Może być drogi, markowy, atestowany i... groźny dla dziecka. Oto jak wybrać fotelik samochodowy
Na polskich drogach śmierć zbiera przerażające żniwo. Najpoważniejszych wypadków jest coraz więcej – jedynie w roku 2019 zginęło w nich niemal 3 tysiące osób, dorosłych i maluchów. Dziś firma Volvo zorganizowała szkolenie, podczas którego Paweł Kurpiewski, biomechanik i ekspert analizujący wypadki drogowe, zdradził, jak uniknąć "samochodowych grzechów śmiertelnych". Przeczytaj ten materiał, który pewnego dnia może uratować życie; czy to małego człowieka, czy twoje.
– Wielu osobom wydaje się, że aby zapewnić swojej latorośli idealne bezpieczeństwo, wystarczy kupić atestowany produkt znanej marki. Czasami sugerujemy się tym, że dokładnie takiego samego używają jacyś celebryci, tudzież influencerzy z Instagrama. Naprawdę wielki błąd – mówi Paweł Kurpiewski, człowiek stojący za inicjatywą fotelik.info, od 16 lat zajmujący się kwestią bezpieczeństwa najmłodszych uczestników ruchu.
Owszem, dany model może być dostosowany wręcz idealnie do wagi, wzrostu i wieku twojego dziecka, a do tego świetnie przeszedł specjalistyczne testy zderzeniowe, a jednak... w twoim przypadku będzie bardzo złym wyborem. Dlaczego?
W polskich salonach znajdziemy setki modeli samochodów. Dołóżmy do tego fakt, iż w każdym z nich – w zależności od wersji wyposażenia – kanapa może mieć inny kąt nachylenia, inaczej wyprofilowane siedzisko. To wszystko sprawia, że fotelik, który w jednym aucie sprawdzi się idealnie, w innym nie zapewni odpowiedniej ochrony w razie wypadku.
Paweł Kurpiewski•Fot. naTemat
– W telegraficznym skrócie: przypnij fotelik do kanapy i, trzymając jego bazę, zacznij poruszać w różnych kierunkach. Powinien pozostać naprawdę stabilny nawet wtedy, gdy samochód buja się już na amortyzatorach. Jakiekolwiek luzy świadczą o tym, że nie sprawdzi się w sytuacji podbramkowej.
Jeżeli wszystko zrobimy naprawdę dobrze, możemy liczyć na świetne zabezpieczenie nawet w najgorszych kraksach. Przykład? Znamy przypadek, w którym dziecko przeżyło zderzenie dwóch samochodów, gdy suma ich prędkości wynosiła 239 km/h – mówi Paweł Kurpiewski.
Na co postawić? Oczywiście kupując samochód w salonie Volvo, masz do dyspozycji produkty optymalnie dopasowane do konkretnych wozów. Nie chcesz nabywać fotelika w salonie samochodowym? A więc podjedź do sklepu z podobnym asortymentem i poproś o możliwość przymiarki; sprawdź, jak różne modele układają się na kanapie twojego auta. Nie kupuj przez internet!
Jeżeli chcesz znaleźć prawdziwy ideał, wejdź na stronę fotelik.info i zapisz się na trwającą ok. godziny konsultację (centra bezpieczeństwa tej firmy znajdują się w Gliwicach, Krakowie, Warszawie i Wrocławiu), podczas której jeden ze specjalistów udzieli ci naprawdę fachowego instruktażu.
Ekspozycja w stołecznym salonie Volvo•Fot. naTemat
– "No ale przecież w ten sposób moje dziecko jest bardziej narażone na chorobę lokomocyjną", "nie będzie miało miejsca na nogi", "gdy jedzie przodem, mniej się nudzi i jest spokojniejsze"; nieustannie słyszę podobne słowa – opowiada Paweł Kurpiewski, prosząc, abyśmy przestali doszukiwać się na siłę hipotetycznych problemów.
