Nauczyciele strajk włoski prowadzą już od ponad 2 tygodni. Okazuje się, że na braku wycieczek, olimpiad czy wyjść do kina nie zamierzają poprzestać. Tym razem na celowniku jest coroczna tradycja wielu szkół ponadpodstawowych. Uczniowie na uroczystym balu mogą zostać sami.
Przygotowania do studniówki W maju uczniowie liceów i techników każdego roku piszą matury. Przez wiele lat zdobywają wiedzę i spędzają nad książkami mnóstwo czasu, by zwieńczyć ten etap egzaminem dojrzałości. Jednak sto dni przed testami polską tradycją jest bal maturalny. Wielu uczniów czeka na niego z niecierpliwością. Zaczynają się przygotowania, nauka tańca, wybór kreacji i występy dla kadry dydaktycznej.
Rodzice natomiast podejmują się organizacji całej uroczystości, wybierają menu, lokal i orkiestrę lub DJ’a. W tym roku jednak nie wszyscy uczniowie będą mogli cieszyć się tym magicznym wydarzeniem, na które czekają przez wiele lat. A wszystko przez strajk włoski.
Nauczyciele nie przyjmują zaproszeń Zaproszenia wydrukowane i dostarczone do adresatów, ale z ich strony brak akceptacji. O takich wydarzeniach informuje Gazeta Wyborcza. Jedna z mam uczennicy w katowickiej szkole ma zawiadamiać, że wychowawczyni jej córki nie zjawi się na studniówce. Decyzję argumentuje strajkiem włoskim. Sytuacja dziwi kobietę tym bardziej, gdyż nauczycielka zawsze miała dobre relacje z klasą.
Dlaczego nauczyciele nie chcą iść na studniówkę? Bo system edukacji staje im drodze. Jeżeli nie chodzi o sam strajk, to mówi się o odpowiedzialności, jaka w tym czasie spoczywa na belfrach. Mimo że uroczystość organizowana jest przez Radę Rodziców poza murami szkoły, to pilnowaniem uczniów obarcza się nauczycieli. Jednak, czy podczas potańcówki trzeba ich pilnować? Owszem trzeba, bo często wnoszą do lokalu własny alkohol i wypijają go za dużo. A to prowadzi do niebezpiecznych procederów.
Nie będą w nocy pracować za darmo Inni wskazują na to, że impreza nie zawsze jest miła, bo krępuje ich widok niesmacznie obściskujących się par. Nie chcą jednak zwracać im uwagi, bo są przecież dorośli i sami powinni wiedzieć, gdzie kończy się granica przyzwoitości.
– Jeśli mam do wyboru iść dobrowolnie do pracy na nockę bez wynagrodzenia, za to z olbrzymią odpowiedzialnością, albo zostać w domu, chyba wiadomo, na co się zdecyduję – mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą nauczycielka z Dąbrowy Górniczej.