Kocham matkę moich dzieci, ale tęsknię za moją żoną. Nie jesteśmy już parą, jesteśmy trio

Ewa Bukowiecka-Janik
Z badań opublikowanych przez "The Gottman Institute" w Seattle wynika, że dwie trzecie par odczuwają spadek jakości ich relacji w ciągu trzech lat od pojawienia się dziecka. W ciągu 5 lat aż 13 proc. małżeństw kończy się rozwodem. Z innych badań wynika, że jedna na trzy pary mają kłopoty już po 6. miesiącach od narodzin potomka, zaś 20 proc. decyduje się na rozwód po roku.
Kocham matkę moich dzieci, ale tęsknię za kobietą, w której się zakochałem fot. Unsplash
Oczywiście nie chodzi o to, by winić dziecko. Jednak nie da się ukryć, że jego narodziny to dla związku próba i wielka zmiana. Męską perspektywę tych zmian przedstawił pewien tata w portalu "Today's Parent". Poniżej jego list:

"Kiedy minął pierwszy szok związany z pojawieniem się na świecie naszego dziecka, przyszło mi do głowy, że tęsknię za osobą, którą była moja żona, zanim została matką. Mniej więcej rok po narodzinach naszego syna obiecaliśmy sobie, że co miesiąc będziemy wychodzić na randki. Byliśmy naiwni.

Po zawirowaniach porodowych, miesiącach bezsenności, hormonalnych burzach i, co najważniejsze, nagłym skoncentrowaniu życia na zaspokajaniu nieustających potrzeb małego kruchego człowieka, pomysł, by wrócić do dawnego sam na sam, był największym marzeniem. Niestety niewykonalnym. Osoba "sprzed" już nie istnieje.


Kiedy poszliśmy z Aki na pierwszą randkę (kolacja i film), ustaliliśmy pewne zasady: nie rozmawiamy o Owenie. Nie oglądamy jego zdjęć i nie rozmawiamy o naszych ulubionych zdjęciach Owena... Ale to był nasz pierwszy wieczór z dala od niego, więc mieliśmy włączone telefony.

Kilka minut przed kolacją Aki dostała wiadomość. Jej ojciec wysłał zdjęcie Owena śpiącego w ramionach babci. Rozczuliliśmy się. Aki odłożyła telefon. Piętnaście minut później kolejne zdjęcie – tym razem Owena śpiącego w ramionach dziadka. Rozczuliliśmy się bardziej. Aki znów odłożyła telefon.

Zaczęliśmy rozmawiać. Trzymaliśmy się zasad i nie mówiliśmy o dziecku. Za to rozmowa toczyła się o tym, jak zmieniło się nasze życie po narodzinach Owena... Zmiany czujemy w każdej dziedzinie: w naszych przyjaźniach, relacjach z rodzicami, życiu seksualnym i karierze.

Kiedy się poznaliśmy, Aki miała ambicje artystyczne, takie jak ja, i to była jedna z rzeczy, które mnie do niej przyciągnęły – wyobrażałem sobie naszą wspólną artystyczną przyszłość, kreatywną współpracę, regularne wycieczki do różnych stolic sztuki i wspólne studio w wiejskim domu, który chcieliśmy kupić, gdy już odniesiemy sukces w pracy. Ona jako fotograf, ja jako powieściopisarz. Bo tym się zajmowaliśmy.

Przez pierwszy rok macierzyństwa Aki nie miała nawet minuty na to, by pomyśleć o swoich artystycznych ambicjach. Teraz wraca do pracy. Czy między obowiązkami zawodowymi a domową codziennością, będzie miała czas i przestrzeń na zajęcie się sztuką? Co będzie dla niej najważniejsze? Czy w ogóle ma wybór? Czy macierzyństwo nie pozbawiło jej tej wyjątkowej ambicji?

Mnie nie poszło dobrze. Zanim urodził się Owen, zacząłem pisać swoją książkę. Napisałem 20 stron i tyle mam ich do dzisiaj.

Czasami zastanawiałem się, kto ile straciłby, gdybyśmy nie poświęcali całej uwagi i czasu Owenowi. Czy on odczułby, że ma nas mniej? Czy potrafilibyśmy oddać się sztuce? Przez rok nasz jedyny kontakt z naszą pasją (sztuką) polegał na wybieraniu obrazków do pokoju syna...

