Twoja lista zadań nigdy się nie kończy, a on ziewa z nudów? Oto 5 kroków do PRAWDZIWEJ równości

Ewa Bukowiecka-Janik
Najnowsze badania Gallup dowodzą, że w domach wciąż faceci robią mniej niż ich partnerki. Mniejsza o szczegóły, bo ważniejsze jest coś zupełnie innego. Rodzinne życie to w końcu nie tylko pakowanie naczyń do zmywarki i zamiatanie balkonu. Wykonywanie tego typu zajęć byłoby łatwiejsze do strawienia, gdyby nie "obowiązki, których nie widać". Tak, one również należą do kobiet.
5 kroków do równości w związku fot. 123rf
"Ze wszystkim jestem sama". Często słyszycie to zdanie od znajomych kobiet? A może czujecie, że to o was? Tak czy inaczej, to potwierdzone: to kobiety podejmują decyzje i przewidują potrzeby każdego z członków rodziny. To nierówność, której nie widać. Codzienna praca, która nigdy się nie kończy i właściwie nie daje efektów. Bo czy "efektem" nazwać można zjawienie się u dentysty na czas, czy kupienie pasty do zębów akurat wtedy, gdy się skończyła?

Planowanie wizyt lekarskich, płacenie rachunków na czas, pilnowanie, czego brakuje w lodówce/łazience/garderobie, pamiętanie, kiedy dziecko ma konkurs matematyczny, wymyślanie i kupowanie prezentów na Gwiazdkę... To tylko kilka przykładów.


Badania udowodniły, że mężczyźni nie widzą bałaganu. Z tej części domowych obowiązków też nie zdają sobie sprawy. Bo kiedy coś jest zawsze, przestaje być w ogóle. Jak się okazuje, często to właśnie czynność z listy obowiązków niewidzialnych staje się kroplą, która przepełnia czarę goryczy.

Jeśli czujesz, że jesteś rodzicem od wszystkiego, że codziennie dźwigasz wielki plecak zobowiązań, z którymi jesteś sama, a obok inni świetnie się bawią, że jeśli ty się zatrzymasz, wszystko się rozsypie, musisz się wycofać. Wykończona i z poczuciem, że nikt nie docenia twojej pracy, nie zajdziesz daleko. Zrób to dla siebie, dla dobra twojego partnera, twoich dzieci i waszego związku.

Nagłe reformy zazwyczaj kończą się chaosem, dlatego psychologowie podsuwają 5 małych kroków, które doprowadzą do rewolucji bez awantur i burz. To przede wszystkim twoja "emocjonalna praca domowa".

1. Porzuć ideę 50/50
"To, co jest równe, nie zawsze jest sprawiedliwe. To, co jest sprawiedliwe, nie zawsze jest równe" - napisała niegdyś Eve Rodsky, prawniczka, matka i autorka książki "Fair Play" o dzieleniu obowiązków między dwoje.

Nie da się listy 100 domowych zadań podzielić na pół i viola! Każdy z nas ma inną naturę, pracę, potrzeby, charakter – wszystko. Są osoby, dla których np. pamiętanie o zrobieniu przelewów na czas to wysiłek na miarę podnoszenia ciężarów, ale już gotowanie to bułka z masłem. Warto wziąć to pod uwagę i wykorzystać.

Obowiązki warto podzielić z głową, nie porównywać ich do siebie ("ja zmywam naczynia dwa razy dziennie, ty czyścisz wannę raz w tygodniu"). To absurdalne. Spiszcie wszystko, co trzeba zrobić i dopasujcie to do swoich planów. Niech każdy z was się zaoferuje w tym, co jego zdaniem pójdzie mu sprawnie. W ten sposób zapewne nie podzielicie się na pół, ale będzie szansa zbliżyć się do równości.

2. Rozmawiaj o podziale obowiązków, gdy jesteś spokojna
Kobiety często popełniają ten błąd – zaczynają mówić o problemie, gdy jest już tak duży, że trudno nad nim zapanować. Uświadamiają sobie, że potrzebują pomocy w obowiązkach domowych, dopiero gdy są nimi przeciążone.

Tymczasem jest wielce prawdopodobne, że jeśli powiesz partnerowi o swoich oczekiwaniach spokojnie, nie w formie skargi z kategorii: "bo ty nic, a ja wszystko", on przyjmie to równie spokojnie i po prostu zrobi, o co prosisz oraz wysłucha, co masz do powiedzenia.

Najlepiej byłoby, gdybyście co jakiś czas wspólnie patrzyli w kalendarz i planowali co, kto, kiedy. Np. raz w tygodniu. Wówczas wystarczy, że zajmiesz się swoją działką i tylko za nią weźmiesz odpowiedzialność. To bardzo ważne.

