"Narzekacie na szkołę, a nie wiecie, co robią przedszkola!" Czy małe dzieci powinny pracować w domu?

Ewa Bukowiecka-Janik
Publiczna dyskusja na temat e-learningu kręci się obecnie wokół szkoły. To zrozumiałe. Rząd podejmuje abstrakcyjne decyzje, zmusza nauczycieli do realizowania podstawy programowej i nie zważa na wykluczenie cyfrowe. Jednak nie tylko uczniowie cierpią z powodu zamknięcia placówek edukacyjnych. Cierpią również przedszkolaki.
Jak działają przedszkola w czasie pandemii?
Jak pokazują doświadczenia wielu rodziców, placówki stosują różne strategie realizowania "podstawy" i organizowania zajęć online dla przedszkolaków. Poza tym w sieci pojawia się masa materiałów o tym, jak kreatywnie zająć przedszkolaka w czterech ścianach. Jak zwykle, ilu rodziców, tyle oczekiwań, zatem w dyskusjach wrze.

Dlatego zapytaliśmy rodziców, jak wygląda ich dzień z małym dzieckiem, gdy nie ma przedszkola. Co się sprawdza, a co nie i czy placówki przychodzą z pomocą.

Cisza i potrzeba kontaktu
- Nauczycielki z naszego przedszkola milczały aż do dziś. Mój 4-letni syn z dnia na dzień przestał chodzić do przedszkola, które bardzo lubi. Ten brak kontaktu odczuł dość boleśnie. Z jednej strony nie mam żalu, z drugiej – chyba dało się to przewidzieć? - mówi w rozmowie z MamaDu Eliza. Jej syn chodzi do przedszkola samorządowego.


Jednak szykuje się zmiana – grono pedagogiczne zakłada skrzynkę mailową, na którą mają być przesyłane materiały dla dzieci. - Nie liczę na nic innego poza „pracą domową”. Do tej pory komunikacja z nauczycielkami odbywała się za pomocą kartek wywieszanych na tablicy. Żadnego komunikatora, poczty elektronicznej, nic. Dlatego stawiam, że nagranie filmiku, by się przywitać z dziećmi, to byłby dla nich lot w kosmos – komentuje gorzko Eliza.

Jest rozczarowana, bo jej dziecko świetnie się odnajduje w korzystaniu z live'ów i filmów, które robią inne placówki za darmo w sieci. - Stawiam laptopa i Franek potrafi 30 minut z panią z ekranu rysować, nawet do niej mówi i zadaje jej pytania! - opowiada z rozbawieniem Eliza. - Jestem pewna, że gdyby coś takiego zrobiły panie z naszego przedszkola, to byłoby dla niego wow!

Potrzeba ciszy
- Mam w domu 5-latkę i dostaję robotę, normalnie program do zrealizowania! Nie dość, że zadania wydają mi się jak dla 3-latków, to jeszcze muszę ogarnąć drukarkę i kolejną godzinę spędzić online. Rodzice narzekają na szkołę, a co robią przedszkola? To samo! Mam tego dosyć już po pierwszym tygodniu, już tego nie robimy – mówi Ania.

W jej opinii dzieci w tym wieku potrafią się na tyle dobrze zająć sobą, że nie potrzebują żadnego planu zajęć. - Muszę pracować zdanie i zajmować się dzieckiem jednocześnie. Stawiam na swobodną zabawę, każdy dzień jest trochę inny. Dla mnie celem jest się nie denerwować – komentuje.

Dodaje też, że jej 5-latka niekoniecznie interesuje się materiałami filmowymi zamieszczonymi przez nauczycielki oraz w sieci za darmo. - Jula nie potrafi złapać, że to jest żywy człowiek po drugiej stronie ekranu. Peszy się, nie chce mówić do mikrofonu, a ja nie chcę jej zmuszać – mówi Ania.

Cały dzień według planu
- Nauczycielki z naszego przedszkola łączą się z nami na czacie dwa razy dziennie i po prostu można dołączyć do rozmowy. To jest super, takie "meldowanie się" co kto robi. Pokazujemy swoje prace, co kto narysował i tak dalej. No i dzieci się widzą w kamerkach! - ekscytuje się Judyta.

Ponadto, nauczycielki z przedszkola przygotowują nie tylko materiały do pracy samodzielnej, ale ułożyły też ramowy plan dnia, który zalecają jako odpowiedni dla małych dzieci.

- Wierzę, że to jest ważne, by dziecko, które codziennie jadło zupę i podwieczorek o tej samej porze i nagle zostało tego pozbawione, nie zmieniało tych nawyków. Dlatego panie rozpisały, w co bawią się dzieci w przedszkolu i ile czasu, potem ile czasu odpoczywają i tak dalej. Co prawda nie wdrażamy planu z dokładnością co do minuty, ale staramy się utrzymać ten rytm. To jest dobre. Nie czuję się zmęczona. To taka kwarantanna z sensem! - mówi Judyta.

Dzięki tym metodom udaje się jej utrzymać w ryzach czas ekranowy dziecka. - Wielu rodziców narzeka, że teraz dzieci lgną do gier, do bajek. Moje nie. Jest na to czas po południu, czyli „po przedszkolu”. Mam nadzieję, że w ten sposób unikniemy ponownej adaptacji. Nie chciałabym, by moje dziecko odzwyczaiło się od przedszkola i cierpiało za kilka miesięcy — odpowiada mama 5-letniego Adasia.

Są jednak rodzice, którzy tą interaktywnością i ilością materiałów są zmęczeni. - Wczoraj dostałam rozpiskę prac plastycznych do wykonania, wcześniej jakieś nudne wierszyki, a dzisiaj angielski. Cóż, jeśli to jest przedstawione dzieciom tak, jak w materiałach, to się nie dziwię, że młody nic nie umie – śmieje się Ewa.

Dodaje również, że uważa kontakt z przedszkolem za zbędny. - Trochę boje się powrotu, bo mój syn nie wykazuje żadnego zainteresowania tym, "co słychać w przedszkolu". Obawiam się, że po dłuższej przerwie powrót będzie trudny. Jednocześnie wątpię, by kontakt online cokolwiek mu zastąpił. Czasem z tego korzystamy, ale bardzo rzadko.

A jak jest u was? Co robią wasze przedszkola? Realizujecie „podstawę”? Piszcie w komentarzach!