Tutaj kluczowy jest fakt, iż momencie wypadku foteliki, w których dzieci siedzą tyłem do kierunku jazdy, są pięciokrotnie bezpieczniejsze od tych, w których mogą podziwiać widoki przez przednią szybę. Pięciokrotnie!
Jak dodaje ekspert, nierzadko pojawia się również pytanie dodatkowe: "a co, jeżeli dochodzi do uderzenia w tył samochodu"? W tym miejscu najistotniejsze jest to, że najprawdopodobniej prędkość tego rodzaju kolizji będzie znacznie niższa, niż w przypadku uderzenia przodem; statystycznie wynosi bowiem ok. 30 km/h.
... oraz w odpowiedniej pozycji
Plecy i głowa dziecka powinny znajdować się pod kątem 45 stopni do osi jezdni. Dlatego jak ognia powinniśmy unikać nie tylko fotelików leżących, lecz i takich, w których ów kąt jest mniejszy. W tym drugim przypadku nierzadko chodzi o wspomniany wcześniej nieodpowiedni dobór modelu fotelika do kanapy naszego samochodu.
Pamiętaj, jak ciężka jest głowa dziecka, dlatego twoja latorośl nie może podróżować w pozycji zbytnio wyprostowanej. W takich sytuacjach kręgi szyjne dziecka są narażone na zdecydowanie zbyt duże przeciążenia w trakcie zmiany prędkości jazdy.
– Dołóżmy do tego wszystkiego jeszcze jedną rzecz: nie kupujmy podstawek zwanych również poddupnikami. Takie rozwiązania, choć również mogą posiadać odpowiednie atesty, nie zastąpią fotelika dziecięcego. W razie poważnej poważnej kolizji nie zdają się praktycznie na nic, a w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić nawet do złamania kręgosłupa – klaruje Paweł Kurpiewski.
Niewłaściwie dobrany fotelik po wypadku•Fot. naTemat
– Chociaż od momentu, w którym inżynier Nils Bohlin opracował na zlecenie firmy Volvo trzypunktowe pasy bezpieczeństwa minęło ponad sześć dekad, wciąż wielu z nas używa ich w sposób niewłaściwy. Ot, byleby je zapiąć i... żeby było nam możliwie wygodnie. A to podejście, które co roku zbiera krwawe żniwo – mówi doświadczony analityk wypadków drogowych.
Nie chodzi jedynie o to, że pasy nierzadko są skręcone. Polki i Polacy nie zwracają także uwagi na optymalne dostosowanie ich do wzrostu; nie myślą nawet o odwróceniu się w stronę słupka B, gdzie znajduje się regulator wysokości pasów. Efekt? Znajdują się albo zbyt blisko szyi, albo są zsunięte na zewnętrzną część ramienia. A w takich sytuacjach najzwyczajniej w świecie nie mogą zadziałać optymalnie.
Do tego Polacy kochają luz, w tym przypadku rozumiany jako pozostawianie przestrzeni pomiędzy ciałem a górną bądź/ i dolną częścią pasa, co sprawia, że gdy dochodzi do zderzenia, napinacze pirotechniczne nie mogą wykonać swojej pracy. Ba, zbyt duży luz pasów oraz ich niewłaściwe ułożenie mogą doprowadzić do sytuacji, w której te uszkodzą naszą wątrobę lub śledzionę (w zależności od tego, w którym fotelu zasiadamy).
Opowieść o foteliku-bohaterze•Fot. naTemat
Jak dodaje: trzypunktowe pasy bezpieczeństwa są wynalazkiem, który od roku 1959 (czyli momentu, w którym po raz pierwszy stał się elementem wyposażenia seryjnego samochodu, gwoli formalności: było to Volvo PV544) uratował ponad milion istnień. Natomiast odrobina wiedzy i niewielkie zmiany nawyków ułatwią osiągnięcie kolejnego celu – ochronę drugiego miliona; i dzieci, i dorosłych.
Materiał powstał we współpracy z firmą Volvo.