Tak, tak, boisz się, że on zawali... Niech zawali. Jeśli zobowiązał się, że będzie szykował dla dzieci stroje na w-f i tego nie zrobi, przez niego dzieci dostaną uwagi. Czy to coś strasznego? Pamiętaj, że większość z tych zadań to nie są sprawy niecierpiące zwłoki, ani coś, bez czego świat się zawali. Ta perspektywa sporo ułatwia.

3. Jeśli się zobowiązujesz, zadbaj o to od początku do końca
To à propos "zawalania". Z ankiet w badaniu wynika, że do listy niewidzialnych obowiązków kobiet należy również przypominanie partnerom, że zobowiązali się coś zrobić. Bo obiecać to nie wszystko, wydębić deklarację też nie.

To zjawisko to schemat, o którym również w swojej książce pisała Eve Rodsky. Pamiętaj, jeśli umawiacie się, że on np. załatwi sprawy z ubezpieczeniem auta, nie przypominaj mu o tym. Nie pytaj codziennie, czy już wybrał ubezpieczyciela, czy zrobił przelew i tak dalej. Niech cała odpowiedzialność spoczywa na jego barkach.

Taka kontrola sprawia, że on po pierwsze będzie czuł się potraktowany jak przedszkolak. Po drugie, zakoduje, że nie musi o niczym pamiętać, bo i tak mu przypomnisz. Jeśli do tej pory tak było, przy najbliższym dzieleniu obowiązków, powiedz mu, że widzisz ten mechanizm i chcesz go rozmontować. Tylko w ten sposób to z was, które dotąd miało mniej na głowie, uświadomi sobie ogrom pracy, jaką musi wykonać to drugie.

Przykład: jedno z was zobowiązuje się, że przywiezie wodę i owoce na mecz, w który gra wasz syn. Rodzic, który ma to zrobić, musi ustalić: ile owoców i wody jest potrzebne, gdzie jest mecz, o której się kończy i o której zaczyna, gdzie będzie można zostawić dzieciom prowiant, a wszystko to bez podpowiedzi i przypominajek. Nie wystarczy jechać do sklepu. Tak, ci, który dotąd robili mniej, mogą być w szoku.

4. Zaakceptuj minimum
Pary często kłócą się nie o to, co kto robi, lecz o to, jak ma być zrobione. Tymczasem nie ma uniwersalnych standardów – każdy mierzy jakość własną miarą. To, co dla ciebie jest godne określenia "może być" dla niego może znaczyć "niewyobrażalnie bosko".

Zaakceptuj kiepsko odkurzoną podłogę i niedomyty zlew. Zaakceptuj minimum. Jeśli chcesz pozbyć się ciężaru obowiązków, część pracy musisz wykonać sama – pozbądź się oczekiwań, że będzie "po twojemu".

Pary muszą pogodzić się z tym, że to, co jest ważne dla niej, niekoniecznie musi być ważne dla niego i odwrotnie. Dlatego warto ustalić standard minimalny wykonania konkretnych zadań. Musicie szanować swoje potrzeby wzajemnie, ale nie możecie w związku z tym wydawać rozkazów i wykonywać poleceń.

5. Kontroluj swój "licznik"
Psychologowie radzą, by co jakiś czas zastanowić się nad tym, jak oceniamy nasz wkład w prowadzenie domu i jak się z tym czujemy. W ten sposób zapobiegniemy wybuchom złości i kryzysom emocjonalnym, będziemy miały szansę interweniować bez obrzucania się pretensjami.

Zadaj sobie pytania: czy czujesz, że robisz o wiele więcej niż partner? Czy to cię denerwuje? A może jest odwrotnie? Może masz wyrzuty sumienia?

Bardzo istotne jest również odpowiedzenie sobie na pytanie: po co to robię? Dlaczego biorę na siebie tak dużo? Lub: dlaczego unikam odpowiedzialności? Może się okazać, że za twoją długą listą domowych obowiązków stoi brak zaufania do partnera. Albo niskie poczucie własnej wartości, które próbujesz przykryć ogromem prac wykonanych codziennie. A może potrzeba panowania nad wszystkim i kłopot ze spontanicznością?

Oczywiście nie chodzi o to, by się obwiniać i szukać problemu wyłącznie w sobie. Nie ma wątpliwości, że nie jest dobrze, jeśli ty na koniec tygodnia masz głowę kwadratową od ilości załatwionych spraw, a twój facet ziewa z nudów. Jednak warto przyjrzeć się sytuacji z każdej perspektywy.

Pamiętaj, tylko dbając o siebie, poczujesz satysfakcję ze swojego wysiłku. Tylko dbając o siebie, nauczysz tego dzieci.
Źródło: huffpost.com