułam, że dalej jestem sobą, tylko muszę być jeszcze lepiej zorganizowana, żeby znaleźć czas na wszystkie aktywności. Mam wrażenie, że sprawność pomogła mi w takcie ciąży. Kobieta w ciąży dźwiga dodatkowe kilogramy, które mogą stanowić ponad 1/5 masy jej ciała. Dlatego warto zadbać o formę wcześniej, przygotować ciało na takie obciążenia.

Nie chodzi tylko o wygląd, ale przede wszystkim o zdrowie. Nie można też ulegać mitowi "jeść za dwóch". Owszem, mamy wyższe zapotrzebowanie kaloryczne, ale nie dwukrotnie, bo ok. 300-400 kcal dziennie i to w późniejszych etapach ciąży.

Oczywiście w trakcie ciąży pod wpływem hormonów zmienia się sylwetka i gromadzimy dodatkowe kilogramy. Jednak nie można traktować powrotu do formy jak wyścigu. Każda z nas jest inna, jedne mogą wrócić do ćwiczeń szybciej, inne muszą troszeczkę zaczekać, np. w przypadku cesarskiego cięcia. Wychodzę z założenia, że sport ma sprawiać przyjemność, a nie być przykrym obowiązkiem w drodze do uzyskania wymarzonej sylwetki.

Dlatego warto wybrać taką dyscyplinę, której uprawianie sprawi nam frajdę. Ja jestem typem, który lubi treningi grupowe, na macie poznałam wiele wspaniałych kobiet i mężczyzn, w tym ojca swojej córeczki. Jest naprawdę szeroka oferta sportów indywidualnych i grupowych, każdy może znaleźć coś dla siebie.

Czy myśli pani o drugim dziecku? Czy planując drugą ciążę też myśli pani, by natychmiast wrócić do walk na macie?

Planuję, ale dopiero za kilka lat. Powrót do prawdziwej formy po pierwszej ciąży trwał prawie dwa lata i był bardzo wymagający. Nie wiem, czy mam w sobie tyle motywacji, żeby przechodzić przez to wszystko jeszcze raz. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez sportu, chcę trenować brazylijskie Jiu Jitsu do późnej starości, może już bez zawodowych startów.

Czego walcząca mama chce dla córki?

Ja córce daje bardzo dużo wolności, traktuję ją, jako odrębną jednostkę, małego człowieka. Daje jej miejsce na podejmowanie własnych decyzji i popełnianie błędów. Chciałabym, żeby była odpowiedzialna i wiedziała, że na niektóre rzeczy trzeba sobie zapracować.

Widzę, że jest kreatywna i uwielbia się uczyć. Dlatego nie bagatelizuję jej ciekawości. To, że ma niecałe trzy lata, nie oznacza, że nie potrafi zrozumieć, w jak wyginęły dinozaury i dlaczego księżyc krąży dookoła Ziemi. staram się z nią dyskutować o wszystkim i nawet gdy pyta setny raz "a dlaczego?" to po prostu odpowiadam i zaspakajam jej ciekawość.