Szef MEN "wyjaśnia", kto jest winien bałaganu w oświacie. Jego słowa to zapowiedź katastrofy

Sandra Skorupa
Po ogłoszeniu powrotu do szkół od września, wokół tematu pojawiło się wiele pytań. W DGP odpowiedział na nie Dariusz Piontkowski. Z jego wypowiedzi wybrzmiewają pretensje wobec samorządów. Szef MEN zaznaczył, że wielu negatywnych skutków w szkołach nie spowodowała epidemia. Podkreślał również, że obowiązkiem samorządów jest stwarzanie odpowiednich warunków do pracy i nauki dzieciom, a nie zawsze tak jest. M.in. dlatego, że za mało wydają na oświatę.
Szkoły po koronawirusie. MEN obwinia samorządy o bałagan w oświacie Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta

Samorządy wydają za mało czy im nie starcza?

Dane pokazują, że regularnie od lat wydatki na oświatę rosną — mimo że liczba uczniów spada. W ostatnim zestawieniu MEN "Oświata i wychowanie w roku szkolnym 2018/2019" podano, iż w sumie z budżetu państwa i samorządów na edukację przeznaczono 77,9 mld zł przy w sumie ponad 4,9 mln uczniów, których 10 lat temu było 500 tys. więcej (5,5 mln). Wówczas wydatki na oświatę wynosiły ponad 50 mld zł.

Minister Dariusz Piontkowski w rozmowie z DGP zaznaczał, że wiele samorządów nie myśli perspektywicznie i podkreślał:


— Za warunki nauki w szkole odpowiedzialny jest samorząd (...). O tym, że są samorządy, które zbyt mało wydają na oświatę, mówiliśmy wielokrotnie. Zbyt późno budowane są budynki przedszkolne i szkolne na nowopowstałych osiedlach.

Najwięcej pieniędzy wydaje się na podstawówki, te pochłaniają prawie 40 proc. całej kwoty. W 2020 roku część pieniędzy tzw. subwencja oświatowa od państwa wynosiła 49,7 mld zł. Jej wysokość jest ustalana na podstawie wytycznych MEN i zależy również od liczby uczniów na danym terytorium. W 2018 roku na 314 powiatów jedynie w 9 subwencja ta wystarczyła na pokrycie bieżących wydatków oświatowych. Takie podejście to popis "spychologii". Od samego początku MEN wydaje zalecenia i wytyczne, a decyzją obarcza dyrektorów i samorządy. Tym samym umywając ręce, bo jak coś nie wyjdzie, to odpowiedzialności nie ponosi. Z kolei, gdyby ktoś miał pretensje, to przecież te instrukcje są wypracowane w konsultacji z MZ i GIS.

Podobnie było w przypadku niedawnego problemu wykluczenia cyfrowego części uczniów. Owszem, MEN przeznaczył na to konkretną sumę, ale to dyrektorzy byli odpowiedzialni za dotarcie ze sprzętem do każdego ucznia i również oni byli z tego rozliczani. Nie wspominając już o różnych paradoksach finansowania i np. tym, że religia kosztuje państwo 1,5 mld zł.

Lekcje i przerwy w różnych godzinach?

Szef MEN odniósł się również do tego, by podczas przerw na korytarzach czy stołówkach przebywało mniej dzieci. Zaznacza, że ostatecznie o sprawne funkcjonowanie szkoły w dobie epidemii musi zadbać dyrektor. Sugeruje, że część z nich mogłaby wprowadzić niejednolite godziny rozpoczynania się przerw, by wszyscy nie kumulowali się w tym samym miejscu w tym samym czasie.

— Można przecież tak zorganizować lekcje, że w szkole podstawowej młodsi uczniowie zaczynają np. 15 minut wcześniej lub później lekcje od tych starszych. Wtedy można przyjąć, że przerwy dla tych dzieci będą wypadały o równych godzinach, a dla starszych 15 minut później i już mamy podział szkoły na mniejsze grupy — mówił minister w DGP.

Zasiłek opiekuńczy na dziecko od września 2020?

Część rodziców, szczególnie z regionów z dużymi ogniskami zakażeń koronawirusem zastanawia się, co w przypadku zamknięcia placówki i przejścia na model mieszany lub zdalny. Czy otrzymają, jak w ostatnich miesiącach, dodatkowy zasiłek opiekuńczy? Minister mówił, że rząd zastanawia się nad ponownym wprowadzeniem takiego świadczenia.

Kto będzie decydował o losie szkół

MEN, MZ i GIS wydali wytyczne dotyczące funkcjonowania szkół od września 2020. W "pocovidowej" szkolnej rzeczywistości będą obowiązywać zdaniem Dariusza Piontkowskiego przepisy do spełnienia dla każdego ucznia i nauczyciela. Chodzi m.in. o dezynfekcję i mycie rąk, wietrzenie czy zmianę organizacji zajęć.

Jednak każdy dyrektor na podstawie wytycznych może przygotować wewnętrzny regulamin dopasowany do specyfiki jego placówki.[Znów: są oficjalne wytyczne, jednak rzeczywistość zależy od dyrekcji i samorządów. — Trudno przecież wydawać ogólnopolskie wytyczne dla każdego ludzkiego kroku, każdej czynności, dla każdej placówki. Inaczej trzeba je zastosować w małych szkołach, które mają do 50 uczniów, inaczej tam, gdzie jest ich 1500, a jeszcze inaczej w poradniach, w których prowadzone są zajęcia indywidualne — zaznaczył szef MEN.

Maseczki na lekcjach możliwe?

Co więcej, jak zaznaczono na konferencji "Bezpieczny powrót do szkół" nie ma obowiązku noszenia maseczek podczas lekcji. Jednak jeśli ktoś będzie miał taką potrzebę, to oczywiście może. Ponadto, jak zaznacza minister, sytuacja wprowadzenia obowiązku zakrywania nosa i ust w szkołach może mieć miejsce.

— Gdyby jednak doszło do zwiększenia liczby zachorowań, to takie rozwiązanie może zalecić inspektor sanitarny — tłumaczył Dariusz Piontkowski.