Moja żona uwielbia być mamą. Wydaje się zadowolona ze swojego wyboru. Ale czy ja byłem z niego zadowolony?

Zostaliśmy rodzicami później, niż przeważnie się to zdarza. Z tego powodu rzuciliśmy się na swoje nowe role z wielką gorliwością. Nasza miłość do Owena okazała się nieskończona, a jego pojawienie się na świecie było dla nas jak trzęsienie ziemi. Prawdziwa transformacja.

Lubię Aki jako mamę. Odkryłem w niej nowe niezwykłe cechy. Niby wiedziałem, że jest łagodna i współczująca, jednak dopiero teraz to w niej podziwiam. Jej wielką siłę, hart ducha i oddanie. I to, że potrafiła się szczerze śmiać, nawet gdy Owen przy przewijaniu zmoczył jej twarz.

Powszechnie uważa się, że świeżo upieczeni ojcowie często zazdroszczą uczuć, jakie dzieci odczuwają od swoich matek. Są zazdrośni. Nigdy tego nie czułem. Głęboka miłość Aki do Owena nigdy nie wydawała mi się rywalizacją. Aki okazywała mi uczucia tak samo, jak wcześniej. Dawała mi tyle samo uwagi. Jeśli już, wydawało się, że w domu jest więcej miłości dla każdego z nas. Owen był zarówno synkiem mamy, jak i taty.

Jednak po pierwszym roku poczułem, że tęsknię za dawną Aki. Aki-niematką. Tęsknię za jej głosem, w którym nie słychać zniecierpliwienia. Tęsknię za jej jasnymi oczami bez wyraźnych śladów skrajnego niewyspania. Brakuje mi tego, że w świąteczne skarpety bez skrępowania mogliśmy wkładać sobie zabawki erotyczne.

Gdy Owen podrósł, nasze rodzicielstwo znów się zmieniło. Nie mieliśmy okazji porozmawiać tak, by nie przerywał nam płacz lub krzyk dziecka. Brakuje mi też rozmów, które dotyczą czegoś innego niż zmaganie się z krzykiem dziecka... Przestaliśmy być parą, jesteśmy trio.

Wraca do mnie wspomnienie pewnego dnia: oboje po kilku drinkach śpimy w pokoju hotelowym na Hawanie. Owen ma się urodzić dopiero za kilka lat. Chciałbym to odtworzyć. Moglibyśmy wybrać się w podróż znów w to samo miejsce, jednak nigdy nie będzie już tak samo, bo gdy się obudzimy, oboje sprawdzimy telefony, a w nich czekać będą nowe zdjęcia naszego syna.

Moja dawna Aki odeszła.

Z czasem zdałem sobie sprawę, że tak bardzo, jak tęsknię za Aki, tęsknię za młodszym sobą. Brakuje mi młodzieńczej pasji. Zero odpowiedzialności i zobowiązań. Aki się zmieniła, owszem, ale mnie z dawnych lat również nie ma. Teraz jestem tatą i to jest moja tożsamość.

Moje dawne lęki wydają mi się dziś zbędne, zaś ambicje głupie i nieistotne. Mniej interesuje mnie bycie pisarzem, a znacznie bardziej bycie ojcem. Jestem bardziej cierpliwy, kochający i hojny. Ilekroć rozmawiamy z Aki o rodzicielstwie, przywołujemy nasze najważniejsze pierwotne wartości. Dzięki temu staję się najlepszą wersją siebie. Aki również.

Patrzę na kolejne etapy życia Owena – z radością i nostalgią. Mijają bezpowrotnie i szybko, aż się płakać chce, jednak kolejne są tak niezwykłe! Tak samo widzę moją żonę. Tęsknię za kobietą, w której się zakochałem, jednak dziś kocham ją bardziej.

Widzę, jak staje się mądrzejsza, hojniejsza, bardziej skomplikowana, swobodniejsza we własnym ciele. Tak, brakuje mi kobiety, którą poznałem 10 lat temu, ale tak samo bardzo nie mogę się doczekać, aż poznam kobietę, którą Aki będzie za 10, 20, a nawet 50 lat. Już dziś wiem, że kiedy Owen dorośnie, by od nowa poznać Aki będzie nam potrzebna więcej niż jedna randka w miesiącu!"
Źródło: todaysparent.com