Kto będzie uczył twoje dziecko? Tysiące wakatów, a to jeszcze nie koniec

Sandra Skorupa
Mogłoby się wydawać, że skutki reformy edukacji będą odczuwalne szczególnie na samym początku jej wprowadzenia. Z biegiem czasu ukazują się coraz gorsze efekty, które niepokoją uczniów, rodziców i nauczycieli. Tym razem chodzi o brak nauczycieli.
Brakuje nauczycieli w szkołach Fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta
Brakuje nauczycieli
Likwidacja gimnazjów przyczyniła się do bardzo dużych zmian w sektorze oświaty. Jednymi z najtrudniejszych okazały się zmiany budynków i dostosowywanie nowych placówek do podstawówek, zamiast do gimnazjów. Zmiana budynków i przeorganizowanie szkół sprawiło, że ich dyrektorzy muszą budować nowe zespoły, co jest również nie lada wyzwaniem.

Z powodu zawirow
ań i rozbicia dotychczasowych kadr dydaktycznych wielu nauczycieli przeszło do innych zawodów. Tym bardziej że nie doczekało się oczekiwanej podwyżki. Z tego względu nauczyciele wciąż uczą po kilka przedmiotów i w kilku różnych placówkach.


Jednak z danych kuratorium oświaty wynika, że w podstawówkach i szkołach średnich wciąż jest 2360 wakatów. W tym wypadku nie wygląda to najgorzej, bo wciąż mamy do czynienia z podwójnym rocznikiem. Wkrótce jednak się to skończy.

Nauczyciele wolą emeryturę i szkoły prywatne
Dydaktycy nie mają zamiaru pracować w takim chaosie i chętniej przechodzą na emerytury. MEN podało, że w 2018 roku karierę zawodową zakończyło 6,5 tys. nauczycieli. To aż o 1,4 tys. więcej niż rok temu.

Na reformie zyskują też szkoły prywatne. Rodzice mają coraz bardziej negatywne nastawienie do placówek publicznych. Między innymi z tego względu w tym roku liczba uczniów w prywatnych podstawówkach zwiększyła się niemal o połowę.

Potrzebne korepetycje
Nauczyciele nieustannie dorabiają sobie po pracy, udzielając prywatnych lekcji. W związki ze zmianami indywidualnym korepetytorom i firmom korepetytorskim doszło klientów. To dlatego, że uczniowie mają problemy z opanowaniem materiału, a belfrowie z realizacją podstawy programowej. Na egzaminie jednak nikogo to nie interesuje, dlatego dzieci muszą robić tzw. uczniowskie nadgodziny.