Zero zasad albo zakaz. Oto jak polskie szkoły (nie)radzą sobie z dziecięcymi smartfonami
Kolejna szkoła wprowadza zakaz używania telefonów. Tym razem chodzi o podstawówkę z Gdyni i jest to kolejna placówka, która decyduje się na taki krok. Dyskusję o zakazie używania smartfonów w szkole otworzył na Facebooku otworzył dr Maciej Dębski, założyciel i lider Fundacji "Dbam o mój zasięg", socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki i ekspert w dziedzinie badań naukowych, m.in. "Młodzi cyfrowi" - największego polskiego badania na temat używania nowych technologii wśród młodzieży i dzieci. Czy faktycznie taka restrykcja jest konieczna i jakie wady oraz zalety ma korzystanie na lekcji z telefonów komórkowych?
Do wprowadzenia w szkole zakazu korzystania z telefonów na lekcjach wymagane jest nie tylko zamieszczenie takiego zapisu w statucie. Potrzebna jest również aprobata rodziców i uczniów dla takiego pomysłu, a o to nie jest łatwo, gdyż badania Fundacji "Dbam o mój zasięg" pokazują, że 77 proc. jest przeciw.
Pionierem tego typu działań jest Francja, testowały to również Chiny oraz Australia. W ich ślady poszło również kilka polskich szkół. Zastosowała się m.in. szkoła w Łagowie i Sieniawie. Tamtejsza dyrektorka w rozmowie z MamaDu wskazywała na liczne korzyści takiego zabiegu. Uczniowie są bardziej skoncentrowani, na przerwach grają w planszówki i mają większe chęci do rozwijania zainteresowań.
Co więcej, w takim wypadku do absolutnego przestrzegania zakazu są także zobowiązani nauczyciele. Z kolei, jeśli dzieci chcą zadzwonić do rodziców, mogą skorzystać z telefonu w sekretariacie.
Zakaz telefonów to pójście na łatwiznę
Specjaliści zgadzają się, że owszem — zakaz może wywoływać pozytywne skutki. Zaznaczają jednak, że wprowadzenie takiej restrykcji to pójście na łatwiznę. Dziecko powinno się uczyć, jak korzystać z telefonu i należałoby pokazać mu, że urządzenia elektroniczne można wykorzystać także w kreatywny i sprzyjający nauce sposób.
Zakazy kontra opinie
Pod postem socjologa dyskusję podjęło wielu rodziców. Zdania są podzielone, gdyż jedni i drudzy bronią swojej racji i podnoszą wiele argumentów, a w każdym jest ziarno prawdy.
Jedna z mam skomentowała sprawę następująco:
— Wylewanie dziecka z kąpielą. Nie powinno zakazywać się czegoś, co jest powszechne. Lepiej gdyby uczono jak sensownie korzystać, ale zakaz jest prosty.
Inna podkreśla: — Można korzystać za pozwoleniem nauczyciela. Uważam, że to najlepsze rozwiązanie. Uczniowie nie korzystają w czasie przerw, rozmawiają ze sobą i spędzają razem czas, ale jest szansa użycia telefonu w celach edukacyjnych na lekcji. W zasadzie nie wyobrażam sobie innej sytuacji.
Dyskusję podejmuje również nauczycielka: — Zarówno w mojej szkole, gdzie jestem pedagogiem, jak i w szkole córki jest całkowity zakaz używania telefonów. Włączyć można dopiero poza terenem szkoły. W sytuacjach wyjątkowych dziecko może zadzwonić z sekretariatu.
Swój głos zabrał również Marcin Perufiński z portalu supertata.tv: — To samo pytanie zadałem w zeszłym tygodniu swoim czytelnikom. Odpowiedzi mnie zaniepokoiły, bo jednak większość poparła zakaz. Garstka (kilka osób) wskazywała na to, że smartfon może być narzędziem wspierającym edukację albo że warto dzieci uczyć kreatywnego korzystania ze smartfonów.
Wykorzystywać telefon na lekcjach?
Stosowanie zakazu, choć niewątpliwie może mieć pozytywne skutki, zamyka ten temat i nie oferuje rozwiązań na miarę XXI wieku. Wykorzystanie nowych technologii na lekcji może okazać się szansą — nie zagrożeniem. Potrzebny byłby jednak do tego odpowiedni program dla dydaktyków.
Tych należałoby właściwie przeszkolić, by potrafili kreatywnie wykorzystać smartfony do nauki, a jednocześnie potrafili zapanować nad klasą. Nauczyciel, profesja jak każda inna, również powinien iść z duchem czasu.
Dużą rolę w tej kwestii odgrywają oczywiście rodzice czy opiekunowie. To właśnie oni pierwszy raz wręczają dziecku smartfona. Powinni zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest to prezent, jak każdy inny i wypadałoby podejść do tego odpowiedzialnie. W związku z tym od najmłodszych lat należy rozmawiać z maluchem o urządzeniach mobilnych.
— Jeśli rodzic zaczyna rozmawiać o nowych technologiach z dzieckiem, które ma 14 czy 15 lat, to jest o 10 lat spóźniony. Kluczowym momentem rozwoju dla prawidłowych zachowań w zakresie używania nowych technologii jest okres przedszkolny i wczesnoszkolny. To właśnie wtedy dziecko zaczyna używać nowych technologii i od razu powinniśmy kształtować w nim dobre nawyki — zaznacza Maciej Dębski w Uzależnieniach Behawioralnych.
Wprowadzić zakaz czy nie?
Badania Fundacji "Dbam o mój zasięg" pokazują, że prawie 85 proc. uczniów korzysta ze smartfonów na lekcjach. Bynajmniej nie w celach edukacyjnych. Ponadto co 3 uczeń przyznaje, że z powodu używania telefony w szkole miał problemy. W wielu placówkach nie ma żadnych zasad dotyczących korzystania z telefonów lub są one dla uczniów niejasne.
Dyskusja wokół wprowadzania zakazu używania telefonów w szkołach jest sygnałem tego, że dorośli nie radzą sobie w tej kwestii. Stwierdzenie, czy reglamentacja działa czy nie, to na razie kwestia eksperymentu. Nie zmienia to jednak faktu, że rodzice powinni jak najwcześniej wdrażać u pociech odpowiednią relację dziecko-smartfon. Do tego odpowiednie podejście pedagogów i może przerwy wyglądałyby inaczej, a problem zaglądania podczas zajęć do telefonów mógłby zostać zminimalizowany?
Może cię zainteresować: Tego już za wiele! To odkrycie z pewnością zmobilizuje rodziców, by zabrali dzieciom smartfony